Jeżeli popatrzymy na politykę, to jak na dłoni widać, ze Michels miał rację, i że oligarchizacja władzy to coś naturalnego i, dla rządzonych, paskudnego. Putin w roku 2007 był wybrany "Człowiekiem Roku" przez tygodnik "Time", wtedy pół świata uważało, że to jest człowiek, który Rosję postawi na nogi. Wtedy stawiał, teraz ją topi. Erdogan... Jeszcze parę lat temu mówiono, że to wybitny przywódca. Tylko co Turkom po takim przywództwie, gdy 70-procentowa inflacja zabiera im wszystko. Zbyt długie rządy jednej ekipy słabo wypadają również w demokracjach. Na pewno mielibyśmy, jako Europa, mniej kłopotów, gdyby Angela Merkel rządziła kadencję krócej. A Polska? PiS jest dziś partią absolutnie zużytą, nic z niej, poza inwektywami i kłamstwami, na zewnątrz nie wychodzi. Dla mnie szczególnie uderzające były niedawne wypowiedzi pisowców na temat CPK, czy też raczej na temat ludzi, którzy mają być wywłaszczani. A chodzi o, bagatela, 20 wsi. Ci ludzie mają stracić wszystko, i szukać sobie miejsca w świecie, mając w rękach odszkodowanie, które realnie na wiele nie wystarczy. Jest to dla nich ewidentnie tragedia, wręcz koniec świata. I cóż słyszą? Urzędnicze gadanie. Że tak trzeba, że dostaną dobre odszkodowania (a nie dostaną), że CPK jest tak dla Polski ważny, że ich osobisty interes przy tym wielkim dziele jest niewiele znaczący itd. Ludzie są traktowani z buta, przez władzę, która uważa się za najmądrzejszą i silną policyjną pałą. Moja refleksja jest taka, że w roku 2015 PiS był zupełnie inny, zupełnie inaczej z ludźmi rozmawiał. Wtedy był ludowy, dziś jest pański. Obrośnięty sitwami, przyssany do żłoba. Dlatego, spodziewam się straszliwej kampanii wyborczej, bo dla tysięcy ludzi przegrana PiS-u będzie utratą wszystkiego. I nie myślę tu o procesach, które zapowiadają co bardziej egzaltowani przedstawiciele opozycji. Myślę o różnych synekurach, posadach w spółkach skarbu państwa, w kolejnych instytutach i instytucjach, które dziś zajmują z partyjnego rozdania, i z których mogą być przegnani. Dla nich to będzie katastrofa, bo przecież nic lepszego nigdy w życiu nie dostaną... Więc bronić będą tych posad rękami i nogami... Nawiasem mówiąc, zmiany przydałyby się również w samorządach. Nie kwestionuję talentów menedżerskich prezydentów miast, burmistrzów, wójtów. To nie o to chodzi. Oni po prostu powinni odejść, by przewietrzyć gabinety władzy. By przyszli ludzie z nowym spojrzeniem, z nowymi pomysłami. No i wolni od balastu różnych zobowiązań. Gdy mówię o zmianach, które muszą następować, mam też na myśli media. Niezależne media są w naszej cywilizacji nieodzowne jako miejsce patrzenia władzy na ręce, wymiany myśli, zderzenia różnych koncepcji. Tam również powinna być rotacja - i dla dobra czytelników (słuchaczy, widzów) i dla samych mediów. Zwróćmy uwagę, jak ten świat ewoluuje. Jak różne tytuły przeżywają okres świetności, gdy mogą - wydaje się - wszystko, a potem gdzieś tę potęgę tracą. Media muszą się zmieniać, jeśli nie chcą usychać. Tak też - proszę, jak pięknie przechodzę od wielkiej polityki do spraw jednostkowych - odebrałem niedawną informację, że Interia kończy ze mną współpracę. Bo trzeba się zmieniać, by docierać do nowych odbiorców. Tak odebrałem, i nie chcę tego odbierać inaczej. Oczywiście, taka informacja miła nie jest, ale musiała kiedyś przyjść, bo wszystko ma swój początek i swój koniec. Osobiście, dobrze mi się przez te lata z Interią współpracowało - reprezentujący redakcję Krzysztof Fijałek, a później Łukasz Noszczak - byli jak londyńscy dżentelmeni, w wysyłanych tekstach nic nigdy nie zmieniali. Bardzo im za to dziękuję. Dziękuję też czytelnikom, wiem, że dorobiłem się sporej grupy cotygodniowych czytaczy. Bardzo to cenię. Dziękuje również komentującym. Cóż, o to też chodziło... Więc tym, którzy czytali moje teksty z zainteresowaniem, odpowiadam - wiecie, gdzie mnie znaleźć. A tych, którym krwawiły oczy, też mogę pocieszyć - że krwawić nie będą.