To jest fakt. Telewizja publiczna została na naszych oczach faktycznie wygaszona [OPINIA]
TVP w czasach Jacka Kurskiego miała wielkie grono hejterów. Ale i całą armię zapalonych obrońców. Oglądali ich jednak i jedni i drudzy. Obecna telewizja publiczna (ta w stanie likwidacji) mogłaby na dobrą sprawę spokojnie przestać istnieć. Choćby i jutro. Zauważyłoby niewielu. Pożałowało jeszcze mniej.

Półtora roku po przejęciu mediów publicznych niesławną metodą "na likwidatora" uśmiechniętej władzy oddać trzeba jedno. Oto wspomniana "likwidacja" z prawniczego tricku - obliczonego na to, by przejąć Woronicza natychmiast z pominięciem procedur i parlamentarnej mitręgi - przeistoczyła się w stan faktyczny. Wygląda bowiem na to, że obecnemu kierownictwu TVP udało się zaorać na amen także i samą ideę istnienia mediów publicznych w Polsce.
Największy (nieoczywisty) przegrany debat
Nie podejmuję się rozstrzygać, kto jest zwycięzcą debat telewizyjnych przed wyborami prezydenckimi. Ale nie będę jednak chyba przesadnie kontrowersyjny, jeżeli napiszę, że ich największym przegranym okazała się właśnie Telewizja Polska w likwidacji.
Najpierw zobaczyliśmy, jak odzyskana w grudniu 2023 roku TVP, bez żadnej żenady i nie zachowując nawet pozorów angażuje się w preferowany przez kandydata KO Rafała Trzaskowskiego format debatowania. Format, dodajmy, stojący w sprzeczności nie tylko z duchem medium publicznego, ale i z literą prawa o radiofonii. Było to ewidentne do tego stopnia, że cierpkie uwagi popłynęły w kierunku Woronicza nawet ze strony mniejszościowego udziałowca rządu uśmiechniętej Polski, czyli Szymona Hołowni.
- To ja mogę mieć pretensje, że mnie telewizje nie pokazują. Bo telewizje nie do mnie dziś należą. Należą do innej partii politycznej, która je w tym momencie trzyma krótko - żalił się marszałek sejmu. Dodając, że "nie na to się umawialiśmy".
Potem okazało się, że debaty mediów mających w organizacji takich wydarzeń dalece mniejsze doświadczenie (Republika, Super Express) wcale nie muszą być gorsze od "tej wielkiej" debaty w TVP. Ba, dziś może nawet jest im bliżej do realizacji misji, którą powinien realizować publiczny nadawca? Na koniec wyszła awantura - nagrana i ujawniona przez Krzysztofa Stanowskiego - gdy większość sztabów oprotestowała wyznaczoną do prowadzenia debaty z ramienia TVP Dorotę Wysocką-Schnepf jako skrajnie nieobiektywną.
Oczywiście, że taki zarzut można wystrzelić dziś pod adresem każdego dziennikarza we wszechświecie. Ale prawda jest taka, że obrońców tezy o bezstronności "TVP w likwidacji" szukać dziś trzeba ze świecą. A i to nie wiadomo czy skutecznie. Ja przynajmniej śmiałka takiego znaleźć wśród kolegów i koleżanek z branży nie potrafię.
Wszystko to nie jest przypadkiem. To konsekwencja i finał procesu rozpoczętego półtora roku temu. Czyli w momencie siłowego odbicia mediów publicznych z rąk PiSowskiego ancien regime’u. Warto przy tej okazji zastanowić się jednak i na spokojnie zapytać: czy tamta pospieszna i prowadzona na rympał operacja komukolwiek z autorów się opłaciła?
Nowa władza, gorsza droga
Polskiemu państwu bez wątpienia nie. TVP Info straciła od grudnia 2023 roku ok. 70 proc. widzów, spadając z drugiego na czwarte miejsce wśród stacji informacyjnych. Takie straty to oczywiście wielka porażka biznesowa obecnych władz TVP. Ale też wyrwa, której - biorąc pod uwagę hiperkonkurencyjną naturę rynku TV - odrobić w zasadzie nie sposób. A może przynajmniej przejęcie TVP wyszło obecnej władzy na dobre od strony politycznej? Z pozoru tak - w końcu niesławne "wejście" wymiotło z Woronicza znienawidzone przez antyPiSowców twarze kojarzone z telewizją Jacka Kurskiego.
Z drugiej jednak strony trudno nie zauważyć, że cała operacja dała solidny impet startowy Republice - stacji, która od grudnia 2023 roku stale umacnia się na pozycji lidera oglądalności kanałów informacyjnych w Polsce. Zaś dalsze ataki na "Repę" (pogróżki polityków obecnej władzy oraz faktyczne próby odebrania koncesji) tylko utwierdzają wielu w przekonaniu, że liberałom od początku chodziło o odebranie prawicy jakiejkolwiek telewizji - tak finansowanej ze środków publicznych, jak i przedsięwzięcia najzupełniej prywatnego.
Dodajmy do tego jeszcze ostateczną kompromitację samej idei medium publicznego. Przed rokiem 2023 można było jeszcze od biedy dowodzić, że winę za to ponoszą Jacek Kurski oraz jego ludzie. Problem w tym, że poczynania nowej ekipy pod wodzą Tomasza Syguta od czasu postawienia TVP w stan likwidacji nie przyniosły nawet cienia nadziei, że nowa władza idzie inną od poprzedników drogą. Pod wieloma względami droga ta jest może nawet jeszcze gorsza. TVP Kury przynajmniej ktoś oglądał. Była jakimś punktem odniesienia wypełniając - przynajmniej częściowo - rolę organizatora debaty publicznej w Polsce. Także i dla tych, co się w opozycji do „TVPPiS” budowali.
TVP w czasach tzw. „czystej wody” (niespełniona jak dotąd obietnica gospodarza „19.30” Marka Czyża) nie tylko jest bardzo stronnicza - z czym nikt nawet dziś w zasadzie nie polemizuje. Ale chyba jeszcze gorsze jest to, że obchodzi to już tylko nielicznych. Większość zaś reaguje na poczynania publicznego nadawcy wypranym z wszelkiej nadziei gestem wzruszenia ramion.
Rafał Woś