Merytoryczna ocena jego rządów wypada słabo, zamiast rozbijania Układu mieliśmy budowanie własnego, zamiast otwarcia esbeckich archiwów - horrendalny pomysł objęcia ponad miliona ludzi oświadczeniami lustracyjnymi, zamiast reformy - dajmy na to - systemu usług medycznych polowanie na lekarzy biorących w kopertę... Ani o tych, ani o innych niedostatkach PiS właściwie nigdy nie można było rzeczowo napisać bez poczucia dyskomfortu i niesmaku (mimo to się starałem, salomonowo umieszczając takie teksty głównie w niszowych mediach prawicowych), bo PiS bezustannie jest pod zmasowanym atakiem postkomuny, michnikowszczyzny i Nowych Pieniędzy, których tubą jest "Tusk Vision Network" - pod atakiem z gruntu nierzetelnym, nieuczciwym, bazującym na kłamstwach, demagogii i zwyczajnym chamstwie. Jak tu powiedzieć obiektywną prawdę, nie ryzykując, że się zostanie postawionym w jednym szeregu z różnymi odrażającymi kreaturami? Problem ten właściwie sprowadza się do dwóch symbolicznych dla PO postaci - Stefana Niesiołowskiego i Janusza Palikota. Trudno mi powiedzieć, która z nich jest bardziej żałosna. Niesiołowski jest typem niewątpliwie zaburzonym (fachowcy nazywają to "osobowością obniżającą") i opluwanie, mieszanie z błotem, poniżanie innych ma u niego charakter kompulsywny. Palikot to człowiek cyniczny i wyrachowany, który w buty "Leppera wykształciuchów" wszedł całkowicie świadomie, z pomocą zawodowych pijarowców i zerkając co chwila w sondaże. Palikota Tusk tylko chroni, Niesiołowskiego zaś zrobił wicemarszałkiem Sejmu, co jest dla Polski porównywalną, a nawet większą kompromitacją niż sprawowanie wcześniej tej godności przez przewodniczącego "Samoobrony". Za to, z drugiej strony, "Niesioł" nie ma żadnej tajemniczej firmy zarejestrowanej w raju podatkowym, która by mu "pożyczała" kasę, nie obrał z pieniędzy byłej żony, nie ciągnie się za nim smród finansowania kampanii przez cudownie wzbogaconych studentów czy emerytów, których hojność wynagrodzona potem została zatrudnianiem za publiczne pieniądze. No więc, który bardziej mnie mierzi - trudno powiedzieć. Ale mecz byłby ciekawszy, gdyby przynajmniej takiego Palikota (bo "Niesioł" jako psychiatryczny samorodek jest nie do podrobienia) miał po swojej stronie także Kaczyński. Taki Palikot-bis, a raczej Palikot-pis mógłby uświadomić Tuskowi i jego zwolennikom, jaką szkodę wyrządzili w Polsce, sprowadzając polityczny dyskurs poniżej poziomu Leppera. Nie chodzi mi o happeningi - choć, na przykład, prosiłoby się ostatnio, żeby Palikot-pis wyłożył kasę na wynajęcie sobie Wałęsy do zaśpiewania na imieninach "sto lat". Ale proszę, wyobraźmy sobie, że gdy chaos w służbie zdrowia sięga dna, taki Palikot-pis rzuca publicznie: "niech premier wreszcie powie, czy prawdą są sejmowe plotki, że uparcie trzyma niekompetentną i nieudolną panią Kopacz na stanowisku, na które się nie nadaje, dlatego, że łączą ich stosunki inne niż służbowe?". Zabolałoby pana premiera? I dobrze, bo posługując się Palikotem zasłużył sobie, żeby cała Polska roztrząsała przez tydzień takiego newsa. Proszę mnie dobrze zrozumieć - ja o te plotki nie pytam, sięgam tylko po taki przykład, bo są one równie powszechne i równie merytorycznie uzasadnione, jak pogłoski o alkoholizmie prezydenta. Tylko PiS, wbrew całej propagandzie salonu, ma za dużo przyzwoitości, by odpowiadać pięknym za nadobne. Trochę szkoda, bo chciałbym zobaczyć, jak cały ten tłum mędrków plotących, że "Palikot ma odwagę stawiać pytania, których inni się boją" i bełkoczących o "ożywczej roli błazna" po takim pytaniu zawyłby i zaczął krzyczeć, że to niesłychane chamstwo i obniżanie standardów aż do stopnia zagrażającego demokracji. Cóż, PiS wybrał inną taktykę, w której najostrzejsze, na co potrafi się zdobyć, to misiaczkowe połajanki Kurskiego czy Brudzińskiego. Palikota-pis nie będzie. Ale zaświeciła nadzieja - i stąd ten felieton. Kolejne osaczające Palikota śledztwa i konflikt z potężnym Schetyną poskutkowały pogłoskami, że po wyborach Palikot może opuścić szeregi PO i zacząć kąsać rękę, którą dotąd lizał. Szczerze mówiąc, szanse nie są duże - przebieraniec w różowej marynarce tylko udaje głupka, w istocie umie kalkulować i wie, że w starciu z dotychczasowymi protektorami szybko by poległ. Ale czasem ludzie robią rzeczy irracjonalne, czasem nad rachubami górę bierze chęć zemsty albo inne uczucia? A Palikot o sprawkach obecnej władzy pewnie sporo wie. Więc pewna szansa jest. Bardzo bym sobie życzył takiej wolty, przede wszystkim, jak wspominałem, dlatego, żeby móc usłyszeć ten skowyt salonów. Rafał A. Ziemkiewicz