Gdyby tak ktoś płacił za regularne, codzienne czytanie GW i punktowanie wszystkich jego grzechów, a codziennie byłoby tego na parę kartek, to byłaby najłatwiejsza robota na świecie. Zasiadłem właśnie w wieczornym pociągu Inter City z Krakowa do kolejnego interiowego felietonu, zamyśliłem się, odpalając notbuk o czym by dziś - komisję śledczą już skwitowałem, skok na emerytury w OFE właściwie się mieści w poprzednim komentarzu, hm? Aż tu, patrzę, a ktoś podrzucił do przedziału GW. Kupować nie kupuję, ale jak rozdają za darmo, zajrzę. Zaglądam. No i od razu, na pierwszej stronie - jest temacik. Na pierwszej stronie GW chlubi się, że wygrało proces ze Spółdzielczymi Kasami Oszczędnościowo-Kredytowymi. "Gazeta pisała prawdę o SKOK-ach", tytułuje i zajawkę na pierwszej, i właściwy, spory tekst na trzeciej stronie. Jeśli być ścisłym, to już sam tytuł jest fałszem. Sąd RP oddalając pozew KK SKOK i jej prezesa nie orzekł wcale, że gazeta pisała prawdę, kwestią jej ustalania w tego rodzaju procesie sąd się bowiem wcale nie zajmuje. Sąd orzekł tylko, że gazeta miała prawo napisać to, co napisała, i że jej publikacja nie przekroczyła granic dopuszczalnej krytyki prasowej oraz dziennikarskiej rzetelności. A to wcale nie to samo. "Więc już się pan mija z prawdą, prawda?" - powiedzmy słowami szefa warsztatu z "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz". Ale nie w tym rzecz. Przypomniało mi się z miejsca, że w ostatnich miesiącach Patrycja Kotecka powygrywała w sądzie wszystkie sprawy z ludźmi, którzy oskarżali ją o rzekome manipulowanie informacjami, łamanie dziennikarskich sumień, mobbing, ingerowanie w teksty etc. GW rozpisywało się swego czasu o tych rzekomych nadużyciach Koteckiej z prawdziwą ekstazą, wycierało sobie jej nazwiskiem gębę niezliczoną ilość razy, opluło ją, zelżyło i wdeptało w błoto. I co, czy GW zamieściło po którymś kolejnym wyroku sądowym artykuł "Gazeta pisała nieprawdę o Koteckiej"? Nie mówiąc już "Gazeta łgała o Koteckiej obrzydliwie, fałszywie zniesławiała, nikczemnie posługiwała się do celów walki propagandowej kłamstwem i oszczerstwem"? Nie, mało tego, gazeta co i raz odwołuje się do swoich dokonań w tym względzie, bez konkretów, bazując na pamięci swych tępo oddanych czytelników - no ta Kotecka, wiadomo, skoro wraca do TVP, no to wiadomo, jakie tam znowu zapanują porządki... Tak się właśnie GW stara do wskazanych jej osób przykleić. Mówi się, że podobno Jacek Karnowski został szefem "Wiadomości" po telefonie z Belwederu. Mówi się, że po to, żeby tam robić kampanię prezydentowi. Kto mówi? Kiedy? Na jakiej podstawie? To słodka tajemnica pani Kublik. Ale wystarczy rzucić ścierę, zaraz zostanie podchwycona przez umówionych komentatorów i nabierze własnego życia. "Karnowski, mianowany na polecenie Belwederu?" Niczym u Suworowa - a skąd, towarzyszu, o tym wiecie? Jak to, z "Prawdy". A "Prawda" skąd wie? A z "Izwiestii". A "Izwiestia" skąd? Ode mnie. Skądinąd, sąd orzekł swego czasu, że (stosując ten sam co GW skrót myślowy) "Gazeta Wyborcza" faktycznie przypomina stalinowską "Trybunę Ludu". Jakoś tego wyroku GW też nie świętowało. Widać są wyroki słuszne i niesłuszne. Żadna nowość, dla GW wszystko poddaje się podziałowi na słuszne i niesłuszne. Odsuwam GW ze wstrętem, a tu ze środka wypada mi "Stołeczna" (pociąg jest z Krakowa, ale gazeta warszawska). I otwiera się na szyderczym oburzeniu, że pewna warszawska radna wbrew woli większości uparła się nazwać jakiś skwerek na cześć Prymasa Glempa. Pękać ze śmiechu, bo właśnie pół godziny temu opowiadali mi wkurzeni ludzie z tamtejszego Wydziału Pedagocznego, jak się uparto za wszelką cenę zrobić u nich doktorem honoris causa Michnika. Za wielkie zasługi dla polskiej humanistyki. Wbrew demokracji (ponad 50 proc. głosujących było przeciw) i po tym, jak nie udało się tego doktoratu dla oberguru przepchnąć na wydziale filozoficznym. Ale o tym GW nie napisze. Co najwyżej w tonie oburzenia, że jagielloński ciemnogród nie chce uhonorować najbardziej zasłużonego z zasłużonych. A gdyby tak zdarzyło się, że jakiś dziekan czy rektor uparłby się prawem i lewem zrobić doktorem h.c. Ojca Rydzyka? Oj, to by wtedy GW miało używanie. Kpinom, szyderstwom, żartom końca by nie było, a na listy protestacyjne otworzyłoby GW osobną stronę, publikując z niej co smakowitsze wypowiedzi spontanicznego społeczeństwa, jak to swego czasu było z "obroną" Wałęsy przed prawdą o jego przeszłości... Takie to GW jest. Ale przyznać trzeba, jeden z niego pożytek. Jak felietoniście brak natchnienia... A tak, to już mówiłem. No, więc wysyłam ten felieton, GW ciskam w kąt przedziału i biorę się za książkę - może nie jest tak inspirująca, ale na pewno przyjemniejsza w lekturze. A miłym czytelnikom - do zobaczenia za tydzień. Ci niemili też mogą się załapać. Rafał A. Ziemkiewicz