Cieszy się na pewno Kaczyński, bo wreszcie będzie miał tego wroga, na walkę z którym będzie mógł mobilizować swój elektorat. Wreszcie będzie miał kim straszyć, a Jacek Kurski będzie miał okazję wykorzystać te kilometry taśm z Tuskiem, które ma Telewizja Polska w swoich archiwach. Można rzec, że tym swoim powrotem Tusk Kaczyńskiemu podaje rękę, wyciąga z kłopotów. Oczywiście, daleko mi do opowiadania, że PiS właśnie pada, albo że jego koniec się zbliża, czy coś w tym rodzaju. Wiadomo, władzę straci, nikt nie rządzi do końca świata, ale nie o to tym razem chodzi. Chodzi o to, że PiS ugrzązł, buksuje, i nie jest to przypadek. To jest dziś partia tłustych kotów, partia władzy, która chce z tej władzy korzystać, kupować nieruchomości, załatwiać rodzinie posady, dobrze się bawić, a nie bezustannie się szarpać. Popatrzcie na PiS-owców w telewizji - poubierali się w nowe marynarki, włosy mają od fryzjera, mówią namaszczonym tonem, przybyło im parę kilogramów... To już jest inna ekipa, niż ta sprzed paru lat. A kłopot Kaczyńskiego jest taki, że nie może tych zasłużonych towarzyszy wymienić na innych, a tych których ma nie za bardzo może zagnać znów do roboty. Więc wszystko się rozłazi, nawet takie pomysły jak Polski Ład wielkich sukcesów sondażowych PiS-owi nie przynoszą. Trup ożył Do tego różni, pomijani posłowie już się zorientowali, że siedząc cicho nic nie ugrają, więc zaczynają grać swoje. Girzyński, używając języka wicemarszałka Terleckiego, był politycznym trupem. A teraz, gdy wyszedł z PiS - ożył. To z nim tenże Terlecki będzie musiał dogadywać się przed ważnymi głosowaniami. Żeby poparł. I on poprze, ale nie - jak do tej pory - za poklepanie po plecach, tylko za jakiś fant. Bach! I teraz to wszystko może się zmienić. Wróci Tusk, nakręcą się emocje, Wróci dyscyplina i mobilizacja. Jest jeszcze jedna grupa, ważna, zadowolonych z powrotu Tuska. To ludzie Platformy, ci, którym za Tuska było dobrze. Oni żyją w swoich wspomnieniach dawnych, dobrych czasów, stanowisk, zarobków, i marzą, żeby było tak jak było. Wspierają ich różni cwaniacy, co szukają pod kogo się podpiąć, a potem wyskoczyć do góry. To leitmotiv znany choćby z serialu "Alternatywy 4", tu się nic nie zmieniło. I nie jest to armia, która będzie się biła z zapałem. A teraz spójrzmy na tych mniej zadowolonych. To są ci, którym Tusk wszedł w szkodę. Którzy zbudowali sobie pozycję, a teraz przychodzi ktoś z zewnątrz, i woła - spadaj! To Rafał Trzaskowski przede wszystkim. I ekipa ludzi, którzy na niego postawili, i też się widzą w ministerialnych fotelach. Mają do tego prawo, bo to Trzaskowski, w obliczu upadku Budki, był naturalnym kandydatem na lidera PO. Widać zresztą, że myślał szerzej, Campus Polska, który przygotowuje, to przecież pomysł na większą niż Koalicja Obywatelska formację, młodszą przede wszystkim, zrywającą z dziaderstwem. Porozumienie prezydentów miast - to również próba wyjścia poza partyjną gnuśność. Więc ten powrót Tuska to ruch, żeby zabrać Trzaskowskiemu zabawki, niemal w ostatniej chwili. Bo gdyby Campus prezydentowi Warszawy wypalił, to cesarz Europy nie miałby już po co do Polski wracać. Czyje głowy polecą? I mamy jak w banku - Tusk wróci, i będzie musiał walczyć. Najpierw z Trzaskowskim, potem z Hołownią, potem pewnie z lewicą. I dopiero jak przejdzie te wszystkie przeszkody, to z Kaczyńskim. Zapowiada nam się ścinanie głów. Tylko - kto kogo? Jest jeszcze jeden wątek w tym wszystkim istotny, symetryczny dla PiS-u i dla PO. Obie te partie mówią lustrzanym językiem - PiS uważa, że powinna być Zjednoczona Prawica, oczywiście dowodzona twardą ręką przez Kaczyńskiego. A wszyscy ci, którzy nie chcą mu się podporządkować - zasługują na rozwałkę. Poczytajcie pisowskie tygodniki, jak jeżdżą po Gowinie, po Girzyńskim, po Konfederacji.... Po stronie PO jest podobnie. Tam główny argument, powtarzany przez ludzi Tuska, jest taki, że pora, by PO znów stała się główną siłą opozycji. Główną - czyli tak jak było 10 lat temu - rozdającą karty. Więc wraca leitmotiv wykańczania tych nie z PO. Mateusz Kijowski, Petru, Biedroń - oni coś na ten temat mogą powiedzieć. Owszem, oni wszyscy mocno zapracowali na swój polityczny los, ale równie mocno PO w pikowaniu w dół im pomagała. A teraz - strzela w Hołownię.... Bo jest w tym platformerskim aparacie, podzielonym na różne koterie, przekonanie, że jak się wykończy Hołownię, to jego wyborcy powrócą na pokład PO, i znów będzie tak jak było. Tyle z polityki zrozumieli. Oto więc powrót Tuska. Starsze o kilkanaście lat panie, szminkują usta, wciskają się w kiedyś noszone sukienki i ruszają na parkiet. Wierząc, że tak jak kiedyś królowały na balu, tak i dziś podbiją publiczność, zadyszka ich nie złapie, makijaż nie spłynie. Odważny to eksperyment. Ale na ile skuteczny? Robert Walenciak