W sumie wczorajsza zmiana sejmowa - zakładająca otwarcie stacji benzynowych czy kwiaciarni w Wigilię i wprowadzająca dwie niedziele handlowe w tygodniach poprzedzających święta - była bardzo roztropna. Jest efektem kompromisu między chcącą większych zmian sejmową większością, a tym co ma szanse być podpisane przez prezydenta. W ten sposób dogadali się niemal wszyscy. Deklaracje idą jednak dużo dalej, podobnie jak obietnice. Włącznie z hasłem, które pojawiło się już u jednego z dziennikarzy odczuwającego satysfakcję, że na złość PiS-owi przywrócą handel w niedzielę. Poważniejszym jest jednak powracający argument, że zakaz handlu niedzielnego uderza w polską przedsiębiorczość. Podnosił go choćby Przemysław Wipler z Konfederacji broniąc o dziwo... małych sklepów rodzinnych. CZYTAJ WIĘCEJ: Zakaz handlu w niedzielę. "To przygotowanie gruntu" Zasłona dymna Na pierwsze z tych haseł odpowiedziałem w tytule i niewiele można więcej dopisać. Realne przywrócenie pełni niedzielnego handlu przez nową koalicję, a nawet batalia o niego nie uderza w PiS, a jest jak najbardziej na rękę tej partii podobnie jak prezydentowi. To PiS i Andrzej Duda stają się obrońcami pracowników, to oni zostają bohaterami związkowych demonstracji, do których na pewno wtedy dojdzie. To po ich stronie musi wtedy stanąć Kościół, który od czasu wyborów ucieka od polityki, gdzie pieprz rośnie, a i zapewne delikatnie sonduje nową władzę. W sprawie niedziel biskupi nie mogą być jednak "za a nawet przeciw". To dla katolików sprawa fundamentalna. Ale chodzi też o część biznesu i tu warto odwołać się na moment do stylu argumentacji Wiplera. Jest to modelowe tworzenie zasłony dymnej po to, by nie przyznać w imieniu czyich interesów się występuje. Dobrym przykładem takiego działania jest choćby utrzymywanie przez producentów leków, że wieloletnie patenty są w interesie świata naukowego lub konsumenta. Jak jest naprawdę - każdy roztropny człowiek wie, ale o roztropnych coraz trudniej w naszych czasach. Dlatego faktycznie być może niektórzy naprawdę wierzą, że zakaz handlu niedzielnego uderza w jakieś... rodzinne przedsiębiorstwa. CZYTAJ WIĘCEJ: Nowa Wspaniała Europa musi poczekać? Naprawdę nie trzeba być wybitnym analitykiem i obłożyć tonami danych by stwierdzić, że w obecnej formie zakaz handlu w niedzielę uderza przede wszystkim w dwie największe sieci posiadające supermarkety, a jego największym beneficjentem są małe sklepy, przede wszystkim będące dziś franczyzami także jednej sieci. Przewagą tych franczyz nad supermarketami jest forma zatrudnienia i dystrybucji dochodu oraz zysku. Inaczej mówiąc, osobie czy rodzinie prowadzącej mały sklep więcej zostaje w kieszeni niż personelowi zamiatającemu, ładującemu i odblokowującemu kasy automatyczne. Ponoć - choć w żadne statystyki w tej sprawie nie wierzę - supermarkety generują więcej miejsc pracy. Nawet jeśli tak, to pozostaje pytanie o to, jakiego rodzaju miejsca pracy wolimy tworzyć. Szczególnie, że w sytuacji najniższego w Unii bezrobocia możemy zacząć walczyć o ich jakość. Szczęki wróćcie! Duże sieci handlowe, sieci franczyzowe, związki zawodowe, w końcu Kościół. Każda z tych sił ma w tej sprawie swoje interesy, czasem swoją misję. Dlatego tylko naiwny, a takich nam dziś nie brak, z powagą będzie traktować wszelkie dane, a przede wszystkim deklaracje polityków twierdzących, że występują w interesie wolnego handlu, rodzinnych przedsiębiorstw, polskiej gospodarki i tym podobnych. Tu warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz - kwestię zatrudnienia. Polska gospodarka potrzebuje wysoko wykwalifikowanych specjalistów, potrzebuje krajowego biznesu średniej wielkości. Nie potrzebuje już za to przyrostu liczby masowych miejsc pracy, gdzie wymagane są niskie, niespecjalistyczne kwalifikacje. Budowy w Polsce stoją z powodu braku pracowników, sieci supermarketów walczące o niedzielny handel pomimo rekordowych zysków same mają problem z zatrudnieniem. I to, pomimo że zamiast ludzkiego "dzień dobry", słyszymy już w nich tylko robotyczne "zeskanuj pierwszy produkt". CZYTAJ WIĘCEJ: Wczoraj bankrut, dziś tygrys Europy, wczoraj neoKRS, dziś KRS - cuda nad Wisłą Zaś dla troszczących się tak bardzo o małe przedsiębiorstwa rodzinne i obroty handlowe polityków Konfederacji i Trzeciej Drogi, troszczących się o "polski handel" i wieś polityków PiS i PSL, troszczących się o najbiedniejszych i wykluczonych polityków partii Razem, jest proste rozwiązanie. Może nie wszystkich problemów, ale na pewno bardzo prospołeczne, pro-konsumenckie, prorynkowe. Wystarczy pozwolić działać w niedzielę targowiskom, wytaczać nowe miejsca, zwalniać handlujących od ich kosztów, nie ganiać z mandatami jak ustawią się w miejscu nie wyznaczonym ale też nikomu nie przeszkadzającym. W ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat pod pozorem walki o estetykę i planistykę miejską, a tak naprawdę pod naciskiem deweloperów i supermarketów solidarnie tępiono w polskich miastach drobny handel. Nie udało się całkiem, ale sporo zrobiono. Proszę, odwróćcie ten proces... tylko kto będzie "za tym chodził" wśród posłów?