Tego rodzaju tragedie zdarzają się oczywiście wszędzie, ale w tym wypadku istniały szczególne powody do oburzenia, bo sprawca był wielokrotnie za jazdę po pijanemu karany, prawo jazdy zabrano mu już dawno, a mimo to jeździł dalej w poczuciu całkowitej bezkarności. Bo faktycznie, za jazdę bez prawa jazdy i po pijanemu niewiele w Polsce grozi - w praktyce tylko grzywna, a i to problematyczne, jako że jej skuteczne ściągnięcie to dla państwa przysłowiowy kwadratowy trójkąt. Ciekawe, czy jeszcze ktoś pamięta, ileż to było okrzyków, że coś z tym w końcu trzeba zrobić, ile zapowiedzi, że coś zrobione zostanie, ile licytowania się w żądaniach zaostrzania prawa, w antypijackich specustawach, do oczywistych kretynizmów w rodzaju konfiskowania aut włącznie. No i co z tego wszystkiego wynikło? Prawidłowej odpowiedzi nie podam, ale podpowiem, że odpowiednie słowo zaczyna się na literkę "g" i brzmi jak "równo". "Stwarzanie zagrożenia w ruchu lądowym" nadal uchodzi płazem, czego spektakularnym dowodem bezsilność państwa wobec "Froga" czy paniusi, która na bani wjechała w wejście podziemne. I nadal bijemy europejskie rekordy w liczbie pijanych kierowców, wypadków drogowych i ofiar śmiertelnych. I tak, można powiedzieć, ze wszystkim. Kiedy na jakiejś bulwersującej sprawie spocznie publiczna uwaga, to przez jakiś czas zapowiada się, co to nie będzie, czego się nie zrobi - aż uwaga skieruje się gdzie indziej. Na początku ubiegłego roku żyliśmy też zapowiedziami ministra Arłukowicza, że zlikwiduje kolejki do lekarzy. No, w każdym razie poważnie je skróci. Zobowiązał go do tego sam premier Donald Tusk, zapowiadając, że jeśli w ciągu kilku miesięcy nie zobaczy efektów tego skracania, to pana ministra Arłukowicza pociągnie za konsekwencje. Kolejki, jak podał w niedawnym raporcie NIK, w ciągu ostatnich 12 miesięcy wydłużyły się średnio o jedną piątą. A premier Tusk z niczego się tłumaczyć nie musi, bo premierem już nie jest. Zgodnie z wielokrotnie składanymi zapewnieniami, że nie jest zainteresowany żadną europejską posadą i nie opuści kraju, dopóki nie dotrzyma wszystkich danych Polakom zobowiązań, spierniczył chytrze do Brukseli na tłustą synekurę, o którą cichcem zabiegał od lat, wyprzedając w zamian za poparcie dla swej kandydatury na europejskim politycznym targu polskie interesy gospodarcze i geopolityczne. W związku z czym mamy teraz "premierkę", która publicznie zapowiada, że zmusi ministra Arłukowicza do skrócenia kolejek. A minister nadal pracowicie skraca. Właśnie przeczytałem w gazecie, że ten rok będzie w służbie zdrowia rokiem reformy, która skróci kolejki. No i co? I tak by właściwie można w nieskończoność. Wrzutki, obiecanki, pic-ustawy. "Nie opuszczę stanowiska, zanim nie wyjaśnię tej sprawy" (skąd cytat, zgadnijcie?). "Poważna sprawa. Nie lekceważę jej" (jak wyżej). Kto ciekaw, może sobie zerknąć w statystyki zgonów wskutek nadużycia dopalaczy. Albo w gazetowe informacje o rozkwicie mafijnego hazardu. "Państwo zdało trudny egzamin". Dajmy spokój przy Nowym Roku, bo przecież tak można bez końca. No i co? No i jajco. Jak się spotka polactwo przy świątecznym stole to se ponarzeka. Jeden opowie, jak to musiał jakąś sprawę w urzędzie załatwić. Oż, te biurwy, taka ich mać, jaki to burdel, jaki idiotyzm, ile złodziejstwa! Drugi znowu - jak szukał pomocy lekarskiej dla chorego dziecka po nocy. O takie syny, do czego to podobne, taki horror w dwudziestym pierwszym wieku w Europie! Trzeci, dajmy na to, o śmieciach, że trzy razy drożej, że każą jakieś kody kreskowe przyklejać, że nonsens, idiotyzm piramidalny, bardak i biurokracja jak za komuny... Popiją, pojęczą, ponarzekają, i co w końcu z tego wyniknie? Że no tak, no tak, tu wiele słów powszechnie uważanych za obelżywe, no ale jak ten Kaczor, kurdupel jeden, się dorwie, to wojnę Ruskim wypowie, a Niemcy nas z Unii wyrzucą i całkiem kurek z kasą zakręcą... I nazajutrz rozejdą się z kacem do dalszej pańszczyzny, jako żywa ilustracja badań opinii społecznej, według których zdaniem zdecydowanej większości polactwa sprawy idą w złym kierunku - ale broń Boże coś zmieniać. Jeśli ludziom można na... - tak, właśnie to miałem na myśli - na głowy, a oni to sobie rozetrą i jak gdyby nigdy nic dalej popylają w kieracie, to dlaczego władza miałaby się wysilać na cokolwiek więcej niż wywiad dla "Vivy"? Jeśli można bezkarnie "doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie, zrobić mydło", dla pozoru opowiadając parę frazesów o tym, jak to będzie dobrze, gdy już dokończymy wszystkie reformy i wykorzystamy wszystkie fundusze, to frajer by się wysilał na cokolwiek więcej. Z opóźnieniem obejrzałem spektakl pogardy pod tytułem "jaśnie wielmożna Większość Sejmowa pokazuje polactwu, gdzie ma jego 300 tysięcy podpisów w sprawie sześciolatków". Rządząca mafia nawet się nie sili na zachowanie pozorów. Trzysta tysięcy podpisów? Nie tyle już spuszczaliśmy w kiblu! Idźta tam, połóżta je w kącie, najlepiej od razu na tym wózku z napisem makulatura. My tu są marszałek sejmu, premier, minister, my sobie możemy przegłosować, że księżyc jest z zielonego sera, jak będziemy chcieli, my tu kręcimy lody, reformujemy, prywatyzujemy, gdzie nam, hołoto, się pchasz z jakimiś "inicjatywami obywatelskimi"? Chcecie coś dobrego zrobić, to idźcie dać dutków Owsiakowi, żeby sobie złote melony pozłocił jeszcze bardziej. Tak się gra, jak przeciwnik pozwala - mówił wybitny trener. Tak się rządzi, jak na to pozwala społeczeństwo. A jeśli społeczeństwa nie ma, są tylko pańszczyźniani - to się rządzi jak pańszczyźnianymi na folwarku. Raz dając kawałek słoniny, żeby cham znał łaskę pana, a raz go kopiąc w de, żeby sobie za dużo nie myślał. Ta pańszczyźnianość była naszym problemem przez całe ćwierćwiecze, ale jeszcze nigdy nie osiągała tak potwornych rozmiarów jak teraz. Nie przypadkiem - władza i media włożyły w to wiele pracy, żeby tak nas, jako zbiorowość, zgnoić i zeszmacić. I się udało. Kto bardziej rzutki i pyskaty, się go wypchnęło na bandos za granicę - gdzie przeważnie też jest pańszczyźnianym, tylko u obcych panów, bogatszych i hojniejszych, ale równie nim gardzących, może bardziej nawet, jako ciemnym auslanderem. A reszta weszła w kierat beznadziei wiekowym przyzwyczajeniem. Może nie wszyscy, ale na tych pozostałych jest medialny bat, jest "chłosta drwiny", a jak to przestanie wystarczać, to prawdziwe dyby czekają i od czasu do czasu znacząco są przez stosowne służby pokazywane. Tak sobie myślałem, patrząc, jak jaśnie sejmowa większość odgania od wejścia do parlamentu Obywateli niosących zebrane pod inicjatywą ustawodawczą podpisy i przepędza ich do wejścia dla czeladzi, że niestrudzeni organizatorzy tego ruchu, państwo Elbanowscy, byli kiedyś działaczami Platformy Obywatelskiej. Dawno, u jej zarania, gdy miał to być ruch aktywizujący, unowocześniający społeczeństwo. Obecna PO, ósmy rok tucząca się u żłoba Rzeczypospolitej, od dawna już takich ludzi nie przyciąga, tylko stara się zniszczyć. Przyciąga Misiów Kamińskich. Coś więcej do dodania? Z Nowym Rokiem, fornale. Rafał Ziemkiewicz