Od kilku dni roztrząsamy pytanie: poseł Grzegorz Braun, cynik szukający rozgłosu czy wariat? Zacznę od akcentu osobistego. W latach 80. dorabiałem do studiów pracą w szpitalu psychiatrycznym. Byłem tam sanitariuszem na pół etatu. Potrafię rozpoznawać (tak mi się przynajmniej zdaje) symptomy zaburzeń umysłowych. W mowie ciała, w sposobie mówienia posła Brauna jest coś głęboko niezdrowego. Skądinąd da się to także powiedzieć o kilku innych postaciach zaangażowanych w polską politykę. Logika ekstremizmu Nie wyklucza to wyrachowania, ale przejawiają je także paranoicy planujący swoje akcje rozprawy z nieodpowiadającym im światem albo właśnie szukania specyficznej sławy. Tu pojawia się pytanie do różnych partii o korzystanie z ludzi o skrzywionych psychikach. Braun ma za sobą bogaty szlak zdarzeń, które rzeczniczka Konfederacji nazywa jeszcze dziś "happeningami": od grożenia śmiercią pisowskiemu ministrowi zdrowia po zakłócenie wykładu o Holocauście połączone z demolowaniem sprzętu nagłaśniającego. Za wszystkie te akty gwałtu odpowiedzialność wzięła Konfederacja wystawiająca Brauna na listy poselskie. Skądinąd niektóre poglądy czy może raczej obsesje Konfederacji sprzyjają ekstremizmowi metod działania: wojna z przepisami pandemii czy uprzedzenia wobec innych narodów. Aczkolwiek ekstremizm nie jest monopolem jednego środowiska politycznego, do czego jeszcze wrócę. Zarazem nie wykluczam, że Braun, syn nienagannie wykształconej rodziny intelektualistów (jego ojciec to sławny reżyser teatralny), choć pogrążony w swoich obsesjach, może być równocześnie przez kogoś inspirowany. Ma bliskie związki ze środowiskami prorosyjskimi. Afera z atakiem na świece chanukowe w polskim parlamencie szkodzi reputacji Polski, bo przedstawia ją jako kraj szalejącego antysemityzmu. Kto na tym zyskuje? Łatwo zauważyć. Inne przejawy jego aktywności były wygodne dla liberalnej lewicy. Która mogła łatwo łączyć jego szaleństwo z całą prawicą. Tak jest zresztą i w tym przypadku. Nawet jeśli Braun zakłócił Tuskowi rytuał jego sukcesu, to zarazem sprawił mu prezent. Staje się on w oczach polskich elit i Europy najlepszym lekiem na antysemityzm. Nie sądzę, aby Braun na swoich obsesjach i swojej gwałtownej ekspresji był w stanie zbudować coś trwałego. Także i dlatego, że nie umie uprawiać normalnej polityki. Dla Konfederacji był jedynie maskotką, służącą przyciąganiu innych radykałów. Ta strategia ponosi na naszych oczach porażkę. Aczkolwiek warto pamiętać, że w klubie Konfederacji jest trzech innych posłów z ugrupowania Brauna o malowniczej nazwie Korona. Co powiedzieć o ludziach przyciągniętych do polityki przez kogoś takiego? Pytanie o Scheuring-Wielgus Polacy są gotowi basować Braunowi, wystarczy zajrzeć do internetu. Pojawiają się tam nonsensowne debaty. Antysemici potrafią się skrzykiwać. Argumenty teologiczne o satanistycznej naturze judaizmu są czystym nonsensem odrzucanym przez każdego poważnego księdza. Ale zyskują pewien poklask. Tyle że ludzie o takich przekonaniach niezdolni są do budowania czegoś konstruktywnego na samych uprzedzeniach. Jeden tylko argument obrońców Brauna warto by wziąć poważnie, co nie oznacza usprawiedliwiania czynu tego operetkowego ekstremisty. Przypomina się czasem w netowych wpisach, że Joanna Scheuring-Wielgus, która weszła do polityki z listy Nowoczesnej, a potem poprzez Wiosnę do Nowej Lewicy, zostaje właśnie wiceminister kultury. Posłanka była sądzona za dokładnie ten sam czyn, o który oskarża się teraz Brauna: o zakłócanie praktyk religijnych. W roku 2020 w ramach akcji Strajku Kobiet wtargnęła do kościoła św. Jakuba w Toruniu podczas mszy. Były transparenty, były wrzaski. Prawda świec nie gasiła, ale stosunek do religii był dokładnie ten sam. Niedobrze by się stało, gdyby tylko atak na religię mojżeszową pociągał za sobą prawne i moralne konsekwencje w Polsce. A jednak sąd uwolnił ją od kary. Ta pani jest skądinąd potwierdzeniem tezy, że każda za stron politycznego sporu w Polsce ma swoich ekstremistów. Boję się o polską kulturę, kiedy jakikolwiek jej segment będzie administrowany czy wspierany przez kogoś takiego. Nowy minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz kilka lat temu wyszedł ze spektaklu "Klątwa" w warszawskim Teatrze Powszechnym, bo uznał, że na scenie obraża się katolików. Jego zastępczyni jest za to poniekąd politycznie nagradzana, a w każdym razie nikomu w nowej koalicji jej niedawny czyn nie przeszkadza. Kto zawinił w Sejmie? Na koniec uwaga: PiS odwołuje się do tego incydentu, aby oskarżać nowe prezydium Sejmu, że "dopuściło do tego". Padają stwierdzenia, że marszałek Hołownia nadmiernie otworzył Sejm. Ale przecież dla Brauna nie trzeba go było otwierać, on jako poseł zawsze miał dostęp do każdego jego zakamarka. Rozumiem, że PiS ma żal o to, że jego przedstawicielki nie dopuszczono do prezydium Sejmu, a Konfederację z lekka kokietowano, kiedy napadała na poprzednich rządzących, między innymi ustami Brauna. Tyle że nie sądzę, aby tego posła trzeba było do czegokolwiek zachęcać czy ośmielać. Już bardziej przekonująco brzmi zarzut, że Hołownia zmienia obrady parlamentu w kabaret, w spektakl. Też mam wątpliwości wobec jego ekspresji wyniesionej z TVN-owskiego talent show, połączonej z wybujałym narcyzmem. Związek jednak między tą ekspresją a ponurą napaścią Brauna wydaje mi się naciągany. Poseł Konfederacji jest tak osobny w swoich uprzedzeniach, że, powtórzę, nikt nie musiał go do niczego zachęcać, a na pewno nie atmosfera na Wiejskiej. Choć kiedy wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty powiedział, że to zdarzenie pokazuje, do czego prowadzą podziały wśród Polaków, paradoksalnie miał odrobinę racji. Tyle że mógł mieć na myśli trochę co innego niż ja. Jemu mogło chodzić o postawienie całej prawicy, także tej pisowskiej, często bardziej proizraelskiej niż lewica, w cieniu podejrzenia. Ten wątek na razie pojawia się w mediach mainstreamu marginalnie, ale pojawić się może. Ja z kolei uważam, że klimat zmieniania polskiej polityki w jedną wielką apokalipsę zapewne sprzyja jej ogólnej radykalizacji. Kiedy całą wielonurtową prawicę wypycha się natrętną propagandą na margines polityki, kiedy zaczyna rządzić polityczna poprawność, dla Braunów robi się więcej miejsca. A lustrzanym odpowiednikiem ich ekscesów stają się ekscesy radykałów z lewicy. Takich jak pani Scheuring-Wielgus.