Przemówienie Mateusza Morawieckiego odnotowała większość wielkich światowych serwisów, komentowała ogromna ilość światowych mediów. Nawet przy całym szacunku dla tego jednego z najważniejszych dla politycznych przemówień miejsca na świecie, coś musiało paść takiego, że uznano to za istotniejsze, niż tylko opinię jednego z europejskich liderów. Morawiecki oczywiście mówił o konieczności pomocy Ukrainie i tym, że broni ona europejskich wartości przed Putinem - Hitlerem. To prawda, ale czy to konserwatywny "Washington Post", czy niemieckie państwowe Deutsche Welle, a także inne światowe media, za najważniejsze uznały słowa o Unii Europejskiej. "Premier Polski ostrzegł w poniedziałek, że w Europie mogą wybuchnąć bunty, jeśli Unia Europejska, której członkiem jest jego kraj, zamieni się w 'superpaństwowy rząd', który ignoruje różnice narodowe" - pisał ten pierwszy dziennik. Spuścizna RWPG Reakcja na słowa Morawieckiego świadczy o jego wyjątkowej - jak na polskiego polityka - międzynarodowej sile. Ale też o tym, że to, co mówił zacznie być mówione coraz częściej. Przecież do niedawna nie było wolno. Każdy, kto wygłaszał podobne opinie, lądował w garnku z frustratami i eurosceptykami. Le Penem, różnymi faszystami, dawnym Romanem Giertychem. Nie wolno było też powiedzieć tego, że Europa odarta ze swojej przeszłości, tradycji, chrześcijańskiej kultury, traci swoją unikatową ofertę i tożsamość. Bo obrażało to inne kultury i było traktowane, jako szowinizm. A w końcu, nawet uniwersytet w Heidelbergu staje się zwykłym miejscem, jeśli pozbawić przeszłości. Nie wolno było powiedzieć, że międzynarodowe struktury nie powinny narzucać swojej woli siłą demokratycznym rządom i poszczególnym państwom. A ostatecznie mamy mandat by to mówić, bo już to w Polsce ćwiczyliśmy w postaci Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej i Układu Warszawskiego. W dodatku za takimi strukturami zawsze kryje się jakiś narodowy hegemon dominujący pod płaszczykiem internacjonalizmu resztę. Dwa modele relacji To dość charakterystyczne, że Morawiecki zwrócił uwagę na ponad tysiącletnią historię relacji polsko-niemieckich. Język rzadki w ustach polityka naszej rządzącej prawicy. A w końcu tak naprawdę nasza przeszłość to dwa modele. Jeden zapoczątkowali sascy i brandenburscy margrabiowie i wyrażał się w późniejszym pojęciu "Drang nach Osten" - marszu na wschód, czasem z otwartą przyłbicą, czasem pod płaszczykiem niesienia kaganka oświaty. Drugi to współpraca, wymiana kulturowa, wspólne tworzenie miast, pokojowe, sąsiedzkie współżycie. Naszą historię wypełnia jeden i drugi model. Morawiecki przypomniał wczoraj o tym drugim. Ale by był on możliwy, obie strony muszą wyzbyć się poczucia wyższości i dydaktyzmu - muszą dać innym żyć jak chcą. Polacy nie mogą chcieć meblować Niemcom kuchni, a oni na siłę uczyć nas porządków na podwórku. Nie jest tak, że w Niemczech nie ma intelektualistów czy polityków rozumiejących to, ale jest ich wciąż za mało. W dodatku, są zepchnięci na margines w związku z ideologiczną ofensywą liberalnej lewicy chcącej cały świat gwałtownie ukształtować pod swoje wyobrażenia i teoretyczne pomysły. Morawiecki liderem przyszłej zmiany Do tanga trzeba dwojga. Być może w Heidelbergu Mateusz Morawiecki zasiał ziarno. Nie da się ukryć, że mam nadzieję, że tak się stało. Ewidentnie także ma on nadzieję, że Polska będzie liderem przyszłej zmiany. Ba, więcej, że on sam będzie tym liderem. I na to ma szansę. Ale istnieje kilka przeszkód, na które polski premier ma umiarkowany wpływ. Po pierwsze, to działania części naszych elit politycznych świadomie niszczących wizerunek Polski. Żaden inny europejski kraj, a może i żaden w ogóle, nie ma swojej europosłanki Janiny Ochojskiej wymyślającej masowe zbrodnie rzekomo popełniane przez państwo, które reprezentuje. Takich osób jak wymieniona podwładna Donalda Tuska jest dziś legion, pełnią rolę europosłów, parlamentarzystów, są aktorami, reżyserami, pisarzami, czasem noblistkami, są anty-ambasadorami naszej kultury i społeczeństwa. Po drugie, to fatalny stan naszej legislacji. Politycy PiS skupieni są na awanturach wokoło kilku instytucji sądowniczych, tak samo zresztą jak instytucje Unii Europejskiej z nimi walczące. Tymczasem gąszcz niejasnych przepisów, dowolność interpretacji, powolność i zła jakość sądów, są zmorą nas obywateli, ale też inwestorów i ludzi chcących zmieniać rzeczywistość. Polska jednak nie takie problemy w swojej historii najnowszej przezwyciężyła, więc może i tego przezwyciężenia doczekamy. Europa zamiast utopii Charakterystyczny jest jeszcze jeden element heidelberskiego przemówienia. Ci, którzy dziś krytykują kierunek, w którym zmierza Unia, zresztą wielu jej zwolenników też, bardzo często wieszczą kres całej Europy. Staruszka ma zostać pogrzebana przez dynamiczniejszych Azjatów, ekspansywnych Afrykańczyków, inne kultury: Islam, czy lewicowe wykorzenienie. Morawiecki zwrócił uwagę na to, że nie musi tak być. Wielkie mocarstwa przeżywały kryzysy, a mieszanka, którą stworzył nasz kontynent jest unikatowa i wyjątkowa. Wciąż dla wielu ludzi bardzo atrakcyjna, także dla dziesiątek milionów Ukraińców. Wystarczy pożegnać się z ideologią i utopią, a zwrócić w stronę doświadczenia i tradycji.