W lepszych dla naszej cywilizacji czasach oba narody mogłyby się wyleczyć z własnych traum. Polacy przemyśleć własne błędy, Ukraińcy własne. Czasy nie są jednak najlepsze, chrześcijaństwo i oświecenie upadły, wraca plemienna dzikość (pod krzyżem, pod symbolami laicyzacji, ale to już tylko idole, totemy różnych "baniek", a nie znaki uniwersalnej religii czy uniwersalnego rozumu). "Polityki historyczne" wszystkich narodów znów polegają na poszukiwaniu błędów i zbrodni sąsiadów, a nie na przemyśleniu błędów i naprawianiu zbrodni własnych. Dzieje się tak w Polsce, na Ukrainie, w Rosji, w Izraelu, w Palestynie, w Niemczech (tam w rytmie sondaży pokazujących wzrost poparcia dla AfD). "Pedagogikę wstydu" (w jej najgłupszych, najbardziej ideologicznych przejawach słusznie kiedyś nazwaną i krytykowaną przez Piotra Zarembę) zastąpiła pedagogika bezwstydu, z którą Piotr Zaremba niestety nie polemizuje z podobnym zacięciem. Krótka chwila współczucia Polaków dla Ukraińców W momencie rosyjskiej agresji na Ukrainę zadziałało jednak przez chwilę najprostsze współczucie. Naród znający Katyń mógł zrozumieć Buczę. Naród znający bombardowanie Warszawy mógł zrozumieć mieszkańców Kijowa. Miłość trwała przez chwilę, nie wytrzymała (jak wiele innych miłości) testu codziennego współżycia. Nastroje się pogorszyły, wróciła dawna nieufność. Na tym końcu miesiąca miodowego bez trudu żerują rosyjskie i lokalne trolle. Zatem nie wierzyłem w miłość narodów (w ogóle nie ufam uczuciom tak wielkich i skomplikowanych ludzkich zbiorowisk), ale była (i może pozostała) szansa, żeby polityczne elity obu państw, zamiast kłamać o wzajemnym entuzjazmie Polaków i Ukraińców, pracowały nad pojednaniem realistycznie, ostrożnie, skutecznie. Przez jakiś czas to rozumiano, zasługi obu największych polskich politycznych obozów są tu porównywalne. Jednak dziś zrobiło się mroczniej. Wokół nas i w nas. I także najważniejsi polscy polityczni liderzy zaczęli myśleć inaczej. Na dzisiaj Putin wygrywa wojnę na Ukrainie. Nie do końca wygrywa ją jeszcze z Ukrainą, ale wygrywa ją z Zachodem, bez którego Ukraina przegra. Nie do końca wygrywa ją na froncie w Donbasie, ale wygrywa ją w Waszyngtonie, na Węgrzech, na Słowacji, w Austrii. A wkrótce może ją wygrać we Francji i w Niemczech. W tej gorszej sytuacji, z "nieprzewidywalnymi" Trumpem i Muskiem, z bardzo przewidywalnym Putinem, przed Ukrainą są praktycznie dwa scenariusze: "finlandyzacja" (jakkolwiek smutno by to brzmiało, scenariusz "bardziej optymistyczny") i "Monachium" (to z 1938 roku, które zabiło Czechosłowację i zapowiadało kolejną wojnę światową). W przypadku "finlandyzacji" Rosja będzie traktowała Ukrainę odciętą od NATO i Unii jako potencjalny łup. W przypadku "Monachium" po Europie będą krążyć miliony rozgoryczonych Ukraińców. W obu scenariuszach negatywne emocje polsko-ukraińskie będą groźne dla obu narodów. W obu przypadkach nie entuzjastyczne, ale przynajmniej realistyczne emocje Polaków wobec ich sąsiadów, będą kluczem nie tylko do ich, ale także do naszego bezpiecznego przetrwania. Tym bardziej, że globalne trolle nie pozostawią naszych emocji w spokoju. Będą miały coraz lepsze algorytmy, coraz więcej pieniędzy i farm. A nasze emocje pozostaną emocjami osamotnionych, osaczonych zwierząt. Wprowadzanych przez złych pasterzy w coraz głębszy labirynt, patrzących na rzeczywistość (a co to takiego?) przez coraz ciemniejsze i bardziej zadymione zwierciadło. Ukraina w polskiej kampanii wyborczej W tej nowej sytuacji, w mroczniejącym świecie, Donald Tusk waha się pomiędzy wykorzystaniem niechęci do Ukraińców, a jej zapobieganiem. Władysław Kosiniak-Kamysz waha się nieco mniej. Jarosław Kaczyński jeszcze trochę mniej, a Karol Nawrocki nie waha się wcale. Nawrocki jest kandydatem skrajnej prawicy - antyzachodnim, antyeuropejskim, antyukraińskim. Kaczyński zaakceptował go bez entuzjazmu, ale uznał, że musi to zrobić, żeby mieć głosy Konfederacji w drugiej turze, żeby Tusk - mając prezydenturę - go politycznie nie zniszczył. Kaczyński sądzi, że prezydentura Nawrockiego, niszcząc Tuska, ocali jego. Moim zdaniem się myli, Nawrocki nie jest jego kandydatem. I nie będzie jego prezydentem. "Inni szatani" nim rządzą, którzy Kaczyńskiego od dawna już uważają za spróchniałą przeszkodę. Uwaga adresowana do czytelników bardziej "symetrystycznych" ode mnie. Nie omijam w tej kwestii Trzaskowskiego, żeby mu pomóc, omijam go dlatego, że wciąż nie mam zbyt wiele do analizowania. W kampanii Trzaskowskiego wciąż brakuje twardych, choćby kontrowersyjnych tez. Mieliśmy niedawno w pewnym dużym kraju kampanię prezydencką, w której jeden kandydat codziennie wywoływał skandal, a jego przeciwnik (przeciwniczka, osoba przeciwna...) unikała kontrowersji. Wiemy jaki był wynik tej kampanii. Na taki sam wynik liczy sztab Nawrockiego, dlatego nie boi się hejtu kiboli Nawrockiego na Jasnej Górze, nie boi się hejtu jego medialnego i politycznego zaplecza na WOŚP, nie boi się niszczenia polsko-ukraińskich relacji. Przeciwnie, ma nadzieję, że "oburzenie mainstreamu" na te wszystkie rzeczy zmobilizuje jego elektorat. A Trzaskowski pozostanie "niekontrowersyjny" i niewidzialny. Nieudany wywiad z Zełenskim Wywiad Zełenskiego dla polskich mediów poszedł źle. Pytania o Nawrockiego być może nie sposób było uniknąć, ale Zełenski nie powinien był na nie aż tak prosto odpowiedzieć. Kiedy parę miesięcy temu przyjechał do Waszyngtonu, Biden właśnie wysyłał kolejną transzę pomocy militarnej dla Ukrainy, a Trump właśnie robił wszystko, aby tę pomoc jak najdłużej blokować. Nie było jednak wiadomo, kto wygra (już wówczas większą szansę miał Trump), więc na pytania amerykańskich dziennikarzy (analogiczne do naszych), Zełenski odpowiedział: "Ukraina ma w Ameryce dwóch przyjaciół, Bidena i Trumpa" (nie było to prawdą, jednak politycy nie są od mówienia prawdy, politycy są od zapewnienia swoim krajom maksymalnego bezpieczeństwa). Wołodymyr Zełenski uważał, że nie wiedząc, kto będzie kolejnym prezydentem USA, nie ma prawa włączać się w amerykańską kampanię wyborczą. W Polsce tak nie uważał i prawdopodobnie jego nieuwaga pomoże Nawrockiemu. Nie ma lepszego dowodu na autentyczność niechęci Nawrockiego wobec Ukraińców niż niechęć okazana mu przez ukraińskiego lidera. Cezary Michalski ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!