Trzeba je dodać do tych 23 śledztw, które za znieważenie najwyższego organu konstytucyjnego prowadzi przeciwko kibicom prokuratura w Białymstoku. Osobna sprawa, wyższej znacznie rangi, to oczywiście śledztwo prokuratury i ABW przeciwko blogerowi, który ośmielił się ośmieszać pana prezydenta. To już przecież zbrodnia stanu. Pan prezydent zwykł ośmieszać się sam, przy każdej okazji, i nie wolno mu robić konkurencji. Miło patrzeć, jak organa prężą się ku satysfakcji władzy. Mandat do mandatu, areszt do... znaczy, do izby zatrzymań, aż stadionowi bandyci wreszcie zrozumieją, że żyją na zielonej wyspie sukcesu. I że jeśli otwarcie stadionu gdańskiego odbywa się w Warszawie, bo otwierany stadion jeszcze nie gotowy, to to jest właśnie sukces, i to podwójny. Podobnie jak sukcesem jest niedawna wiadomość, że Stadion Narodowy, dzięki szczególnej pieczy rządu, będzie wykańczany znacznie staranniej i dokładniej, niż to pierwotnie planowano. I tylko nikczemne pisowskie pachołki udają, że nie rozumieją, że to wymaga nieco więcej czasu, bo budowa stadionów, podobnie jak śledztwa lotnicze, musi przecież potrwać. I nie ma co się niecierpliwić. A, jeszcze stawianie pomników - tego też nie wolno robić pochopnie. Jak popisała się ostatnio erudycją godną samego prezydenta Komorowskiego jego partyjna koleżanka, Hanna Gronkiewicz Waltz, Kościuszko musiał czekać na pomnik 300 lat (intelektualistów popierających PO informuję, że Kościuszko umarł w roku 1817; i nie mogą zaprzeczyć, bo tak podaje wikipedia). Kto tego nie rozumie, że z Toli, to jest, przepraszam, z Donalda i jego sukcesów kpić nie wolno, tego spotka los kupców z warszawskich KDT, które wspomniana tu specjalistka o Kościuszki i niestawienia pomników zburzyła siłami prywatnie wynajętych zbirów, tłumacząc wtedy - przypomnę - że po pierwsze, nie może szpecić centrum miasta blaszany barak, a po drugie, trzeba pilnie oczyścić plac pod budowę Muzeum Sztuki Współczesnej. Po dwóch latach o Muzeum oficjalnie nikt nie mówi, nieoficjalnie wiadomo, że go nie będzie, bo nie ma kasy, więc żeby jakoś zagospodarować pobojowisko, pani Hania postawiła tam... blaszany barak, a jakże. Żeby usadzić w nim biura "zaplecza budowy metra". To znaczy, nie postawiła, tylko stawia, bo nawet budowy tego baraczku faworytka warszawskich wykształciuchów nie może od pół roku ukończyć. Ale grunt, że nikt już nie robi konkurencji okolicznym galeriom handlowym, sprzedając towar taki sam albo i lepszy za o połowę mniejsze ceny. Myślę, że wizyta Baracka Obamy może upłynąć owocnie, pod warunkiem, że nasi włodarze nie będą mu zawracali głowy łupkami, grafenem, wizami czy zwłaszcza już broń Boże prośbami o pokazanie jak katastrofa w Smoleńsku wyglądała na zdjęciach zrobionych przez amerykańskie satelity. Tym, o co powinny pytać nasze tuzy, jest amerykańskie doświadczenie w walce z bandytyzmem w internecie. Bo przecież jak w Ameryce ktoś by się odważył zawiesić na stronce grę komputerową, w której się, na przykład, rzuca w prezydenta Obamę bananami, to tam by do niego wpadli nie o szóstej, tylko o piątej rano, i nie FBI, tylko od razu Navy Seals. Nie wierzycie? Spytajcie redaktor Paradowską. Jeśli jeszcze o tym nie zapewniła, to jak nic użyje takiego argumentu w najbliższym numerze. Chyba, że w najbliższym numerze, i w ogóle mówiąc szerzej, w mediach przeżywających od trzech lat spazm nieustannego zachwytu rządami Donalda i nieustannego oburzenia na Tolę, przyjęta zostanie inna linia: premier za to nie odpowiada! On sam zresztą zdaje się ustawiać wajchę na takie właśnie położenie: to wszystko nadgorliwość! (O ile zakład, że Stefanowi Bratkowskiemu nie skojarzy się to ze sławnym "gdyby tylko fuhrer o tym wiedział"?) Wczoraj - jeszcze przed aresztowaniem płockich fanów Toli - podczas jego wystąpienia w Sejmie wręcz można było sądzić, że następnym po pedofilach, handlarzach dopalaczy i kibicach obiektem okazywania przez premiera srogości staną się właśnie "nadgorliwi policjanci". A jak, jeśli to się powtórzy (właśnie się powtórzyło, panie Donku) to on wezwie komendantów i z nimi porozmawia! I ciekawe, co im teraz zrobi. Może pozabiera im te ostatnie grzałki, które jeszcze pozostały na komisariatach po oszczędnościach budżetowych? Bo chyba nie wyrzuci z pracy. Już raz zapowiadał, że zwolni 10 procent urzędników, i zatrudnienie w urzędach po tej zapowiedzi wzrosło o 17 procent. A teraz zdaje się znowu zapowiadał "cięcia w administracji", więc lepiej niech się podatnicy trzymają za portfele. Ale to osobna historia. A może - podpisze przeciwko nadgorliwości list protestacyjny? Nie wiem, dlaczego to się nie stało wielkim newsem wszystkich czołówek prasowych, choć przecież rzecz podała, i to na pierwszej stronie, najsłuszniejsza z wychodzących w Polsce gazet. Gazeta owa, przypomnę, uruchomiła akcję przeciwko decyzji rządu o postawieniu w stan upadłości PIW - no bo przecież Państwowy Instytut Wydawniczy to nie jakaś tam stocznia - i odnotowała, ze śmiertelną powagą, jako sukces, że pod listem protestacyjnym przeciwko likwidacji zasłużonego wydawnictwa podpisali się Minister Kultury i sam Premier. Dlaczego nikt nie zauważa, że to przecież zupełnie nowa jakość demokracji, odkrycie na miarę Europy, i więcej powiem, świata. Czy ktoś słyszał o premierze, który podpisuje listy protestacyjne przeciwko decyzji własnego rządu? Nikt nie słyszał, idę o zakład. A nasz - podpisuje! I ja bym poszedł jeszcze dalej - niech nie tylko podpisuje. Niech sam takie protesty inicjuje. Niech podpis "Donald Tusk" widnieje na listach na pierwszym miejscu, przed sygnaturami wszystkich krakowskich intelektualistów. Nadgorliwość policji? Premier protestuje! Deficyt budżetowy, skok na OFE, rozrzutna polityka rządu? Premier dołącza do protestu ekonomistów i staje na jego czele! Opóźnienia w budowie stadionów, autostrad, kolei i wszystkiego, nieprawidłowości w służbie zdrowia, nieprzygotowanie szkół do przyjęcia sześciolatków i tak dalej - sruu, na każdą sprawę odpowiedni list protestacyjny albo apel, i żaden pisowski lizus nie będzie już mógł powiedzieć, że premier się nie troszczy, że nie trzyma ręki na pulsie! Panie Igorze, pan to notuje? Oto plan na kolejną, zwycięską kampanię Donalda. Jak to krzyczeli ogarnięci bojowym szałem samuraje: Tola, Tola, Tola! Rafał Ziemkiewicz