Sprawa jednak szybko nabrała własnego rozpędu, aż całą Europę, jej media i instytucje ogarnął amok. Od tygodni trwa wyliczanie, ile razy gdzie lądował kiedyś jakiś amerykański samolot. Przy czym dziwnym trafem miejsca, gdzie takich lądowań było po kilkaset, nie wzbudzają żadnych podejrzeń, natomiast dwa czy trzy lądowania w pobliżu ośrodka szkoleniowego wywiadu na Mazurach świadczyć mają o Bóg jeden wie jakich ciemnych konszachtach. W ogóle fakt, że CIA rozbija się swoimi samolotami po świecie, nie deklarując oficjalnie ładunku i celu przeznaczenia, zakrawa, jeśli śledzić tę medialną eurohisterię, na straszliwy skandal. Ba, skandalem jest w ogóle fakt, że USA posiadają jakieś tajne służby i że posługują się nimi, prowadząc wojnę z islamskim terroryzmem. Zastanawiam się, kiedy za straszny skandal zostanie uznany fakt, że w ogóle Amerykanie ośmielają się prowadzić jakąś wojnę z islamskim terroryzmem poza swoim terytorium. Chyba niedługo. Bo jakoś władze Europy nie wykazują specjalnej ciekawości, co, skąd, dokąd i w jakich ilościach transportuje na naszym kontynencie Al-Kaida. Tropienie powiązań i szlaków przerzutowych terrorystów, w przeciwieństwie do samolotów CIA, nie spędza Francuzom, Belgom czy Niemcom ani trochę snu z powiek. Być może dlatego, że muzułmanom w ogóle się nie opłaca narażać. Liczba samochodów, palonych we Francji przez muzułmańską młodzież, wróciła do normy - około setki każdej nocy - można więc odetchnąć radośnie, że problem został rozwiązany. Na jakiś czas. Więc lepiej nie prowokować. Mniej więcej w taki sam sposób proponowali władcy Europy rozwiązać problem Sadama Husajna i islamskiego terroryzmu. A Amerykanie ich światłe rady zignorowali. No to niech mają - za karę Europa będzie tropić ich tajne służby i ujawniać w gazetach, na użytek Bin Ladena, wszystkie ich tajemnice. A jeśli przy tej okazji da się jeszcze dokopać niewdzięcznej Polsce, która nie chce siedzieć cicho, gdy unijne potęgi zabierają jej kasę, to tym lepiej. Rafał A. Ziemkiewicz