Osiemdziesięcioletni muzyk po prostu był konsekwentniejszy niż inni. Obejrzyjcie seriale, posłuchajcie piosenek, poczytajcie modnych w drugiej połowie XX wieku filozofów i pisarzy postmodernistycznych. Zachód to zło, a największym złem są Stany Zjednoczone. W gruncie rzeczy ich istnienie sprowadza się do rasizmu, dominacji, imperializmu, zbrodni w Ameryce Południowej, Azji. W wojnie wietnamskiej to Północ miała rację, pomimo że to ona najechała Południe. Do tego dochodzi chrześcijańska spuścizna, a chrześcijaństwo to przemoc i fanatyzm. Kapitalizm to wyłączny wyzysk i dehumanizacja. Wszystko z kolei to, co jak wspomniany Wietnam Północny, z tymi Stanami i ich wspomnianymi atrybutami walczy jest dobre. Roger Waters już się nie kryje. Broni Putina i nazywa Polaków rusofobami Geniusz Putina? A szczególnie dobra jest Rosja, która jeszcze jako ZSRR pokonała zachodni, bo już przecież nie niemiecki, nazizm. Bo jest starą cywilizacyjną przeciwwagą dla USA. Bo nią zachwycało się stare pokolenie amerykańskich komunistów prześladowanych przez senatora Mc Carthy’ego, Edgara Hoovera i Ronalda Reagana. Przecież o tym kręcił filmy inny obecny miłośnik Putina Olivier Stone. O tym też jest wchodzący w tym roku do kin film o Robercie Oppenheimerze, wynalazcy bomby atomowej, którego "prześladowano" za to, że to i owo zdarzyło mu się zdradzić Sowietom, bo ulegał niewinnemu "lewicowemu zauroczeniu". No więc Roger Waters po prostu w to wierzy. Doprowadził sprawę do logicznego końca. Oskarża o wojnę NATO, Stany Zjednoczone, a także Polskę. Ta ostatnia - jak wiadomo - jest rządzona przez faszystów, w czym utwierdzały go unijne instytucje i światowa prasa inspirowana przez naszą opozycję polityczną i związane z nią media. Zresztą wystarczy wspomnieć, jaka zapanowała wśród nich ekstaza, gdy basista Pink Floyd umieścił wizerunek Jarosława Kaczyńskiego w koncertowej galerii potworów. Zakładam, swoją drogą, że portal natemat.pl jest konsekwentny i nadal gotów jest bronić mówiącego prawdę Watersa przed Joachimem Brudzińskim "obrażającym go" nazywając go "idiotą Putina"? Bo nie aż tak dawno temu tak było. Reszta jest też konsekwentna. Skoro Rosja jest dobra, nie mogła dokonać zbrodni w Buczy. Skoro Ukrainę popierają Stany to znaczy, że Ukraina kłamie, a sama jest zbrodnicza i faszystowska. Moda zamiast polityki Sprawa nie dotyczy tylko Watersa i nie dotyczy tylko kultury. Dotyczy choćby rządu niemieckiego, który wczoraj wreszcie zadeklarował wysłanie czołgów na Ukrainę po długiej batalii ze strony wytykającej mu brak zaangażowania Polski i naciskach z USA. To także może być pochodna charakterystycznego dla niemieckiej lewicy antyamerykanizmu. Kanclerz Scholz podlizuje się swojemu antyamerykańskiemu, a i często prorosyjskiemu elektoratowi. Wychowankom Watersa i innych. Bo sprawa nie dotyczy tylko kultury, ale jest ona tu bardzo istotna. Jest nośnikiem przekazu, który od środka rozsadza zachodnia cywilizację i sprzyja jej przeciwnikom takim jak Putin. Kultura jest do tego idealna, bo z natury jest irracjonalna. Nie kieruje się zdrowym rozsądkiem, studiami porównawczymi, doświadczeniem, które szerzej nazywane jest tradycją. Co więcej wszystkie je atakuje. Rozsądek zostaje zastąpiony ideologią. Porównywanie różnych krajów i kultur zastępuje relatywizmem sprowadzanym do konstatacji, że to inni mają rację, a nie my. Tradycja - ta nasza europejska - to wróg śmiertelny i źródło opresji. Doświadczenie to kłamstwo, bo kultura mówi co innego. Kultura, muzyka, sztuka, kino, nawet literatura nie muszą się odnosić do stanu fatycznego, rzeczywistych rozwiązań i problemów. Mogą je kreować, rysować. Odnoszą się - z natury - do emocji, wrażliwości, podświadomości, ale nie do zdrowego rozsądku, który wydawałoby się w urządzaniu państw i świata powinien być najważniejszy. Pochodną kultury jest moda. Pochodną mody niestety terror ostracyzmu, szczególną rolę odgrywający w środowiskach artystycznych, a jeszcze większą w środowiskach peryferyjnych takich jak nasze. Niech, któraś aktorka, któryś reżyser lub muzyk wyrwie się tylko w jakiejś sprawie z mówiącego zawsze to samo i walczącego o to samo chóru wujów i ciotek. Uważam w ogóle, że dzisiejsza, "nowoczesna" lewica jest lepsza w kulturze, bo właśnie jest ona bardziej irracjonalna (to akurat łączy ją z faszyzmem, z filmami Leni Riefenstahl, filozofią Nietschego albo operami Wagnera, którymi zachwycali się faszyści wszelkie maści). Lewica, a do niej zaliczam wojujący liberalizm obyczajowy, jest emocjonalna. Duża część muzyków, których słucham, reżyserów, których oglądam to lewacy lub lewicowcy. Z kim wolelibyście spędzić ciekawy weekend albo iść na kolację? Z Arystotelesem, Tomaszem z Akwinu i Edmundem Burke’m czy Johnem Lennonem, Rogerem Watersem lub Kirkiem Hammetem? Tyle, że urządzanie państwa, świata i relacji społecznych lepiej powierzyć tym pierwszym, a nie tym drugim. Wiktor Świetlik