Co zwróciło moją uwagę, to to, że nader prosty tekst, jaki nawet najmniej rozgarnięta modelka potrafiłaby zaimprowizować, gwiazda TVN najwyraźniej czytała z kartki. Nawet nie z promptera, tylko właśnie z kartki, niespecjalnie to zresztą ukrywając; wyglądała z tym niewiarygodnie profesjonalnie. Ale w ostatni wtorek, od pierwszej chwili widać było, że tym razem pani Pieńkowska żadnej kartki nie potrzebuje. Poruszona do głębi serca, z miną świadczącą o głębokim zaangażowaniu, wypytywała kolegę z redakcji "Faktów", czy będą się dziś zajmować tym strasznym skandalem, tą okropną, oburzającą, odrażającą wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego, który tak strasznie obraził Ślązaków, mówiąc, że są zakamuflowanymi Niemcami. Redaktor przygotowujący sztandarowy TVN-owski program informacyjny zapewniał gorliwie, że tak, że oczywiście, o tym skandalu, o tym oburzającym ataku PiS na Ślązaków nie można dziś nie mówić, jak również o powszechnym oburzeniu, z którym się on na szczęście spotkał. Ale to jeszcze pani Pieńkowskiej nie uspokoiło. Ale, dopytywała się, sondaż, który właśnie TVN zrobił, pokazuje, że mimo tego strasznego skandalu, mimo tak oburzającego ataku na Ślązaków, wciąż są TACY ludzie - niepowtarzalna intonacja słowa "tacy" - którzy pomimo wszystko chcą na Kaczyńskiego głosować, i jak to w ogóle jest możliwe?! Rzeczywiście, Jolu, zgodził się z miną boleściwą jej rozmówca, są jeszcze TACY, ale ten sondaż, choć zrobiony został już po skandalicznym oburzającym ataku Kaczyńskiego, i po tym, jak odmówił on Ślązakom polskości, to jednak chyba był jeszcze zbyt szybko, zanim do ludzi dotarło, jak bardzo się Kaczyński tym atakiem skompromitował i odsłonił swe prawdziwe oblicze, ale na pewno do Polaków wreszcie o tym dotrze, będziemy o tym mówić, Joasiu, na pewno będziemy o tym mówić, żeby wszyscy się dowiedzieli... I tu się oboje zgodzili z ulgą, że teraz to już wreszcie Polacy muszą przejrzeć na oczy i Kaczyński jest już ostatecznie skończony; chyba, bo..., niestety, większej dawki tej rozmowy mój organizm już nie wytrzymał. Proszę Państwa, ja naprawdę niewiele koloryzuję - kto może przypadkiem widział, poświadczy. Zresztą mniej więcej tak było w programach Tusk Vision Network przez całe trzy dni. I tam, i w zbliżonych duchowo radiach, i w telewizji tak zwanej publicznej. Korowody oburzonych do żywego, i zapewniających, że sami zadeklarują w spisie "narodowość śląską", dla solidarności i w obronie tak obrzydliwie przez tego endeka potraktowanych Ślązaków. I niezwykle staranne unikanie poinformowania widzów, co naprawdę napisał w swym raporcie Kaczyński. Bo Kaczyński, akurat właśnie dokładnie odwrotnie, stwierdził, że Ślązacy SĄ Polakami. Bo nie ma żadnej "narodowości śląskiej", a próby jej sztucznego stworzenia w gruncie rzeczy obliczone są na przeciąganie Śląska w orbitę niemiecką. Co w tym nie jest prawdą? Szanujące się media, zamiast tego zbiorowego gęgu oburzenia, zajęłyby się doświadczeniami, na przykład, Hiszpanii albo Belgii, gdzie podobne separatyzmy podsycano kilkanaście lat temu w ramach absurdalnej "politycznej poprawności" - i pokazałyby, rzetelnie i krótko, jakie owa "różnorodność" dała w praktyce skutki. Szanujące się media wzięłyby statut RAŚ i skonfrontowały jego konkretne zapisy z zapewnieniami liderów, jakoby chcieli tylko większej samorządności dla regionu i nie mieli żadnych separatystycznych ani antypolskich zapędów. No, ale w tuskolandii nie mamy szanujących się mediów, tylko aparat propagandy, działający dokładnie tak samo, jak działał przed trzydziestu laty (nieustająco polecam stare dzienniki telewizyjne na TVP "Historia", tym goręcej, że to już zapewne ostatnie chwile tego kanału). Ja to pamiętam. Pisała "Trybuna Ludu", że Kuroń albo Geremek zbezcześcili naród polski i pamięć jego bohaterów, a potem przez wiele dni zewsząd rozbrzmiewały chóry oburzenia. Oburzone były i profesory, i włókniarki, instancje partyjne pisały listy protestacyjne, i nawet gmina Popowo Górne przysyłała okolicznościową uchwałę. I nikt, nigdzie nie mógł znaleźć, poza jednym wyrwanym przez specjalistów od agitpropu z kontekstu i odpowiednio oprawionym zdaniem, co tak naprawdę ten Kuroń czy Geremek powiedzieli. No, ale też co się dziwić. Mówimy przecież o telewizji ukształtowanej przez tego samego Subotica, który te powtarzane dziś na "Historii" dzienniki opracowywał, i tego samego Waltera, którego w specjalnym, poufnym liście polecał Urban Kiszczakowi jako zarazem znakomitego i "naszego" fachowca do przygotowywania programów telewizyjnych propagujących punkt widzenia SB. Pamiętam też, że i wtedy było mnóstwo ludzi bezkrytycznie wierzących w te wszystkie brednie, które im opowiadano o zaprzedanych CIA agentach imperializmu i rewizjonistów z Bonn. Równie bezmyślnie, jak dziś lemingi przyjmują za oczywistość, że potępienie jakiegoś głupiego hakenkrojca bredzącego, że Łambinowice albo kopalnia "Wujek" to były prześladowania narodu śląskiego przez Polaków oznacza "wykluczenie z polskości" Ślązaków i oburzający atak na ich kulturową odrębność. Polski dyskurs publiczny wygląda tak, że o sprawach naprawdę ważnych nikt w ogóle się nie odważa mówić. W końcu odzywa się na ten temat Kaczyński, niezbyt zręcznie, bo taki jest - ale zresztą to nie ma znaczenia, nawet gdyby był zręczny, niczego by to też nie zmieniło. Bo media zdominowane są przez ludzi, którzy żyją z nieustannego oburzania się na Jarosława Kaczyńskiego, i jedyne, czego nie wiedzą budząc się rano, to z jakiego konkretnie powodu są na niego oburzeni dzisiaj. Więc gdy Kaczyński coś powie, choćby najsłuszniejszego, to przez kilka dni trwa Orwellowski spektakl potępienia, który z czasem płynnie przechodzi w kolejny, a potem jeszcze w kolejny. A sprawa oczywiście nie zostaje w najmniejszym stopniu wzięta pod uwagę. Spyta ktoś, czy to szczerzy, naprawdę chorzy na punkcie Kaczyńskiego wariaci, czy po prostu ludzie wynajęci? Sam chciałbym wiedzieć. Bardzo proszę prezesa PiS, aby mocno i stanowczo potępił samobójstwa i samobójców. Jest duża szansa na to, że pogłowie rozgęganych idiotów na znak solidarności i protestu znacznie się wtedy zmniejszy.