Powstanie Warszawskie było aktem tyleż bezprzykładnego bohaterstwa, co jeszcze bardziej bezprzykładnej bezmyślności. Te cechy nie rozkładają się wśród jego uczestników równo. Straceńcze bohaterstwo cechowało prostych żołnierzy, bezmyślność - najwyższych dowódców. Ci pierwsi wykonali swój obowiązek z naddatkiem, i oczywiście, zasługują na cześć, choć w praktyce, ale to nie ich wina, poświęcenie to przyniosło skutki odwrotne od wymarzonych. Ci drudzy wykazali się po prostu skończoną głupotą i niedojrzałością. "Szlachta na koń siędzie, i jakoś to będzie". Generałowie na poziomie umysłowym sierżantów. Chyba, że byli po prostu sowieckimi agentami, wykonującymi polecenia stalinowskiej Stawki. Znane mi źródła historyczne nie dają jednak żadnych podstaw do takiej hipotezy, trzeba więc uznać, że to, co zrobili, zrobili ze zwykłej, bezinteresownej głupoty. Żeby po prostu pokazać wszystkim, którzy nas okpili i zdradzili, jak ładnie Polacy potrafią umierać. Nie chcę dłużyć tego wątku. Powstanie obrosło bogatą literaturą, w której nie można znaleźć ani jednego racjonalnego argumentu do obrony decyzji o jego wywołaniu. Dotyczy to zresztą całej akcji "Burza", która była uprzejmym podaniem Stalinowi na tacy wszystkich struktur z takim trudem i kosztem tylu ofiar stworzonego państwa podziemnego. Ze wszystkich przedstawicieli prawowitych władz polskich, którzy na polecenie durniów z Londynu "witali" wkraczające wojska sowieckie, nie znamy dziś dalszych losów ani jednego. ANI JEDNEGO. To znaczy, możemy się tych losów domyślać, ale gdzie i jak dokonano na nich kaźni, tego nie wiemy. A przecież o Katyniu wiedziano w Londynie na długo przed odkryciem grobów przez Niemców (polska "Dwójka" surowo zakazała świadkom jakiegokolwiek rozpowiadania o tym). Obchodzić rocznicę Powstania? Jako dzień żałoby - tak. Jako dzień katastrofy, symbolizującej całkowitą zagładę narodu, który żył kiedyś na tych ziemiach (ludność żyjąca tu obecnie ma z nim niewiele wspólnego), choć i tu proponowałbym raczej 2 kwietnia, rocznicę przyjęcia niesławnych "gwarancji" brytyjskich, które oznaczały, iż tkwiąc pomiędzy wrogiem gorszym, Stalinem, i mniej groźnym, Hitlerem, wybieramy walkę z obydwoma naraz, w całkowitym osamotnieniu. Ale robić z tego święto narodowe? To jakieś szaleństwo. Cokolwiek innego. Wiktoria Wiedeńska. Powstanie Wielkopolskie. Racławice, Iganie, Kłuszyn, Monte Cassino. Najbardziej nadaje się Bitwa Warszawska 1920 (ale ona już świętem jest, i wystarczy). Ale, na litość Boską, nie Powstanie! Co tu świętować? Katastrofę na własną prośbę? Rzucanie się z motyką na słońce?! Mniej więcej domyślam się, co kieruje prezydentem. Powstanie to Armia Krajowa, a Armia Krajowa to PiS, w przeciwieństwie do nihilistów z PO. Do bani z takim politykierstwem. Ciszej nad tymi powstańczymi trumnami. Rafał A. Ziemkiewicz 65. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego - zobacz nasz RAPORT SPECJALNY!