PiS przegrał, ale wygrał. Taki jest ton powyborczych komentarzy. Rzeczywiście, tak małej przewagi jakiejkolwiek zwycięskiej partii w dziejach polskiej demokracji nie zanotowano. W przypadku walk na linii PiS-PO to tym bardziej odbiega od standardu, że z reguły Platformersi lali (wyborczo) PiS-owców na potęgę. A może tym razem zostaliby nawet sami zlani, gdyby nie kryzys ukraiński, który wielce się PO w tej kampanii przysłużył. Oczywiście że PiS nie ma też powodów do nadmiernej euforii. Owszem, przegrał niewiele, ale po pierwsze - jednak przegrał, a po drugie - dowiódł, że wciąż nie może pozyskać nowych wyborców. Wyniki partii Jarosława Kaczyńskiego cały czas oscylują wokół magicznych 30% i nawet jeśli je przekraczają, to bardzo nieznacznie. Pewnie że wiele partii za takie 30% dałoby się pokroić, ale jeśli marzy się o zdobyciu władzy, to trzeba jednak celować w wynik o 6-8% wyższy. A tego na horyzoncie wciąż nie widać. Bo nawet założywszy, że PiS wchłonie polityków Solidarnej Polski i Polski Razem, to ich elektorat wcale nie musi aż tak ochoczo za nimi przejść, by tymiż procentami zasilić Prawo i Sprawiedliwość. Stabilny elektorat partii nie byłby zresztą niczym szczególnie dziwnym, gdyby nie fakt, że tej stabilności towarzyszy spadek notowań partii rządzącej, pogarszające się oceny premiera i bezdyskusyjny brak sukcesów w takich obszarach, jak służba zdrowia czy emigracja. W każdym kraju w takiej sytuacji, rozczarowani wyborcy szukają alternatywy i otuchy w głównej partii opozycyjnej. W każdym - tylko nie w Polsce, bo tu rozczarowani rządzącymi deklarują najczęściej, że albo nie pójdą głosować, albo nie wiedzą, na kogo zagłosują. I teraz Drogi PiS-ie, jest świetny moment, byś pomyślał, dlaczego tak się dzieje. Bo wydaje mi się, że zwalanie odpowiedzialności na reżimowe media jest oczywiście wygodne dla Twej psychiczno-moralnej kondycji, ale - uwierz mi PiS-ie - gdybyś nie popełniał błędów, to ani reżimowe media, ani ruskie serwery, ani rządowa propaganda by Ci nie przeszkodziła. Tak jak nie przeszkodziła w 2005 w zdobyciu prezydentury i w zwycięstwie nad PO. PiS-ie Kochany, zastanów Ty się, czy nie warto by stosować tych samych zabiegów, które stosujesz w trakcie kampanii, już nie jako zabiegów, a jako standardów uprawiania polityki na co dzień. Skoro jesteś w stanie przez ten miesiąc czy dwa zrezygnować z nazywania swych rywali zdrajcami Polski, odmawiania im patriotyzmu, Macierewiczowsko-smoleńskich rewelacji, a nawet potrafisz usiąść z premierem do jednego stołu, to może natychmiast po wyborach nie rzucałbyś tegoż Macierewicza na odcinek dowodzenia wyborczego fałszerstwa? Musisz mieć świadomość, że cykliczne, okołowyborcze ubieranie prezesa w sweterek nie jest sztuczką nazbyt przekonującą, gdy wszystko to, co dzieje się przed i po kampanii, skutecznie neutralizuje wrażenie tonowania politycznego wizerunku. ----- Małe wyjaśnienie: tekst jest nawiązaniem do ubiegłotygodniowego "Platformo musisz!" i został zainspirowany przez internautów domagających się napisania podobnego na temat PiS.