Pamiętacie państwo, jak Józef Oleksy nazwał wyrok sądu lustracyjnego "farsą"? Ach, jak PiS trząsł się wtedy z oburzenia. Na głowę Oleksego sypał gromy, a bliska braciom Kaczyńskim fundacja lus et Lex, w której rej wiódł obecny Rzecznik Praw Obywatelskich, składała doniesienia do prokuratury dowodząc, że "naganność tego rodzaju niespotykanego zachowania jest tym większa, że dopuściła się go osoba sprawująca ważny urząd publiczny w obecności środków masowego przekazu". Minął rok z małym okładem. Ta sama sędzia, której tak bronił przed zniewagami Oleksego PiS, wydaje wyrok na Zytę Gilowską. Osoba sprawująca ważny, a nawet najważniejszy urząd publiczny, w obecności środków masowego przekazu, urządza sądowi małe, acz publiczne biczowanie. Połajanka podważająca sędziowską niezawisłość nie omija rodzinnych korzeni, choć nie stawia kropki nad i... Łajający z tryumfalną miną odchodzi, jego otoczenie nieporadnie tłumaczy, że niekoniecznie chodziło o ojca z "Trybuny Ludu", że może raczej o wspólne studia albo orzecznictwo w sprawach karnych, brat łajającego - też zresztą sprawujący ważny publiczny urząd - następnego dnia mówi, że "czasem zdarzają się takie sytuacje, że trzeba powiedzieć prawdę". Politycy PiS biją brawo, fundacja Ius et Lex milczy... Żeby było jasne: nie uważam, że sądy są święte, że nie mogą podlegać krytyce, że ich wyroki są bezdyskusyjne, niczym dogmaty wiary. Ale mało co tak mną wzdraga, jak sugerowanie, że ktoś jest "rodzinnie skażony" albo "środowiskowo naznaczony". Uważam, że prezydent kraju wygłaszając takie tezy - mówiąc delikatnie - rażąco obniża standardy dyskusji publicznej. Na domiar złego, ten sam prezydent, w tym samym czasie, ze spokojem ducha, obwieszcza ustami swego rzecznika, że "raczej nie wchodzi w rachubę" wykonanie prawomocnego wyroku, który nakazuje mu przeproszenie Mieczysława Wachowskiego. A dlaczego? "Bo to była szczególna sytuacja i szczególny proces". Toż to żywcem "Sami swoi"! Tryumf tezy starej Pawlakowej - sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie! Już wyobrażam sobie te tłumy sądowych bywalców, którzy po przegranych procesach będą mówili, że ich sprawa też była szczególna, a wyroku wykonywać nie zamierzają. Tyle, że im uchylić się od egzekucji prawa tak łatwo pewnie nie będzie. Bo żeby sprawiedliwość była po "naszej stronie", trzeba mieć za sobą i Prawo i Sprawiedliwość. Konrad Piasecki, RMF