W dziennikarstwie wrednym naczelną wartością jest ukucie złośliwego bon-motu, złośliwości, wycięcie z rzeczywistości jakiegoś fragmenciku, który nadaje się do zdyskredytowania wziętej na celownik osoby. Nic innego się nie liczy, a zwłaszcza prawda, uczciwość czy rzetelność. Dziennikarstwo wredne kwitnie zwłaszcza w czasie kampanii wyborczych, kiedy szefowie i pracownicy mediów nie potrafią zachować do wyborczej walki profesjonalnego dystansu. Jednym z licznych przykładów niech będzie atak "Gazety Wyborczej" na posła Wassermana. Otóż, jak doniosła gazeta, Wasserman podał do prokuratury człowieka, który, jego zdaniem, źle zainstalował mu jaccuzzi w willi. Krótki tekścik, a ileż wpuszczonych w podświadomość publiki skojarzeń. Po pierwsze - Wasserman ma willę i jeszcze instaluje sobie w niej jaccuzzi. W każdej kolejce zostanie to skomentowane "pewnie się nakradł", no, ale powiedzmy, za to skojarzenie gazeta nie odpowiada. Natomiast świadomie stara się zbudować inne: że Wasserman nadużył władzy. Patrzcie, sugeruje sos, w jakim została podana informacja, co za nadęty pyszałek, w swoje spory z jakimś hydraulikiem angażuje prokuraturę! Swym poselskim mandatem straszy prostego człowieka! Kto się wgłębi w sprawę, dowie się, że w istocie nie szło tu o wannę z masażem, tylko o instalację elektryczną. Zdaniem posła Wassermana została ona założona w sposób mogący doprowadzić do śmiertelnego porażenia któregoś z domowników. Co więcej, człowiek, który to zrobił, nie miał do tego wymaganych uprawnień, a twierdził, że je ma. Podawanie się za osobę uprawnioną, świadome wprowadzenie w błąd klienta oraz spowodowanie przez to zagrożenia ludzkiego zdrowia i życia - nie rozstrzygam, ale jeśli Wasserman ma rację, to "fachowiec" istotnie popełnił co najmniej dwa przestępstwa ścigane z oskarżenia publicznego i podanie go do prokuratury było jak najbardziej uzasadnione! Każdy by tak zrobił, z wyjątkiem ludzi na tyle krewkich, żeby "fachowca" po prostu skopać. A ilu "fachowców" na to zasługuje, wie każdy, kto miał nieszczęście robić w domu jakiekolwiek remonty czy naprawy. Ale kto się będzie wgłębiał w szczegóły? Wpuszczono w obieg zbitkę - Wasserman straszy prokuraturą za jaccuzzi. I w śmiech. I to kto się śmieje? Gazeta, której redaktor naczelny straszy felietonistów innych gazet procesami karnymi za nieżyczliwe komentowanie jego publicznej działalności?! Koleżanki i koledzy z "Wyborczej", rozumiem, nie lubicie PiS, ja tez za nimi nie przepadam, ale czy naprawdę aż tak brak wam poczucia absurdu i przyzwoitości? Na dziennikarskiej giełdzie usłyszałem już: a wy wiecie, co te Kaczory chcą wyrabiać w spółkach skarbu państwa, wy wiecie, że szefem Orlenu chcą zrobić szefa warszawskich wodociągów? Nie poddając się nastrojowi ogólnej zgrozy zapytałem, co ktoś z obecnych wie o szefie warszawskich wodociągów, i czy w ogóle zna ktoś jego nazwisko. Zapanowało lekkie zdziwienie, że pytam o takie rzeczy. No, bo co to kogo obchodzi, że człowiek, który obecnie jest szefem warszawskich wodociągów, wcześniej był menadżera Ursusa i wyciągnął tę firmę z beznadziejnej sytuacji, ku podziwowi wielu specjalistów? I że fakt, iż nie zaoferowano mu potem lepszej pracy, niż w wodociągach (też nie byle firma, nawiasem), to jeszcze jedna kompromitacja rządów eseldowskich kolesiów, którzy dla menadżera z rodowodem opozycyjnym po prostu nie mieli godnej oferty, bo mieli je tylko dla cwaniaczków z Ordynackiej?! A kto się tam będzie wgłębiał w szczegóły. Jest fajna zbitka: facetowi od wodociągów Kaczory chcą dać Orlen. Dla funkcjonariuszy mediów wyspecjalizowanych w kundlizmie okres okołowyborczy to czas żniw. Rafał A. Ziemkiewicz