Jestem innego zdania - uważam, że Millerowi udało się poruszyć bardzo ważny problem, i niezależnie kto będzie rządził w Polsce za kilka lat, jaka partia będzie miała władzę, to będzie musiała zmierzyć się z niefunkcjonalnym i drogim systemem administracji. I że będzie skazana na rozpoczęcie dyskusji o administracyjnym podziale Polski i nad jej decentralizacją. Innymi słowy - hasło powrotu do 49 województw (może być ich i 30, do ścisłych liczb na tym etapie bym się nie przywiązywał) potraktowałbym jako ogólne stwierdzenie, za którym kryją się idee - taniej administracji, samorządności, decentralizacji, oraz zrównoważonego rozwoju. Obecnie jest bowiem tak , że rozwój odbywa się poprzez pompowanie pieniędzy w kilka metropolii, a reszta miast dogorywa. Ten pomysł, by Polska rozwijała się poprzez rozwój Warszawy, Poznania, Katowic, Wrocławia i Gdańska, kosztem innych, to pomysł Platformy Obywatelskiej. To idea rozwoju, w gruncie rzeczy, trzecioświatowa i dwudziestowieczna. Dziś w Europie dominuje model rozwoju zrównoważonego, w którym część urzędów wyprowadzonych jest ze stolic, właśnie do mniejszych miast, i zamiast rozwijać miasta-molochy, próbuje się aktywizować mniejsze ośrodki. To ma sens! Życie w metropoliach jest drogie i uciążliwe. Mniejsze ośrodki, przytłoczone wielkim bratem usychają (z takiej Częstochowy wybyło w ostatnich 15 latach - 20 tys. mieszkańców), i popadają w niepotrzebne kompleksy. Dlaczego więc tego nie zmienić? Zerknijmy jak ten dylemat - rozwijać się poprzez metropolie czy w ramach modelu zrównoważonego rozwoju - rozwiązały Niemcy. Kraj bogaty, w którym wygodnie się żyje. Otóż tam urzędy federalne często mieszczą się w miastach, które nie są nawet stolicami landów. Np. Trybunał Konstytucyjny znajduje się w Karlsruhe, Federalny Urząd Statystyczny w Wiesbaden, Federalna Agencja Pracy w Norymberdze, Federalny Sąd Pracy w Chemnitz, Federalny Instytut Fizykalno-Chemiczny w Brunszwiku, Federalny Urząd Transportu w Flensburgu, A Archiwum Bundswehry w Fryburgu. O siedzibie wywiadu nie wspomnę. W Polsce te wszystkie instytucje mieszczą się w Warszawie! Czy ma to sens? Cóż szkodziłoby na przykład, by Trybunał Konstytucyjny przenieść do Krakowa albo do Łodzi? Nawet w scentralizowanej Rosji Sąd Konstytucyjny mieści się w Sankt Petersburgu! Więc w haśle "49" widzę też czytelną ideę jak najbardziej wartą przemyślenia i zrealizowania - decentralizacji najważniejszych urzędów. Naprawdę, w dobie internetu nic to nie przeszkadza. A dzięki temu Polska może oszczędzić sporo grosza (bo życie poza Warszawą jest tańsze) i aktywizować inne ośrodki. Zastanówmy się też poważnie nad kosztami dzisiejszej administracji wszystkich szczebli, oraz nad samymi powiatami. Ile to kosztuje i czy ma sens? Jakiś czas temu, w pierwszej połowie roku 2013, miała miejsce w Sejmie konferencja poświęcona efektom reformy administracyjnej Jerzego Buzka, czyli reformy powiatowej. Była ona miażdżąca dla dzisiejszej Polski. Media pisały o niej tak: "Po piętnastu latach od powstania, co czwarty powiat nie spełnia założeń reformy z 1999 roku. Część jest za mała, a wszystkie istnieją tylko dzięki subwencjom i dotacjom. Ich zadłużenie sięgnęło 10 mld złotych. Zwłaszcza w tych mniejszych koszt utrzymania biurokracji przekracza 100 złotych na mieszkańca. Jednocześnie część powiatów nie spełnia podstawowych zadań, jakie postawili przed nimi twórcy reformy samorządowej" Materiały z konferencji, mówiąc delikatnie, dają wiele do myślenia. Polska powiatowa jest zadłużona i zadłuża się na potęgę. W przeliczeniu na mieszkańca, zadłużenie powiatów w roku 2009 wynosiło blisko 164 złote, ale już w 2011 ponad 250 złotych. W powiatach pracuje blisko 50 tysięcy urzędników, a każdy z nich zarabia średnio 4 tysiące złotych. W przypadku części powiatów, każdy z mieszkańców płaci rocznie na urzędnicze pensje nawet ponad 100 złotych. Powiaty, nie dość, że są kosztowne, to nie są w stanie utrzymać się samodzielnie. Ich dochody w ponad 70 procentach to transfery z budżetu centralnego. "Powiatom brakuje pieniędzy nie tylko na rozwój i inwestycje, ale nawet na utrzymanie istniejącej infrastruktury - czytam w relacji z konferencji . - W wielu miejscowościach Polski powiatowej likwidowane są poczty, dworce kolejowe, kina, szkoły, ośrodki zdrowia czy biblioteki. Od ubiegłego roku zlikwidowano około 700 szkół. W najbliższych latach zamknięciem zagrożonych jest aż 5 tysięcy placówek". Komu więc w takiej sytuacji potrzebne są powiaty? Rozumiem, że pracujących w powiatowych urzędach urzędnikom. Ale czy to jest powód, by akceptować ten stan rzeczy? Gdy Miller powiedział, że warto rozważyć ideę 49 województw, był wielki śmiech, że marzy mu się powrót do Polski Gierka i tamte rozwiązania. Rozumiem tę metaforę, sam bym ją powtarzał, gdybym chciał obśmiać ideę 49. Ale przecież gdy popatrzymy jak wygląda obecna Polska, to aż się prosi zapytać - koledzy, czego bronicie? Polski scentralizowanej, gdzie co istotne jest w Warszawie? Polski powiatów, które stać jedynie na utrzymanie urzędników? Przecież to, wypisz-wymaluj, Polska Gomułki! Dlaczego więc bronicie Polski Gomułki? Myślę zresztą, że jest gorzej - bo Gomułka przy wszystkich swoich wadach, był oszczędny, a obecny system jest hulaszczo rozrzutny. Liczba urzędników administracji centralnej jest dziś większa niż przed reformą Buzka! A do tego mamy administrację samorządową , w której pula etatów wzrosła ze 186 tys. Do 308 tys. ! I, uwzględniając obecne ceny, okazuje się, że 49 województw kosztowało Polskę 60 proc. tego, ile kosztuje nas dzisiejsze 16 województw. Nie mam złudzeń, Platforma obecnego systemu nie ruszy, ona w nim się zasiedziała, to jej narzędzie podjadania kraju. Nie ma też wątpliwości, że każdą krytykę obecnego systemu wyśmiewać będzie armia klakierów. Trudno! Jako urodzony optymista wiem, że w końcu przyjdzie refleksja, że nie stać nas na coś, co jest drogie, i co źle działa. I wtedy nastąpi wielka zmiana. Robert Walenciak