Oczywiście, tylko i wyłącznie powszechnie znany, wybitny dorobek naukowy byłego kanclerza Niemiec. Jak można w to wątpić? No, chyba, że jest się obsesyjnym rusofobem, który różnymi obelżywymi insynuacjami pod adresem przywódców tego państwa i jego cywilizacji stale godzi w nasze sojusze i stosunki międzynarodowe. Ale ponieważ, jak już czytelnicy wiedzą, ja jestem właśnie takim przypadkiem, pozwolę sobie wyrazić przekonanie, że to część zapłaty za dil, jakiego dopiął z Rosją świeżo upieczony Akademik w czasach, gdy rządził Niemcami. Dil na Gazociąg Północny, prawie ośmiokrotnie droższy od biegnącego przez wschodnie kraje Unii Europejskiej, i sfinansowany głównie z pieniędzy niemieckich podatników. Oczywiście, tytuł Akademika to tylko drobny dodatek do głównej części wynagrodzenia, jakim jest posada w radzie nadzorczej budującej gazociąg spółki z milionową pensją. Ktoś powie, że Rosjanie się tym ośmieszają. Może i trochę tak, ale niewiele im to szkodzi. Rosjanie pokazują dobitnie wszystkim europejskim politykom: patrzcie, z ruskim carem opłaca się trzymać. Wasi rodacy nic wam nie zapewnią - ot, kadencja, dwie, a potem poszedł precz. A my za wyświadczone nam grzeczności umiemy się odwdzięczać. Obawiam się, że ten przykład nie pozostanie nie zauważony.