Najpierw będą to wybory do Parlamentu Europejskiego, tuż po opuszczeniu Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię. Sposób w jaki dokona się brexit może mieć znaczący wpływ na głosowanie Europejczyków w majowych wyborach. Niektórzy komentatorzy uważają, że kończące kadencję władze Unii powinny postępować wobec Brytyjczyków dobrotliwie, bo inaczej utwierdzą wielu i tak już eurosceptycznych wyborców w przekonaniu, że Unia to system nieprzychylny ambicjom i woli społeczeństw poszczególnych państw. Ale zgoda na rozwiązania pozwalające opuścić Unię i zachować przywileje państw członkowskich byłaby demoralizująca i tworzyła niebezpieczny precedens. Wielu innych Europejczyków zastanowiłoby się po co płacić za członkostwo w klubie, z którego dobrodziejstw można korzystać opuściwszy go. A prognozy przewidują, że w Europarlamencie będzie i tak więcej niż kiedykolwiek przedstawicieli partii i ruchów przeciwnych integracji. W sytuacji, gdy w skali globalnej zaostrza się konfrontacja dotychczasowego amerykańskiego hegemona z chińskim pretendentem do roli światowego supermocarstwa, są w Europie - także w Polsce - tacy, którzy uważają, że można zachować swoją chatę z kraja, nie zważając na to, że jedynie zjednoczona Europa jest w stanie odegrać jakąkolwiek rolę w kształtowaniu nowego ładu światowego. Inaczej zostanie on ukształtowany bez Europejczyków i niekoniecznie uwzględni ich kulturową specyfikę, tradycję, styl życia czy aspiracje. Mrzonki o samodzielności są wytłumaczalne w przypadku Brytyjczyków, wciąż pamiętających o imperialnej potędze swojego państwa, czy Włochów, dumnie obnoszących się z dziedzictwem imperium rzymskiego, byłyby też zrozumiałe w przypadku Niemców, dysponujących największym potencjałem demograficzno-ekonomicznym (choć oni akurat ciągot separatystyczno-izlolacjonistycznych nie okazują tak licznie jak inni). W przypadku Polaków to graniczy z obłędem: mając za sąsiada neoimperialną i agresywną Rosję, dystansować się od Unii Europejskiej i odżegnywać od jej dalszej integracji, popierając wizję kontynentu rozczłonkowanego na samodzielne (niepodległe) państwa narodowe, to godzić się na rozgrywanie partykularnych interesów przez najsilniejsze z nich, do których Polska się nie zalicza i żadnymi rojeniami o Międzymorzu nie dołączy. Nic dziwnego, że Rosja robi wszystko (także poprzez internet), aby wspierać dezintegracyjne tendencje w Europie i jej rozczłonkowywanie na poszczególne państwa, licząc na rozgrywanie osobnych partii z poszczególnymi słabszymi od siebie, a nie wielokrotnie silniejszą Unią Europejską. Przed tegorocznymi (tak, już tegorocznymi) wyborami w Europie rosyjskie służby i agencje oraz ich funkcjonariusze będą więc pracować na pełnych obrotach. W rozpoczynającym się roku przypada 30. rocznica innych wyborów decydujących o przyszłości Polski i Europy. Tego samego dnia, 4 czerwca 1989 roku, rozstrzygały się także losy Chin. W Polsce dokonała się pełna transformacja, zarówno ekonomiczna, jak polityczna, wyznaczająca innym krajom komunistycznym ścieżkę odchodzenia od tego systemu. Chiny poszły drogą liberalizacji gospodarczej, przy zachowaniu politycznego autorytaryzmu. Niektórym, także w Polsce, osiągnięcia na tej drugiej drodze wydają się atrakcyjniejsze, a chińskie aspiracje godne zazdrości, stąd poparcie dla autorytarnych metod rządzenia państwem. Jesienią (o ile prezes nie przyspieszy) będziemy wybierać: liberalizacja gospodarcza i polityczna czy autorytaryzm władzy czerpiącej wzory z PRL. Szczęśliwego nowego roku i trafnych wyborów (nie tylko politycznych)!