Ma ono oznaczać pewną grupę ludzi, u których formalne wykształcenie nie idzie w parze z umysłowymi przymiotami, jakich się wymaga od inteligenta, czy, tym bardziej, intelektualisty. Bez względu na to, czy się komuś podoba to słówko, każdy przyznać musi, że takich pseudointeligentów w peerelu naprodukowano co niemiara, a i w III RP ich pogłowie bynajmniej nie spada. Tymczasem słowa Dorna natychmiast zostały przekręcone i podchwycone przez jego krytyków w taki sposób, aby używać ich jako argumentu: wicepremier tego rządu gardzi wszystkimi ludźmi wykształconymi, właśnie za to, że są wykształceni. I w taki właśnie sposób są uporczywie cytowane. Inny przykład: Cezary Michalski powiedział w Radiu Tok FM, że w latach osiemdziesiątych tysiące młodych ludzi na każde wezwanie Kuronia i Michnika szło na ulicę pod zomowskie pałki i że o tym swoim "mięsie armatnim" przywódcy podziemia nie tylko zapomnieli, ale wręcz, kiedy już udało im się wymusić na komunistach kompromis, uznali je za groźną dla tegoż kompromisu tłuszczę. Prawda zawarta w tych słowach jest oczywista, więc zamiast próbować jej zaprzeczać, komentator "Gazety Wyborczej" natychmiast zaczął szydzić, że proszę, pan Michalski użala się nad swoją martyrologią, ach, płacze, że dostał w pupę pałką, jakież to żałosne! I od tego momentu w kolejnych komentarzach prasowych czy telewizyjnych kolejne osoby, niby to zupełnie skądinąd, odnoszą się nie do tego, co rzeczywiście Michalski powiedział - ale do jego rzekomego użalania się nad sobą. Śledzę uważnie prasę i takich przykładów mógłbym podać bardzo wiele, tylko że nie chcę państwa zanudzać. W znakomitej powieści Vladimira Volkoffa "Montaż" (nie czytali Państwo? Proszę przeczytać koniecznie!) nazywa się to "orkiestrą". Orkiestra nie komentuje faktów - orkiestra podchwytuje zadany motyw i dalej zajmuje się już tylko nim, czujnie wpatrzona w dyrygenta. Od czasu do czasu orkiestra wchodzi w prawdziwe furioso i właśnie mamy taki moment. Zajadła obrona czci Jacka Kuronia, której nikt bynajmniej nie naruszał, z jednej strony poraża swą absurdalnością, a z drugiej każe podziwiać siłę orkiestry, która tylu ludzi - również, wydawałoby się, poważnych - potrafiła wprawić w stan graniczący z histerią. Nawet biorąc pod uwagę pomoc, jakiej udzielił jej Giertych, usłużnie występując wobec Kuronia z uzasadniającymi tę kampanię, idiotycznymi oskarżeniami. Ale jednak, kto myśli własnym mózgiem, a nie gazetą, musi zauważyć - najpierw było owo święte oburzenie wobec artykułu, w którym nic oburzającego nie było, listy, świeczki, wstępniaki etc., a dopiero dzień później dał głos lider LPR. Przez ostatnie lata wiele się zmieniło. Pojawiły się gazety, w których można napisać coś, co się nie podoba dyrygentom - stąd usilne próby ich zdezawuowania histerycznymi kampaniami pod byle pretekstem. Pozwala się wchodzić do mediów elektronicznych ludziom, którzy wymachiwania dyrygenta mają sobie za nic. Powoli przez jazgot orkiestry przebijają się nowe melodie. Ale orkiestra gra dalej: Alarm, alarm! Szkalują Jacka! Obrażają inteligentów! Jacyś frustraci użalają się nad swoją martyrologią! Orkiestra fałszuje. Bo ta orkiestra istnieje po to właśnie, żeby fałszować. Fałszować obraz rzeczywistości, w której żyjemy.