Na kogo chcą głosować wyborcy deklarujący poglądy lewicowe? - zapytał IBRIS w najnowszym sondażu dla "Wydarzeń" Polsatu. I teraz wyniki. Może usiądźcie, żeby wam kapcie nie spadły. 49 proc. na KO21 proc. na Lewicę21 proc. na Konfederację1 proc. na PiS Ale przecież jak się temu lepiej przyjrzeć, to nie ma tu mowy o zaskoczeniu. Tego typu preferencje wychodzą przecież raz po raz. Widać je wtedy, gdy okazuje się, że wśród "lewicowych" wyborców najwięcej jest przeciwników "socjalnego rozdawnictwa". I odwrotnie. To wyborcy "prawicowi" są zazwyczaj najmocniej przywiązani do takich wartości jak "równość" czy "solidarność społeczna". Najprościej byłoby zasłonić się wyświechtaną opinią, która głosi, że oś sporu lewica-prawica dotyczy dziś przede wszystkim stosunku do spraw obyczajowych. Do aborcji, tożsamości seksualnej albo wartości chrześcijańskich. Ci, którzy uważają, że lepiej trzymać się tradycji, uchodzą za "prawaków". Zwolennicy zmian będą - w takim układzie ról - "lewicowcami". Ale w rzeczywistości to - niestety - takie proste nie jest. Bo gdyby było, to partią pierwszego wyboru dla wyborców "lewicowych" winna być u nas Lewica. I to nie tylko z powodu nazwy. Ale właśnie dlatego, że to Lewica najbardziej wprost i jednoznacznie ze wszystkich polskich partii stawia na tematy "od pasa w dół". Jednocześnie ta sama Lewica jest - jak widać we wspomnianym sondażu (i jak podpowiada nam również poparta rozsądkiem zwykła intuicja) - nie jest nawet bliska zgarnięcia całej puli "wyborców lewicowych". Mało tego, popiera ją tyle samo osób o lewicowych poglądach, co... Konfederację. Czyli partię stojącą dokładnie na antypodach Lewicy, gdy idzie o aborcję, tematykę gender albo rolę Kościoła w życiu wspólnoty. Może więc jednak w Polsce coś innego niż obyczajowość porządkuje dziś oś prawica-lewica? Co to takiego? Na pewno tym czynnikiem NIE JEST gospodarka. Skąd to wiemy? Ano stąd, że ludzie o "poglądach lewicowych" kompletnie nie dostrzegają (skądinąd autentycznie lewicowej) korekty gospodarczej, która dokonała się w Polsce pod rządami PiSu po roku 2015. Nie widzą wartości w spadku (mierzonego współczynnikiem Giniego) wskaźnika nierówności dochodowych (z 30,6 do 26,8). Osiągniętego głównie dzięki takim PiS-owskim programom jak 500+ czy podwyżka płacy minimalnej. Nie dostrzegają 25-procentowego wzrostu płac realnych (czyli po uwzględnieniu inflacji) w latach 2016-2022. Nie pochwalą wolnych niedziel dla pracowników handlu. Ani 13. i 14. emerytury. Te wszystkie rzeczy nie imponują polskim "lewicowcom". Część mediów lewicowych próbuje tłumaczyć, że to dlatego, iż PiS zrobił "za mało". Nie zbudował miliona mieszkań na tani wynajem ani nie sprawił, że zniknęły kolejki do lekarzy. No dobrze, tylko dlaczego "lewicowy wyborca" idąc na wybory chce głosować na Konfederację, która głosi otwarcie, że cofnie ten cały "PiSowski socjalizm"? Albo na KO? Czyli na partię, która rządząc ostatnim razem twierdziła, że "pieniędzy nie ma i nie będzie". Jeśli więc nie chodzi ani o obyczajowość ani o gospodarkę to wokół czego kręci się polski spór prawicy z lewicą? No cóż. Wydaje się, że tu wszystko sprowadza się jednak do... PiS-u. I do stosunku do PiS-owskiej rewolucji rozpoczętej w roku 2015. Etykietki "prawica" i "lewica" są tutaj sprawą drugorzędną. PiSowców od zawsze próbowano niszczyć przyklejając im łatkę "prawicy". PiSowcy tę łatkę przyjęli i obrócili na swoją korzyść. "Tak, jesteśmy prawicą i co nam zrobicie?" - odpowiedzieli adwersarzom. Dziś, gdy toczy się walka o władzę i wpływy, antyPiSowcy po prostu przyjęli "lewicowość" jako jeden ze swoich sztandarów. Dzieje się to w kompletnym oderwaniu od tradycyjnych i historycznych znaczeń słowa "lewica". W tym sensie spór lewicy z prawicą jest dziś tak naprawdę sporem o Polskę PiS. Toczonym przy pomocy nieadekwatnych słów oraz źle pomyślanych wyobrażeń. W efekcie mamy sytuację, w której nasi lewicowcy (przekonani dogłębnie o własnej postępowości) stoją od roku 2015 w roli obrońców "starego porządku". Bezpiecznego świata liberalnej demokracji, w który wprawdzie ochroniarz pracował za 4,50 za godzinę po 18 godzin na dobę. Ale przynajmniej Polska miała dobrą prasę na Zachodzie a populiści otoczeni byli szczelnym kordonem sanitarnym. I odwrotnie. PiS-owiec może sobie myśleć, że broni starego dobrego świata tradycyjnych wartości. W rzeczywistości jednak uczestniczy w rewolucyjnym procesie korekty wszechmocnego neoliberalnego ładu. Ładu, który bardzo nie chce się reformować. I każdego, kto próbuje mu się postawić, będzie chciał nazwać "skrajnym prawakiem" i "faszystą". Tak to się u nas kręci.