No, może rola nie ta, ale nie bądźmy drobiazgowi. Doceńmy, że Maria Wasiak w ekspresowym tempie przebiła się do mediów, wyskakując ponad grono anonimowych w większości ministrów. Przebiła się informacją, że przechodząc do rządu otrzymała, jako wiceprezes PKP, 520 tys. zł odprawy. Później, po awanturach i medialnych publikacjach ogłosiła, że przekazuje te pieniądze na cele dobroczynne. Niech przekazuje. Mleko się już rozlało. Naród ma już swoją pazerną babę z Radomia (wersja 2). Igor Ostachowicz raczej o medialnych fajerwerkach nie marzył. Przez lata był w cieniu, pracował w Kancelarii Premiera i był pierwszym PR-owcem Donalda Tuska. Był w tym na pewno dobry - Tusk po mistrzowsku potrafił wyplątywać się z kłopotów i odwracać uwagę. Media-guru miał już do odegrania ostatnią rolę. Tym razem z sobą w roli głównej - przechodząc na stanowisko wiceprezesa zarządu PKN Orlen, z zarobkami ponad 2 mln zł rocznie. I bach! Wybuchła afera, podniósł się krzyk i Ostachowicz musiał rezygnować z tak pięknej posady prędzej niż ją dostał. PR-owsko sprawę zawalił. Teraz Platformersi próbują tę klęskę przekuć w sukces, do mediów trafiają opowieści o tym, jak to Ewa Kopacz w nocnych rozmowach wymogła na Ostachowiczu rezygnację z funkcji, a na Marii Wasiak rezygnację z odprawy. Ale nie sądzę, by wiele to pomogło. Nie ma w tym kraju takich naiwnych - każdy wie, że gdyby nie media, które nagłośniły te sprawy, to i PR-owiec Tuska, i nowa gwiazda rządu swoją dolę by zainkasowali. Po cichutku. A tak - nie mogli. Bo Ewa Kopacz nie chce wpadek. Te dwie historyjki sporo mówią o Platformie, o Polsce, a także o nowej premier. Zacznijmy od Platformy - to była przecież partia, która powstawała na fali niechęci do klasy próżniaczej, czyli do polityków. Dziś internauci przekazują sobie filmik sprzed dziewięciu lat, na którym Tusk opowiada, jak to jego matka po dwudziestu paru latach pracy w szpitalu dostała 1600 zł, a prezesi spółek skarbu państwa inkasują 700 tys. zł odprawy. I że niezgoda na tę krzyczącą niesprawiedliwość popchnęła go do zaangażowania się w politykę. Wzruszające - tylko czy coś się zmieniło? Dziś to Platforma jest partią tych biorących odprawy, to ona stoi na straży przywilejów tej grupy. Mało chwalebną zasługą PO jest zniesienie ustawy kominowej, która wcześniej ograniczała wysokość zarobków zarządów państwowych spółek. A teraz? Piekła nie ma... Prezesi zarabiają miliony, mają milionowe budżety reklamowe, z czego potrafią czynić użytek. To już są inne sfery. Mogliśmy je zresztą poznać przy okazji rajdu po mediach pani Wasiak i pana Ostachowicza, kiedy gazety zaczęły podawać zarobki prezesów i wiceprezesów państwowych spółek. Jeszcze nie jest po rosyjsku, ale w tym kierunku zmierza. A czego dowiedzieliśmy się o Polsce? Paru prostych prawd. Przede wszystkim tego, że Polacy mają poczucie pewnej przyzwoitości i takie pazerne chapanie po prostu ich gorszy. To nie jest zazdrość, to jest poczucie sprawiedliwości i ładu społecznego. Choćby dlatego rozpuszczone przez Platformę pensje prezesów powinny być mocno ograniczone, a takie zwyczaje, jak przechodzenie Ostachowicza do Orlenu czy odprawa dla pani Wasiak, po prostu wyeliminowane. To także wybór kręgu cywilizacyjnego i odpowiedź na pytanie, który wybieramy - czy ten zachodni, z mocno równanymi zarobkami, z progresywną skalą podatkową, z demokratycznymi zachowaniami, z dostępem do informacji, czy też krąg, w którym oligarchowie dyktują to, co właściwe. W którym mają pod butem media, które, jeśli chodzi o władzę, mogą ją tylko chwalić i nic poza tym. Dowiedzieliśmy się również sporo o nowej pani premier. Że nie chce się narażać opinii publicznej. I że nie ma tej umiejętności co Donald Tusk, który potrafił medialne ataki przeczekać, bronić w mediach swoich racji czy też odwrócić ich uwagę. Tu nic z tych rzeczy nie nastąpiło - mieliśmy szybką kapitulację, żeby tylko sprawę zamknąć. To było mądre - bo sprawa ucicha, i niemądre - bo pokazuje Ewę Kopacz w roli premiera bojącego się gazet. I osoby niepewnej siebie. A jeżeli tak, to spodziewajmy się kolejnych przecieków, kolejnych medialnych akcji. Tak może być, bo dawna, tuskowa Platforma, to już przeszłość. W PO mamy wojnę diadochów o władzę - rząd, który miał zadowolić wszystkie frakcje w PO, tylko je rozzuchwalił. Niech symbolem tego będzie wywiad Grzegorza Schetyny dla "Gazety Wrocławskiej", pierwszy bodajże jego wywiad w charakterze szefa dyplomacji. Schetyna mówił w nim o konieczności restartu. Nie, nie stosunków Rosja - USA czy jakichkolwiek innych. Tylko o koniecznym restarcie dolnośląskiej PO, o tym, że trzeba tam listy wyborcze ułożyć na nowo. No, jeżeli ktoś myślał, że zagranica to Bruksela, Nowy Jork, Moskwa, Berlin, to trochę błądził. Bo dla polskiego ministra spraw zagranicznych sprawy kluczowe odbywają się w Świdnicy, Wałbrzychu czy Jeleniej Górze. Innymi słowy: po odejściu Tuska w Platformie się gotuje, Grabarczyk i Schetyna ostrzą noże, swoje gra Bronisław Komorowski, coś chciałby też ugrać Radosław Sikorski, no i jest Ewa Kopacz, która woli manewrować niż stawać na ubitym placu. Pięciu pretendentów, miejsce jedno. No to będzie się działo... Robert Walenciak