W jednym z miast wschodniego Mazowsza w czasie wojny mieszkała sobie Rodzina. Niespecjalnie bogata, ale na tyle zamożna, by zatrudniać kilkunastoletnią dziewczynę "do wszystkiego". Żydówkę - Esterę. Pan domu był granatowym policjantem, jeden z synów walczył w partyzanckich oddziałach Narodowych Sił Zbrojnych. Gdy w mieście rozeszła się wieść, że lada dzień zostanie zlikwidowane tamtejsze getto, do Rodziny przyszedł ojciec Estery, błagając o ratunek dla córki. W czasie wywózki Żydów z getta policjantowi udało się wyciągnąć Esterę z tłumu. Przez następne trzy lata Żydówka ukrywała się w skrzyni na strychu. Wieczorami schodziła na dół, jadła wspólnie z Rodziną kolację. Doczekała do nadejścia Armii Czerwonej. Po wojnie jeszcze przez kilka lat mieszkała z Rodziną. Powszechnie wiedziano, że jest ocalałą z Holocaustu Żydówką, nikt nie okazywał jej z tego powodu wrogości, nikt nie szykanował. Swą wybawicielkę (której syn NSZ-owiec zginął w jednej z partyzanckich potyczek, drugi - żołnierz Ludowego Wojska został zabity razem z generałem Świerczewskim pod Baligrodem) nazywała ,,Matką". I pewnie zostałaby w Polsce, gdyby nie poznany tu rodak, który marzył o wyjeździe do Izraela. Estera wyszła za niego za mąż, razem wyjechali do Jerozolimy. Takich ,,zwyczajnych" historii - jak ta zaczerpnięta z dziejów mojej rodziny - w ,,Strachu" nie znajdziemy. U Grossa wszystko przesiąknięte jest czarnymi i ponurymi barwami antysemityzmu ,,powszechnego" i ,,wszechobecnego". Nie chcę oskarżać go o cynizm. Myślę raczej, że bardzo chciał napisać książkę wyrazistą i jednoznaczną. Książkę, która nie będzie jedną z wielu. Książkę, która kontrowersyjnymi tezami sprowokuje do dyskusji i nie przeminie niezauważona. Ta chęć kazała mu porzucić starą zasadę, która przyświecać ma historykom. Zasadę pisania ,,sine ira et studio" - bez gniewu i upodobania, zawziętości. Gross ma w sobie i osobisty gniew i upodobanie - do bycia efektownym, bo - jak sam przyznaje - uwielbia rozgłos, szum i wrzenie, jakie towarzyszy jego kolejnym publikacjom. ,,Strachem" na pewno udało mu się to osiągnąć. Warto było tę książkę w Polsce wydać, bo myślę sobie, że dyskusja, którą sprowokuje, na pewno nam nie zaszkodzi. To, że antysemityzm tlił się i wciąż tli w wielu środowiskach, jest smutną prawdą. O spojrzeniu Polaków na Holocaust, u wielu polskich autorów można przeczytać straszliwie smutne passusy, pogrom kielecki - nawet jeśli był prowokacją - na pewno trafił na bardzo żyzną glebę, a antysemicka kampania post-marcowa też nie odbyła się w próżni. Warto - nawet wyjaskrawiony i wyczerniony ,,Strach" poznać, bo czasami warto uświadomić sobie, że dzieje naszego kraju, nie składają się wyłącznie z czynów heroicznych, pięknych i wzniosłych. k.piasecki@rmf.fm Konrad Piasecki