Posłanka Gronkiewicz - Waltz wymachuje broszurą Kaczyńskiego, przeliczając, ilu śmiertelnie chorych w hospicjum można by utrzymać za koszt jej wydania. Szkoda, że nikt nie przeliczył, skoro już tak się bawimy, ilu śmiertelnie chorych mogłaby utrzymać ona sama za cenę swojej koafiury i kiecki. W odpowiedzi poseł Ziobro wyciągnął zarzuty przeciwko posłowi Schetynie ze starego Newsweeka. No to platformersi znaleźli zdjęcie, na którym desygnowanemu na premiera posłowi Marcinkiewiczowi wygląda zza ramienia były poseł Styczeń, a na Styczniu ciążą zarzuty, z których niech się w takim razie Marcinkiewicz wytłumaczy. Na to chłopcy z PiSu urządzili pikietę żądając, żeby Tusk wytłumaczył się, dlaczego nie ujawnił dotąd swojej teczki. Na pikietę chłopców z PiS-u pod Instytutem Pamięci Narodowej chłopcy z Platformy odpowiedzieli pikietą pod warszawskim sądem, gdzie akurat odwoływała się pielęgniarka wylana z pracy przez Kaczyńskiego za to, że potraktowała pacjentkę po chamsku (co, zgódźmy się, jest przecież w polskich szpitalach normą), i miała tylko akurat tego pecha, że pacjentka okazała się krewną prezydenta miasta. Młodzież z PiS przyszła na pikietę z transparentami odmawiającymi Tuskowi uczciwości, młodzież z PO z transparentami oznajmiającymi, że rządy Kaczorów to koniec demokracji. Tyle, z grubsza, wydarzeń kampanii wyborczej z jednej tylko środy. Aż strach, co będzie w czwartek. Ale przecież świat kończy się w niedzielę i nie ma nic ważniejszego niż to, kto zasiądzie w Belwederze. Potem - choćby potop. Można w kilka dni zniweczyć szanse na jakieś ułożenie koalicji rządowej na następne cztery lata, bo kto by myślał o następnych czterech latach, skoro świat skończy się wynikiem wyborów prezydenckich. Można napleść najgorszych socjalnych bzdur, bo kto by się troszczył o ich spełnianie, kogo by martwiło, że niebawem Polactwo, oszukane i wkurzone, zacznie tego, kogo w niedzielę wybierze, żywiołowo nienawidzić - przecież na tych wyborach świat się kończy. Nie ma nic ważniejszego, niż zahaczenie stołka w Belwederze. A potem jakoś to będzie. Rafał A. Ziemkiewicz