O ujawnionych ostatnio rewelacjach na temat Jana Pawła II napisano chyba wszystko. Wymiana zdań odbyła się we wszystkich rejestrach. Role zostały rozdane, sondaże zlecone. Bokserski tydzień Film dokumentalny na temat tuszowania pedofilii w Kościele katolickim krytykowały osoby, które szczyciły się tym, że nigdy filmu nie widziały. To skądinąd było ważne wyznanie. Świadczyło ono o tym, że porządek interesów grupowych (w tym wypadku partii politycznej) zupełnie wypłukuje porządek poznawania lub przynajmniej zbliżania się do prawdy (poprzez wysiłki naukowców, dziennikarzy itd.). Co więcej, stanowi najlepsze uzasadnienie dla nieprowadzenia debaty publicznej. Występy w telewizji są wyłącznie pokazaniem własnej twarzy, próbą zabawienia publiczności. W minimalnym stopniu nie próbuje się nawet sprostać kryteriom rozmowy z drugim człowiekiem. A już poważne rozważenie argumentów przeciwnika wydaje się należeć do czasów, w których dinozaury biegały po Mazowszu. A jednak ostatnie dni są pouczające. Po pierwsze, wymiana ciosów pomiędzy politykami była niesłychanie intensywna, nawet jak na dzisiejsze standardy. Można odnieść wrażenie, że Prawo i Sprawiedliwość przesadziło. Do wyborów mamy jednak kilka miesięcy. Tymczasem medialna obrona Jana Pawła II przybrała takie rozmiary, że odbiorcy poczuli się zmęczeni. Oczywiście, nie oznacza to, że temat utracił na znaczeniu. Może się jednak okazać, iż szybko rozpuści się walor mobilizujący szeregi. Po drugie, nici medialnej obrony mogą okazać się zbyt grube. Do myślenia dają głosy duchownych katolickich, choćby księdza Isakowicza-Zaleskiego, którzy dystansują się wobec upartyjniania prawdy. Nie życzą sobie stania się zakładnikami jednego ugrupowania i jego przekazów dnia. Uruchomienie kampanii medialnej przeciwko filmowi dokumentalnemu o tuszowaniu skandali ma miejsce po samobójstwie nastolatka, syna posłanki PO. Rzeczywiście naszą uwagę łatwo przekierować, jednak wszystko ma swoje granice - granice rzeczywistości i przyzwoitości. W związku z medialnymi rozmowami o nieszczęściu w rodzinie polityczki opozycji dochodziło do momentów zaskakujących. Jak wtedy, gdy znany dziennikarz TVP na antenie zaniemówił. Po wymianie zdań najwyraźniej zastanawiał się, czy media publiczne w jakimś stopniu nie przyczyniły się do śmierci młodego Polaka. Medialny kurz opada Obecne wzniecanie kurzu w mediach także zderzy się z rzeczywistością. Ujawnianie prawdy o papieżu, jaka ona nie jest, będzie trwało, choćby poza Polską. Wiadomości można filtrować i cenzurować, lecz i te igraszki mają swoje granice, o czym najdobitniej przekonywano się w PRL-u. Skądinąd nie ma takiej wybitnej postaci historycznej, która nie byłaby oświetlana przez dziennikarzy i historyków z różnych stron. Wręcz można się dziwić, że w przypadku Karola Wojtyły dopiero teraz rozważa się plusy i minusy pontyfikatu. I wreszcie PiS Prezes Prawa i Sprawiedliwości długo szukał swojego tematu. Objeżdżał kraj, nadstawiał ucha. Zamiast sentymentalizmu, wyznaje w polityce starorzymskie "dziel i rządź". Być może jednak przebywanie na szczytach władzy sprawiło, że słuch społeczny się w jego przypadku słabnie. Chociaż w siedzibie partii wnikliwie studiuje się sondaże, nie oddają one niczego poza "fotografią" obecnego stanu rzeczy. Dynamika kampanii wyborczej, potknięcia polityków, sytuacja międzynarodowa czy zmęczenie wyborców mogą jeszcze wiele zmienić w wyniku wyborów - o czym najlepiej przekonała się choćby Platforma Obywatelska w 2015 roku. Oczywiście, debata o Janie Pawle II to debata o zmieniającej się tożsamości zbiorowej Polaków, nie może ona jednak przesłonić rzeczywistości politycznej roku 2023. Faktem jest, iż część naszych sporów politycznych przykrywa naszą niemoc w obliczu zachodzących na świecie procesów. A jednak... Czy naprawdę sprawa biografii papieża może przesłonić bijącą nas po kieszeniach inflację czy kolejki u lekarza specjalisty? Codzienne troski i zmartwienia w czasie, gdy wojna w Ukrainie jest jak najdalsza od finału - a jej konsekwencje dotykają nas bezpośrednio? To wyjaśni się wcale nie za kilka miesięcy, lecz w ciągu kilku dni. Na razie w trendach widać pierwsze oznaki zmęczenia "odgórnym" czarowaniem, narzucaniem nam tematów, zamiast szukania ich w realnym świecie i w spotkaniach z nami, wyborcami.