Front Jedności Narodu już w Polsce był i naprawdę, podobnie jak w przypadku PRL, nie ma sensu tego eksperymentu powtarzać. Ale wydawałoby się, że jakiś elementarny rozsądek i nawet bazowy egoizm za jaki można uznać instynkt przetrwania po prostu powinien nakazywać lewicowym mediom nie wspierać antypolskiej publikacji "New Yorkera", a prawicowym politykom nie kopać po kostkach rządu, który właśnie ogłasza kluczową sprawę z perspektywy oczekiwań Polaków. W tym tygodniu Mateusz Morawiecki obwieścił nowy program szczepień, w myśl którego do końca sierpnia mają być zaszczepieni wszyscy chętni. Od opozycji, bez względu czy tej z lewej czy tej "w ramach koalicji" oczekiwałbym minimum wsparcia, ale też późniejszego rozliczenia rządu z realizacji. Tymczasem chyba oprócz programu szczepień powinniśmy wprowadzić Narodowy Program Okulistyki, bo mamy sporą część tak zwanych "elit" nie będących w stanie dostrzec co dzieje się dookoła i czym żyją ludzie. Ryba nie w gazecie I naprawdę z tą jednością nie chodzi o to, by było jak w Holandii, czy jak ktoś woli Niederlandach, kraju ponoć wzorowej demokracji, zawsze chętnym by nas pouczać, ale tak naprawdę to chyba wzorcowej hipokryzji. O Holendrach czasem się mówi, że nawet jak u nich wszyscy gnijącą rybę czują, to nikt o niej nie gada. Tydzień temu mały portal pozostający poza głównym nurtem medialnym, ujawnił że holenderscy politycy rządowi prowadzili tajne negocjacje z ludźmi Putina dotyczące gazociągu Nord Stream 2, mając wszelkie solidaryzmy i zasady europejskie bardzo głęboko. W dodatku, było to w czasie, gdy rząd w Hadze "zamroził" oficjalne kontakty z Moskwą ze względu na zestrzelenie malezyjskiego samolotu pełnego Holendrów. Jak się okazało, "zamrożenie" wyglądało jak w niektórych, niezbyt dobrych, restauracjach. To co oficjalnie zamrożone, z cichacza można na trochę rozmrozić, byle klient się nie zorientował. Minął tydzień ponad i co? W Holandii cisza. Po co gadać o tym. To niesmaczne. Nie wspomni o tym za żadne skarby, choćby kolega Jenne Holtland z pisma De Volkskrant i inni jego koledzy, tak stroskani w swoich publikacjach problemami z wolnością słowa, demokracją i wszystkim innym. Bo troszczą się o demokrację nad Wisłą, w Budapeszcie ale nigdy u siebie. No więc nie o taką jedność chodzi, bo taka faktycznie przypomina tamten Front Jedności Narodu. Polacy na Księżycu Chodzi o dużo mniej - jakiś elementarny instynkt samozachowawczy. W tym tygodniu pismo "New Yorker" za jego naprawdę ohydne kłamstwa na temat Polski skrytykowały nie tylko nasza dyplomacja, ale i organizacje żydowskie, i muzeum Auschwitz. Z pomocą, ciężko powiedzieć, że niespodziewaną, przyszli kłamcom... Polacy. Nieoceniony profesor Grabowski dowiódł, że poprze każdą brednię, która będzie biła w Polskę, choćby i przypisywano nam udział w tworzeniu hitlerowskiego sytemu władzy na niewidocznej stronie Księżyca, jak w pamiętnym filmie "Iron Sky". Portal Okopress opublikował skomplikowany tekst w duchu postmodernistycznym, z którego wynika, że to co prawda nieprawda, ale jednak prawda. Z kolei były szef MSZ Radosław Sikorski zdążył pochwalić się, że jest w Waszyngtonie, przy okazji krytykując polską prawicę za zajmowanie się związkami mecenasa Giertycha z zacnym portalem "Sok z Buraka". O publikacji "New Yorkera" się nie zająknął, choć jego głos akurat byłby ważny w tej sprawie. Ale co tam, im gorzej tym lepiej. "Prawdziwa prawica" (PP) w tym PiS-owscy koalicjanci z kolei, co prawda, "New Yorkera" nie bronią, ale w czasie, gdy na tych szczepieniach powinniśmy się skupić, skupiają się na wysadzaniu rządu. Wywalają kolejne głosowania, wprowadzają szeptaną propagandę, są stroskani niedostateczną prawicowością prawicowych ministrów, bo nie chcą z nimi teraz, akurat teraz, bawić się w dżender, walkę z gejami, a także nie chcą oddać innym krajom kilkuset miliardów na wsparcie dla gospodarki, a przecież od zgniłej Unii prawdziwy Polak brać nie powinien. Trzeba przyznać, że to są już naprawdę najprawdziwsi Polacy. Bracia rokoszanie. Trochę mają z Samuela Zborowskiego, który "dla ojczyzny matki" chciał zabić najlepszego z królów, trochę z posła Sicińskiego, który w imię wolności zerwał Sejm wprowadzając w życie liberum veto (a że jeden i drugi był sługą Habsburgów to wyszło po latach). Mam dla jednych i drugich propozycję. Skoro ta Polska jest taka straszna, że już nawet ci z lewa paliwo zagraniczne wybierają, a ci z prawa pieniądze unijne chcą wywalić do kosza, to może dajcie poważniejsze świadectwo? Nie szczepcie się szczepionkami od opresyjnego, znienawidzonego państwa. Pana Grzegorza Brauna zresztą chyba nie muszę namawiać, ale liczę na to, że reszta konsekwentnie plunie władzy w twarz i z godnością, rodzinnie, w poświęceniu przechoruje COVID-19 w czasie, kiedy cała reszta będzie już bezpieczna na wakacjach.