Widmo krąży po Polsce. To widmo przezwyciężenia najdziwniejszego, najbardziej nienaturalnego i szkodliwego podziału politycznego, jakim jest obustronne i głębokie kulturowe obrzydzenie między PiS-em a Partią Razem. Czyli między dwoma jedynie autentycznie lewicowymi siłami politycznymi w Polsce. Przeciwko temu widmu zjednoczą się już zaraz wszyscy święci "Polski uśmiechniętej". Silni Razem, liberalne media, lewica biedroniowsko-czarzasta. Tak będzie. Dla nich fakt, że Horała i Matysiak siedli razem na sejmowym murku i zapowiedzieli wspólną szeroko zakrojoną inicjatywę społeczną, jest koszmarem. Plan był przecież inny. Sprytny zabieg liberałów Matysiak (i tacy jak ona lewicowcy) mieli widzieć w Horale (i takich jak on PiSowcach) "wstrętnego prawaka, oprawcę kobiet i wroga postępu". Horała z kolei miał dostrzegać w Matysiak kolejną "niemądrą lewaczkę, której nic poza istnieniem 654 płci nie bardzo interesuje". Ten konflikt miał ustawiać nam po wieki wieków kształt i podziały w polskiej polityce. Miał sprawiać, że lewica nigdy nie zerwie się liberalnemu hegemonowi politycznemu i medialnemu z niewidzialnej żyłki. Zawsze w odpowiednim momencie jakiś umowny Donald Tusk za tę żyłkę pociągnie i już cyk. Lewica stanie tam, gdzie trzeba i zagłosuje za takim rządem, jakim trzeba. Trzeba oczywiście liberałom do tego, by zachować władzę autentyczną i monopolistyczną. By z nikim się nią tak naprawdę nie dzielić. Oddając przystawkom z lewicy co najwyżej jakieś mało istotne rewiry rządzenia państwem. A i tam ograniczając ich sprawczość w zasadzie do zera. PiS jak stara, bogata ciotka PiS też nie pomagał. Gdy rządzili, partia Kaczyńskiego zachowywała się wobec środowisk takich jak Razem niczym stara bogata ciotka, która myśli, że jej dobre maniery już nie obowiązują. Dla nich lewica to była jedna wielka cuchnąca zupa. Fakt, że pływały tam różne grzybki, to już zadufanych w sobie kaczystów nie bardzo interesowało. Nawet późny Morawiecki - wysyłający jednak od czasu do czasu w stronę lewicy intelektualnej jakieś sygnały zbieżności poglądów (a to w temacie krytyki neoliberalnego nachylenia europejskich elit albo gdy idzie o superważna rolę państwa w gospodarce) koniec końców nie podjął nawet próby zyskania przychylności Razemków dla swojego rządu po październikowych wyborach. Życie pisze często jednak najbardziej nieoczekiwane scenariusze. Oczywiście można się było spodziewać, że Razem - czyli ta najbardziej autentyczna część Nowej Lewicy - nie będzie się dobrze czuła w roli zaplecza politycznego rządu Donalda Tuska. Było, nie było Razemki wyrosły przed wyborami 2015 roku na pniu fundamentalnej krytyki III RP na poziomie tzw. bazy - czyli nierówności, szargania godności pracy i zwijania państwa dobrobytu w Polsce "pierwszego Donalda". Po wyborach 2023 roku Razem jeszcze się ugięło i podniosło ręce za powołaniem rządu "Polski uśmiechniętej". Zaraz potem jednak ogłosili, że do stanowisk gabinetowych w takim rozdaniu nie aspirują. Nie chcąc firmować tego, co się będzie działo dalej. CPK stworzyło nową "relację" Któż by się jeszcze rok temu spodziewał, że tematem, który najbardziej zbliży Razem do PiSu nie będzie wcale obrona świadczeń społecznych, wolnych niedziel albo płacy minimalnej tylko właśnie wielkie projekty infrastrukturalne - CPK, energetyka jądrowa i porty. Mówiąc zbiorczo - marzenie o "polskim skoku rozwojowym" i niezgoda na "mikromanię" narodową. Interesujące jest też to, że ów sojusz "ponad podziałami ideologicznymi" firmują właśnie Marcin Horała i Paulina Matysiak. Czyli bynajmniej nie pierwszoplanowe postacie swoich ugrupowań. I też nie takie, które - zanim połączyła ich kwestia ratowania CPK przed Tuskowym zaoraniem - nie były jakoś tam szczególnie aktywne w obwąchiwaniu się z odwiecznym wrogiem. Tak się jednak dzieje. Oczywiście to jest dopiero początek. Rodzaj otwierających się drzwi. Mogą się wkrótce znowu domknąć, zanim ktokolwiek zdąży przez nie przejść. Ale ten początek jest istotny. Już sama współpraca w ramach #TakDlaRozwoju narysowana jest szeroko. To nie jest tylko o CPK. To - jak mówi Matysiak - "energetyka jądrowa, porty i wiele wiele więcej". A przecież PiS i razem mają całą masę innych punktów stycznych, takich jak wspomniane sprawy równościowych i propracowniczych polityk rozwojowych. To bzdura mówić dziś o jakimś rychłym sojuszu PiSu z Razem. Do tego tak szybko nie dojdzie. Na razie jesteśmy na etapie tolerowania własnego istnienia, obwąchiwania i likwidowania wzajemnych nieufności. A te są - jak mówiłem - głębokie. W perspektywie z takiego zbliżenia zrodzić się powinna jednak jakaś formuła zdolności koalicyjnej. Po drodze wiele się jeszcze wydarzy. Razem będzie musiało przeprowadzić ostateczny rozwód z Lewicą i na nowo zalegitymizować się w oczach wyborców. PiS będzie szukało nowej formuły na wybory prezydenckie. Będziemy też mieli wielką ofensywę zohydzania ze strony liberalnego hegemona. Będzie jeszcze niejedna próba przywoływania zbuntowanej lewicy do porządku. Jak nie groźbą to kalumnią. I trzymam kciuki za Paulinę Matysiak, żeby się temu atakowi nie dała. Ale pierwsze koty za płoty. Teraz będzie już łatwiej. Lepiej dla Polski. A dla kometariatu także ciekawiej. Rafał Woś ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!