Wyrąbywanie ścieżki nowej politycznej poprawności przy pomocy kar, listów, napomnień i nagan było - jak mawia stary rosyjski dowcip - i śmieszne, i straszne. Przyznaję - moja wrażliwość na pokpiwanie z Radia Maryja nie jest szczególnie wyostrzona. Przyznam też, że kiedy słuchałem Kazimiery Szczuki parodiującej programy "podwórkowych kółek różańcowych", szczerze się uśmiałem. Gdy dowiedziałem się, że ta parodia dotyczyła niepełnosprawnej dziewczynki, było mi do śmiechu znacznie mniej (i mam poczucie że p. Szczuce też). Ale już w ogóle straciłem ochotę do żartów, gdy Rada przysoliła Polsatowi drakońską karę za tę wypowiedź. Bo naprawdę nikt w tym kraju nie ma obowiązku: po pierwsze - wiedzieć, kim jest autorka programu o kółkach różańcowych, po drugie - cenzurować - nawet niezbyt eleganckich, ale nie naruszających prawa wypowiedzi, po trzecie - martwić się, czy za emisję tychże wypowiedzi nie będzie musiał słono płacić. Ale Rada na karze dla Polsatu nie poprzestała. Ledwo postawiła pod pręgierzem jedną stację, wzięła się za drugą. Radio Tok FM zostało srodze obsztorcowane za to, że w audycji na żywo jakiś słuchacz śmiał zażartować (owszem w niezbyt wyrafinowany sposób) z Pana Prezydenta. Rada łaskawie nie kazała radiu płacić za grzechy, ale niechże się takie naigrawanie powtórzy.... Szacowni Radowicze nie dość, że zachowują się z surowością Drakona, to - nie wiem czy celowo, czy nie - stawiają przed polskimi mediami nie lada wyzwanie. Wyobraźmy sobie bowiem, że prezes X powie o pewnej publicznej instytucji, że to "najbardziej antypaństwowe grono mędrców", albo oskarży jedną z partii politycznych, że "jest organizacją przestępczą, a jej poprzedniczka była tworem KGB". Prawda, że możemy wyobrazić sobie, że prezes X tak powie? Musimy się nieco wysilić, ale uznajmy, że to jednak możliwe. I co wtedy zrobić ma dziennikarz? Gdyby trzymać się drogi, którą wytycza Rada, to po takich wypowiedziach prezesa dziennikarz musiałby szybko wymazać je z pamięci własnej i urządzenia, na którym je nagrał. I broń Boże nie wspominać, że takie słowa padły. Bo wszak krytykowanie i wyszydzanie instytucji państwowych, można uznać za "propagowanie postaw i poglądów sprzecznych z dobrem społecznym" (ustawa surowo tego mediom zabrania), a cytowanie oskarżeń o związki agenturalne i przestępcze narażałoby stacje (w tej sytuacji stacje, a nie autora słów!) na pytanie o dowody... Mam wrażenie, że Radzie jakoś kompletnie pomyliło się, za co media i dziennikarze mogą odpowiadać. Za słowa własne - oczywiście. Za błędy, niedopatrzenia - takoż. Za publikowanie informacji nieprawdziwych i niepotwierdzonych - jak najbardziej. Za to tak - ale za to i tylko za to! Nie za słowa osób w mediach goszczących! Nie za przekazywanie wypowiedzi osób publicznych! Nie za wypowiedzi słuchaczy! Bo jeśli byłoby inaczej, to trzeba by czym prędzej odgrzebać krążące do dziś w internecie, równie słynne, jak głupie i wulgarne "trzy słowa do ojca prowadzącego" i srodze ukarać Ojca Dyrektora, który dopuścił do tego, by padły one na antenie jego rozgłośni. Konrad Piasecki - Panorama TVP2