"Wariant rumuński" - czy Polska też pożegna się z demokracją?
Zajęci awanturą między Muskiem a Sikorskim nie zauważamy sprawy, która może mieć dużo poważniejsze konsekwencje. Rumunia, pod pozorem szlachetnego celu, jakim jest niedopuszczanie proputinowskich sił do władzy, właśnie żegna się z demokracją. Pytanie: kto następny pójdzie w jej ślady, a także, czy będzie to Polska.

W sprawie pyskówki, bo jak inaczej to nazwać, ekscentrycznego szefa polskiej dyplomacji i równie ekscentrycznego multimiliardera z USA reakcje obu stron były przewidywalne i na tyle rytualne, że, moim zdaniem, nie ma się co nimi dłużej zajmować.
Ci, którzy kiedyś, choćby podczas sporów rządów z PiS z Komisją Europejską czy Berlinem w pełni opowiadali się po tamtej stronie, nagle nawołują do polityki godnościowej, odsądzając swoich przeciwników od czci i wiary. Zaczynają od wysokiego C moralizatorstwa, które przechodzi potem w prawdziwą, kaznodziejską arię.
Ich przeciwnicy porzucili z kolei jeszcze niedawno deklarowany pogląd, że swoich należy bronić za wszelką cenę. Mówiąc krótko, wszyscy zachowują się zgodnie z przypisanymi rolami, a szacowna publicystyka pokazuje, że nie jest już niczym więcej niż przedłużeniem narracji politycznych.
W tej sytuacji mocno bokiem przechodzi w Polsce inna sprawa, która może być dużo bardziej niebezpieczna, choć dotycząca Rumunii. A mowa o niedopuszczeniu kandydata i obecnego faworyta na prezydenta do wyścigu wyborczego.
Rumuńskie rozwiązanie
Rumuński Trybunał Konstytucyjny ogłosił, że budzący kontrowersje Calin Georgescu nie może wystartować w majowych wyborach prezydenckich. Można było go nie lubić, ale ścieżka eliminacji kandydata jest ewidentnie niedemokratyczna. Trudno, by ten precedens nie zaważył o losie i kierunkach Unii Europejskiej, a także jej coraz szybszym rozstawaniu się z podstawową zasadą systemu przedstawicielskiego, mówiącą, że to ludzie decydują, kto rządzi. Choć na razie odbywa się to w kraju postrzeganym przez unijne elity jako peryferyjny, to zachwyt dla "rumuńskiego rozwiązania" wyrażany przez część elit unijnych pokazuje, że można liczyć co najmniej na rozważanie powtórki.
Thierry Breton, prominentna postać europejskiej polityki i francuskiego biznesu, wprost zapowiadał zastosowanie podobnego rozwiązania w przypadku, gdyby wybory w Niemczech wygrała AfD. W Polsce "wariant rumuński" zachwycił kilku polityków rządzącej koalicji (m.in. Bogdana Zdrojewskiego), a wiadomo, że wybiórcze uznawanie przez władzę legalności orzeczeń Sądu Najwyższego aż prosi się o tego rodzaju przymiarki.
Znakiem rozpoznawczym współczesnej Unii Europejskiej jest to, że działania podejmowane przez nią czasem są mocno sprzeczne z pozornie deklarowanym celem, tak jak pakt migracyjny miał formalnie służyć ochronie granic, a Zielony Ład - wzrostowi gospodarczemu i bezpieczeństwu energetycznemu. Tu, równie dyskusyjna, ochrona "europejskiej demokracji" dotyka sfery już zupełnie fundamentalnej i podstawy ustrojowej.
Kto tu jest jak Putin
Zachowując proporcje, jako żywo przypomina to akcje podejmowane przez Związek Radziecki w tłumieniu rozmaitych "antysocjalistycznych inicjatyw". Co ciekawe, nawet oskarżenia są zbliżone i występują w całym pakiecie. Georgescu jest równocześnie przedstawicielem wrogiego imperializmu, ale zarazem "skrajną reakcją", a do tego pojawiają się wątki rzekomych oszustw i malwersacji. Zakładając nawet, że Georgescu ma prorosyjskie poglądy, jaki może być efekt tej akcji?
Po pierwsze taki, że Unia sama zacznie się upodabniać ustrojowo do Rosji, która przecież wciąż zachowuje nominalne pozory demokracji, odbywają się w niej nawet wybory i działa parlament. Po drugie, dość przewidywalnym skutkiem całej akcji jest to, że niechciany kandydat z drugoplanowego polityka stał się ikoną walki społeczeństwa o wolność wyboru, popieraną nawet przez ludzi do niedawna mu niechętnych. Putin by tego lepiej nie wymyślił. A także tego, że polityczne elity zachodniej Europy przyklasną procesowi, który sprawia, że nie musi być ona podbijana przez Rosję, by się do niej zacząć upodabniać.
Wiktor Świetlik
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!













