Wojna między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim - najpoważniejsze starcie polityczne i emocjonalne III RP - nie słabnie, nawet jeśli podczas parlamentarnych wakacji nie widać jej spektakularnych przejawów. Ten pierwszy wie, że dla elektoratu władzy wciąż najważniejsze są obiecane w kampanii rozliczenia poprzedniej ekipy, więc wszystkie siły są skoncentrowane na tym celu. Ten drugi - podobnie jak wyborcy - widzi, że władza ma ogromne trudności w skutecznym zrealizowaniu tej obietnicy. Nie gaśnie więc w nim przeświadczenie, że brak sprawczości rządzących ułatwi mu powrót do władzy, a sny o zimnej, bezwzględnej i pozbawionej zasad zemście mogą stać się wówczas rzeczywistością. Tusk i Kaczyński rzeczywiście prowadzą wojnę na wyniszczenie, w której - wedle zamysłu obecnej ekipy rządzącej - jedyną przegraną ma być dzisiejsza opozycja. Elektorat, który w październiku 2023 roku wyniósł do władzy wieloskładnikową koalicję, wciąż za najważniejsze zadanie uważa postawienie przed sądem tych, na przegraną których czekał przez niemal dekadę. Bezradność władzy Tyle że Marcin Romanowski, jeden z głównych podejrzanych w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, po widowiskowym zatrzymaniu i ujawnieniu poważnych zarzutów uniknął aresztu, ponieważ sąd nie podzielił przekonania prokuratury, że kwestia immunitetu Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nie budzi wątpliwości. Bez względu na to, po czyjej stronie jest racja, Romanowski nadal prowadzi działalność opozycyjną, a władza doświadczyła kryzysu wizerunkowego związanego z poczuciem bezradności. Do wyborców, którzy czekają na efektywne rozliczenia, nie trafia opowieść, że takie są prawidła demokratycznego państwa prawa, w którym decyzje niezawisłych sądów bywają zaskakujące, procedury ciągną się miesiącami, a prokuratura jest niezależna, więc porażką nie można obciążać rządzących. Wyborcy - racjonalnie lub nieracjonalnie - czekają na namacalną skuteczność. Podobnie jak nie trafia do nich fakt, że Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik, a nawet Daniel Obajtek, których władza wzięła przecież na rozliczeniowe sztandary, cieszą się "luksusowymi" mandatami eurodeputowanych i chwilowo nie mają się za bardzo czego obawiać ze strony tych, którzy formułują wobec nich oskarżenia. Także wiadomość, że sąd stwierdził nieprawidłowości w działaniu prokuratury i zdecydował o skróceniu aresztu księdzu Michałowi Olszewskiemu, z pewnością nie pomogła władzy w budowaniu wizerunku ekipy, którą można podejrzewać o skuteczność. Czekanie na "tu i teraz" O ile jednak rządzący mogą w tych sprawach próbować osłaniać się argumentem, że młyny wymiaru sprawiedliwości mielą wolno, o tyle działalność komisji śledczych odbierana jest jako klęska. A to dlatego, że w świadomości społecznej zostanie raczej spór o białe zęby i botoks prowadzony przez świadka i przesłuchującą go posłankę, a nie jakieś zasadnicze ustalenia, które wstrząsnęłyby opinią publiczną. Nawet jeśli pewne nadzieje można jeszcze wiązać z komisją zajmującą się badaniem afery Pegasusa, to ogólne wrażenie jest takie, że po przejściu do Parlamentu Europejskiego Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby komisje powinny jak najszybciej zakończyć działalność. Zwłaszcza że same wnioski do prokuratury nie zadowolą najtwardszego elektoratu, który czeka na "tu i teraz". Tusk ma świadomość tej zawinionej lub nie ślamazarności i wie, jakim prezentem jest ona dla Kaczyńskiego. Dlatego opar ich wojny sięgnął nawet Państwowej Komisji Wyborczej, która musi rozstrzygnąć o losach subwencji PiS, ale chce to zrobić jako instytucja niezależna, która zamierza wszystko policzyć co do gorsza. Dlatego ogłoszenie rozstrzygnięcia przeniosła na koniec sierpnia, co wywołało niezadowolenie rządzących. Kaczyński zdaje sobie sprawę, że obiektywnie jest mnóstwo powodów, dla których jego partia powinna stracić państwowe finansowanie. A ostrożność i wątpliwości Ryszarda Kalisza (jedynego znanego członka PKW, obok kojarzonego przez nielicznych Sylwestra Marciniaka) są konfrontowane z krytycznymi uwagami pod jego adresem formułowanymi przez członków rządu oraz Romana Giertycha, który przez nieżyczliwych mu polityków nazywany jest politycznym rottweilerem Tuska. Determinacji władzy w tej sprawie nie da się ukryć za żadnym woalem. Szerszy plan Trzaskowskiego Rywalizacja między Tuskiem a Kaczyńskim o skuteczność rozliczeń toczy się w cieniu kampanii prezydenckiej, która rozpędzi się lada dzień. Jeśli kandydatem władzy rzeczywiście zostanie obecny premier lub jego przedstawiciel - jak sugerują media - wybory zamienią się w ostateczną batalię wojny polsko-polskiej. Jeśli jednak Koalicja Obywatelska postawi na Rafała Trzaskowskiego, który nie jest człowiekiem Tuska, wybory rozegrają się poza tym spersonalizowanym konfliktem i będą próbą przeniesienia polityki na szerszy plan. Przemysław Szubartowicz