Najpierw miano do niego pretensje, że jest bezbożny, że organizuje festiwale młodzieży, która śpiewa zamiast się modlić i woła do niej "róbta, co chceta". O! Księża to prostolinijne zawołanie zaraz zinterpretowali po swojemu, jako wezwanie do Sodomy i Gomory. Że narkotyki, seks i ogólna deprawacja. Te wszystkie gromy i przestrogi na nic się zdały. Nie odciągnęły młodych od Przystanku Woodstock, a i sam Przystanek nie stał się czynnikiem szerokiego zepsucia. To nic - media księdza Rydzyka pokazywały upapranych w błocie albo śpiących pod chmurką przystankowiczów, z mającym wywołać grozę komentarzem, że proszę, jak demoralizowana jest polska młodzież. Jak wszczepiany jest jej "moralny nihilizm". Nawiasem mówiąc, bardzo często okazywało się, że ci sami młodzi z Przystanku jechali na pielgrzymkę, że doskonale łączyli różne formy aktywności, ale na prawicy nie przyjmowano tego do wiadomości. Ta młodzież wyrywała się spod kontroli, choć na chwilę, i to wystarczało, by grzmieć. Potem wymyślono, że akcje Owsiaka, Woodstock i WOŚP to wentyle bezpieczeństwa III RP. To oswajanie młodzieży z III RP tak, żeby sobie pokrzyczała, żeby wydawało się jej, że jest wolna i żyje w fajnym kraju. Innymi słowy - w tej opowieści Owsiak mydlił oczy młodym, wykorzystywał ich naiwność. A oni, zamiast pielęgnować patriotyczne wartości (jak - daleko nie szukając - członkowie rozmaitych klubów kibica, którzy właśnie pielgrzymowali na Jasnej Górze) radośnie pląsali przy dźwiękach muzyki. Te ostrzeżenia również nie poskutkowały, WOŚP grała dalej, Przystanek Woodstock również. Wtedy wzięto się na inny sposób. Za samego Owsiaka. Więc mieliśmy wysyp artykułów, które próbowały udowodnić dwie rzeczy. Że, po pierwsze, czas który telewizja publiczna poświęcała Wielkiej Orkiestrze jest więcej wart niż zebrane przez nią środki. Czyli - TVP sponsorowało całą zbiórkę. A po drugie - że sam Owsiak jest osobą podejrzaną, jako osoba, która żyje z pieniędzy zbieranych do puszek. Bo rozlicza je tak, żeby przytulić sobie jakieś spore kwoty. Żeby była jasność - jestem jak najbardziej za tym, żeby media miały możliwość prześwietlania finansów stowarzyszeń, partii politycznych, mediów publicznych itd., i Owsiaka do tego grona zaliczam. Nie widzę nic złego w tym, że ktoś sprawdza jego finanse. Ale przecież musiałbym być ślepy, żeby nie widzieć szczególnej zaciekłości "sprawdzaczy", ich chęci znalezienia haka, tak żeby pokazać, że on to czarny charakter, a WOŚP to podejrzana impreza. Na tym etapie dziś jesteśmy, a dodałbym do tego jeszcze jeden element - oto z transmitowania Wielkiej Orkiestry wycofała się telewizja publiczna, nazywana TVPiS, co więcej, próbuje ona dyskredytować WOŚP i jej głównego dyrygenta. No dobrze, wszystko więc wiemy, Owsiak jest wrogiem Kościoła i rządzącej prawicy, ale dlaczego? Nigdy w swoich akcjach nie agitował politycznie, zbiera pieniądze na szczytne cele, raz w roku (więc się nie narzuca), o cóż więc w tym wszystkim chodzi? Pierwsze odpowiedzi nasuwają się same - Owsiak jest poza kontrolą Kościoła, do Pospieszalskiego też mu daleko, więc jest dla prawicy kimś obcym. Nie jest jej, a poza tym jest konkurencją. Dla Caritasu, dla kościelnych imprez i przedsięwzięć. On potrafi - mobilizować, zachęcać, zbierać. Oni - smędzą, nie budzą zaufania, są gorsi. Dlatego jest zwalczany. Hmm... Gdyby tak było, to pół biedy. Wydaje mi się jednak, że sprawa jest cięższej wagi. Że i on, i jego przedsięwzięcia, stały się elementem znacznie poważniejszej gry. A w zasadzie wojny - o duszę Polaków. O to, jacy będą w przyszłości. O to, czy Polska będzie liberalna, otwarta na świat, na naukę, czy też będzie zamknięta, ksenofobiczna, podejrzliwa, prawicowa. W tej wojnie Owsiak, niespodziewanie dla samego siebie, stał się jednym z ważnych generałów. Dlatego, że potrafi zebrać miliony Polaków, namówić ich do działania. Dlatego, że jest i konkurencją, i zagrożeniem. I - co najistotniejsze - jednym z liderów tego innego, liberalnego świata. Jedną z jego twarzy. Dlatego jest atakowany. "Gazeta Wyborcza", jak zauważyłem, próbuje go bronić, pokazując dorobek Wielkiej Orkiestry, sprzęt przez nią zakupiony, który uratował życie. To są wzruszające opowieści matek, których dzieci żyją dzięki Orkiestrze, zebranym przez nią pieniądzom. Myślę jednak, że to tylko częściowo trafiony argument, dla nielicznych. Dla prawicy, która atakuje Owsiaka nie jest ważne, ile zbiera Orkiestra, nie obchodzą ich uratowane dzięki temu maluchy. Oni atakują go za to, że jest niezależny, że ma wpływ na miliony Polaków, że coś stworzył poza ich władzą. Że mówi coś innego niż oni. To ich boli. Na naszych oczach trwa projekt budowy nowego Polaka. Kształtować go mają media (narodowe, z TVPiS na czele), Kościół, pielgrzymki, filmy (np. "Smoleńsk"), nowa struktura oświaty (ze "swoimi" dyrektorami szkół) i nowe programy nauczania (z rozszerzonymi godzinami historii i konkursami o życiu Lecha Kaczyńskiego, za to ze zredukowanymi godzinami fizyki i biologii), a także środki z ministerstwa kultury i ministerstwa obrony. To ambitny projekt wychowawczy, który jest dokładnie przeciwstawny temu, o czym mówi Owsiak. Więc zderzenie jest tu nieuniknione. Piszę o tym zamyśle poważnie, bo przecież widzę, jakie środki są w to zaangażowane, i jakie jest ciśnienie. A jednocześnie bez zgrozy - bo nie takie projekty Polska widziała, i je przeżyła. Ale - póki co - trzeba ten czas przeżyć. Czego również życzę Owsiakowi i jego Orkiestrze.