Dziś "Rzeczpospolita" i "Gazeta Wyborcza" zgodnie protestują przeciwko określeniu "polskie obozy koncentracyjne" i wzywają do wytaczania oszczercom procesów. Lepiej późno niż wcale - ale teraz będzie znacznie trudniej. Bezczelność eurodeputowanego Cohn-Bendita oraz sekundujących mu socjalistów francuskich i niemieckich ma się bowiem do czego odwołać. Podobnie, jak odwołuje się norweski wpływowy dziennikarz, od tygodni toczący z nami prywatną wojenkę. Ja przecież tylko odwołuję się do historycznych źródeł - powiada on, garściami czerpiąc z licznych pseudonaukowych opracowań o "polskich nazistach". To nic, że w tej makulaturze nie ma słowa prawdy. Jest ona powszechnie dostępna w zachodnich bibliotekach i księgarniach, cytują z niej dziennikarze i w ogóle uważa się antypolskie oszczerstwa za wiarygodne źródła - bo nikt ich przecież nigdy nie oprotestował. A zwłaszcza nie zrobili tego sami Polacy. I tu leży pies pogrzebany! Gdy trzeba było reagować, robić szum, wytaczać procesy, nie popuszczać - polskie "elity opiniotwórcze" milczały, sprzeciw zachowując na "antysemitów", którzy wywlekaniem antypolonizmu "jątrzyli" i "narażali na szwank" stosunki polsko-żydowskie. Teraz mamy skutki. Rafał A. Ziemkiewicz z cyklu "A nie mówiłem?"