Stawianie śmiałych, nawet głupich tez przez dziennikarzy, historyków i publicystów może być bolesne, może być niesprawiedliwe, może być drażniące. Ale stawianie na nogi dyplomacji i podrywanie się do boju przy każdej możliwej okazji przysporzy nam opinię przewrażliwieńców bez poczucia humoru i wyczucia tego, co naprawdę ważne. Od trzech dni trwa ogólnonarodowa dyskusja, czy i jak Polska powinna zareagować na wyemitowany w rosyjskiej telewizji film, zarzucający Polsce, że sprzymierzała się z Niemcami przeciwko ZSRR, usprawiedliwiający pakt Ribbentrop-Mołotow. Ostatnia wersja jest taka, że polski rząd raczej nie zareaguje w ogóle - co uznaję za słuszne, ale co bardzo ostro kontrastuje z dotychczasową polityką rzucania się w potyczki, ilekroć gdziekolwiek pojawi się coś, co nie przypada nam do gustu albo jest sprzeczne z uznaną przez Polskę wizją dziejów. Rosyjska gazeta napisze, że Polska myślała o sojuszu z Hitlerem - ślemy protesty. Prezenter londyńskiego radia pozwoli sobie na ironiczną uwagę o Auschwitz - ambasada żąda spotkania z dyrekcją BBC. Brukselski urzędnik napisze artykuł o Polsce w Unii Europejskiej - ambasador odpowiada pełnym oburzenia listem... Za sztandarowy przykład takiej właśnie nadmiernie wrażliwej polityki uważam wojowanie z jakimś głupawym spotem wyemitowanym w motoryzacyjnym i prześmiewczym brytyjskim programie motoryzacyjnym Top Gear. Nasyłanie na Jeremy'ego Clarksona polskiej ambasady w Londynie nadaje niepotrzebnego znaczenia czemuś, co spokojnie można by skwitować pobłażliwym uśmiechem. Są momenty, kiedy trzeba walić pięścią w stół, twardo żądać sprostowań, wyjaśnień i przeprosin. Protestujmy, gdy piszą o polskich obozach koncentracyjnych albo mylą ewidentnie i z krzywdą dla nas ważne fakty. Są jednak chwile, kiedy można sobie odpuścić walkę, wykazać się godnym podziwu spokojem i udowodnić, że jesteśmy ponad to. Polemiki z tezami publicystów czy popisami satyryków ani nie wystawiają naszemu zdrowemu rozsądkowi dobrego świadectwa, ani - obawiam się - nie skutkują. Kazachstan protestujący przeciwko popisom Borata wzbudzał śmiech i raczej utrwalał niż zamazywał gębę namalowaną mu przez Cohena vel Borata Sagdiyeva. Boję się, że Polska, żywo reagująca i polemizująca, przy pomocy swych dyplomatów, ze wszystkim, co niesprawiedliwego, niemądrego czy nieprawdziwego na nasz temat ukaże się gdzieś w świecie, wywalczy tyle co Kazachstan - czyli nic, albo mniej niż nic. Stara zasada sztuki tai chi mówi, że na pchanie należy reagować ustępowaniem, a na ciągnięcie - postępowaniem do przodu. Powinniśmy przyjąć ją i my. Na podobne - reagujmy podobnym. Na tezy historyków - tezami naszych, na publicystyczne popisy - prasowymi polemikami, na satyrę - wzruszeniem ramion. Ideałem takiej reakcji było promowanie naszego hydraulika w odpowiedzi na straszące inwazją polskich robotników, doniesienia francuskich mediów. Wykazaliśmy się poczuciem humoru, zyskaliśmy zainteresowanie mediów, sympatię i - w konsekwencji - rozbroiliśmy bombkę, która tykała pod..., no powiedzmy, że tradycyjną przyjaźnią polsko-francuską. Konrad Piasecki Zobacz również: Nowakowski: Duma i antycywilizacja Nowakowski: Ząb za wolność wybity Nowakowski: Danajowie i Putin 70. rocznica wybuchu II wojny światowej - RAPORT SPECJALNY