Kto by pomyślał, że zasada ta sprawdzi się w wiele lat po śmierci kaukaskiego ludojada, w krainie miłości? Ale sprawdza się. Trzeba tylko "wroga klasowego" zastąpić "pisowcem". Im mniej realny wydaje się powrót PiS do władzy i im mniejsze szanse na reelekcję ma Lech Kaczyński, tym bardziej pisowcy się mnożą. Ostatnio mnożą się wręcz zastraszająco. Na szczęście, podobnie jak niegdyś wrogów klasowych, łatwo ich poznać. I to po tym samym: po ogólnie wrogim stosunku do jedynie słusznej władzy. Co sprytniejsi pisowcy starają się ten wrogi stosunek maskować, udając zatroskanie, wątpliwości, a nawet strojąc się w szaty zwolenników Platformy. Potrzeba czujności, aby ich znaleźć i napiętnować, uspokajając społeczeństwo - to tylko pisowcy, wrogi element, którego gadanie z założenia nie ma żadnej wartości. Na szczęście czujności tej nie brakuje. Pisowcami okazali się na przykład twórcy kultury, którzy ośmieli się skrytykować działania PO w odniesieniu do mediów publicznych. Reżyser Bromski i producent Strzembosz natychmiast po tej oburzającej zdradzie zdemaskowani zostali przez ministra Grupińskiego nie tylko jako ludzie Kaczyńskiego, ale i jako aferzyści, którzy chcą na TVP "ukręcić lody", a Agnieszka Holland przez reżysera-senatora Kazimierza Kutza jako pisówka, która podlizuje się Kaczyńskiemu, bo liczy, że uczyni on ją prezesem TVP. Ta ostatnia sprawa zasługuje, by się przy niej na chwilę zatrzymać. Pomijam kwestię, że gdyby Kaczyński władny był mianować prezesa TVP, to od dawna już byłby nim Sławomir Siwek. Ważniejsze jest podkreślenie, jak głęboko i perfidnie potrafią się pisowcy zakonspirować. Agnieszka Holland zawsze wydawała mi się wściekłą udeczką, nie szczędziła w swych wypowiedziach napaści na polski antysemityzm, płytki katolicyzm, ciemnogród i na Kaczorów. A pod tym kamuflażem, okazało się - pisówka! I to typowana na pisowską prezes TVP! Kupcy (platformerska poprawność każe pisać pogardliwie "handlarze"; nie wiem, czemu media nie sięgnęły jeszcze po słowo "prywaciarz") z KDT swego czasu bardzo gorliwie wspierali kampanię wyborczą PO, jak i samej pani Gronkiewicz-Waltz, która urządziła im niedawny pogrom. Pamiętam, bo mieszkam niedaleko i chodziłem tam na zakupy - plakaty wyborcze w poszczególnych sklepikach, ulotki, namawianie klientów. To wszystko też był kamuflaż. Też okazali się pisowcami! Nie ma co do tego wątpliwości nikt, kto śledzi wiodące media: nie tylko sami kupcy są pisowcami, ale bronią ich wyłącznie pisowcy. Walka Hanny Gronkiewicz-Waltz o wyrzucenie z centrum miasta taniej konkurencji dla "Galerii Centrum", "Złotych Tarasów" i innych okolicznych placówek okazuje się kolejną odsłoną walki ze znienawidzoną IV Rzeczpospolitą i "kaczyzmem". Pisowcy, jak się dziś okazuje, przeniknęli głęboko do obozu Miłości. Innym przykładem niech posłużą inicjatorzy akcji "Ratujmy Maluchy". Też udawali zaangażowanych w zwycięstwo PO, tworzyli jej lokalne struktury, zaganiali sąsiadów do urn, uświadamiając, że trzeba za wszelką cenę odsunąć pisowców od władzy. A tymczasem sami byli pisowcami, którzy tylko uwiarygodniali się w ten sposób swą późniejszą krecią robotę przeciwko reformie oświaty pani Hall! Nie ma co gadać, trzeba demaskować, bo łatwo zauważalna rzetelność, skuteczność i sprawność ekipa Donalda Tuska sprawia, że pisowców przybywa dosłownie z każdym kolejnym sukcesem partii i rządu. Rafał A. Ziemkiewicz