Wreszcie nadszedł ten szczęsny czas. Czas wiktorii. Czas upadku reżimu belwederskiego i jego ponurego patrona. Czas, w którym ludzie z wojskowej bezpieki, najgorliwsi przyjaciele Moskwy i filary triumwiratu III RP trzęsą portkami, bo wiedzą, że ich dni są policzone. Mimo rozlicznych fałszerstw i aktów zamordyzmu politycznego, które przez niemal dekadę paraliżowały możliwość wyrażenia i spełnienia woli wolnych Polaków - udało się. Kluczem do tego niewytłumaczalnego sukcesu była, bez żadnych wątpliwości, postać rodzimego Winstona Smitha. Człowieka, który poważył się dokonać myślozbrodni i rzucił wyzwanie państwu Wielkiego Brata i Średniej Siostry. To on potrafił oprzeć się zakusom Partii Wewnętrznej. To on potrafił pokonać medialnych zamulaczy z Partii Zewnętrznej. To on wyprowadzi naród z Oceanii roku 1984/2015 i to on powiedzie nas - skazanych na rolę proli - ku Ziemi Obiecanej. To, że kończy się najtragiczniejszy, posmoleński okres w naszych dziejach, cieszy. Niepomiernie. Ale i zmusza do stawiania pytań. Może na początek tych ze słynnej formuły Marcusa Fabiusa Quintilianusa. Kto? Co? Kiedy? Gdzie? Dlaczego? Jak? Kto podjął decyzję o odsunięciu od władzy Jednego z Najgroźniejszych Funkcjonariuszy Zła? Co takiego się stało, że ruskie serwery nie przeszkodziły w przemianie oblicza tej ziemi? Kiedy Układ zacznie kontratak przy pomocy skrytobójczych mordów przebranych za seryjnego samobójcę? Gdzie podziewa się człowiek, który uczestniczył w pseudozamachowej prowokacji, na którą Naród, na szczęście, nie dał się nabrać? (i nikt nie zamydli nam oczu opowieściami, że go wypuszczono z aresztu i wrócił do domu, bo doskonale wiemy, jak jest!). Dlaczego rozstrzygnięcie wyborcze tak łatwo przyjęto na Kremlu, jeśli to stamtąd wyszedł projekt zamachu smoleńskiego? Jak wytłumaczyć wszystko, co mówiliśmy przed wyborami o tym, że na pewno zostaną sfałszowane, a Układ nie dopuści do naszego zwycięstwa? Nie przyjmuję łatwych odpowiedzi. Nie wierzę w to, że oddziały szturmowe armii prezesa były w stanie przypilnować uczciwości wyborów. Bo skądinąd wiem, że szturmowcy nie dotarli do dobrych kilku tysięcy komisji. Coś musiało się stać. I kiedyś dowiemy się co. Kiedyś... ----- *dziękuję blogerom za cytaty i inspirację. Są dla mnie nieocenionym źródłem PRAWDZIWEJ wiedzy.