Wstrząsający, sugestywny, antywojenny, jakże w niezamierzony sposób aktualny, uwzględniwszy to, co dzieje się na wschodzie Europy. Przecież ukraińska wojna jest podobna - jej ambicjonalne korzenie, małe wcześniejsze konflikty, które zamieniły się w wielki, długotrwała wojna pozycyjna. Nowe odczytanie wielkiej powieści. Wspaniałe ujęcia. Siedem nagród brytyjskiej akademii filmowej BAFTA, dziewięć nominacji do Oskara. Ale przy tym wszystkim pojawia się sprawa, nad którą trudno przejść od tak, i która ma dużo większy niż filmowy, bo geopolityczny wymiar. Twórcy filmu sezonu nieco dodali do klasycznej powieści Ericha Marie Remarque'a wykorzystując jej fabułę jako nośnik dla zupełnie innej narracji. Można by uznać to za odosobniony przypadek, ale odosobniony nie jest. Humaniści i chamy W skrócie, starając się nie zdradzać elementów rozwinięcia akcji, ale przecież ten scenariusz jest bardzo znany, poza tym film jest dostępny od kilku miesięcy. Muszkieter Paul Baumer trafia w okopy bezsensownej wojny. Książka to przede wszystkim portret psychologiczny, współczesne kino radzi sobie z takimi sprawami wspaniale i to ostatnio uwielbia. Tyle, że w filmie, do tej jednostkowej historii, mikroskali, dołożono skalę makro, nieistniejącą w opowieści Remarque'a. To wielka polityka, negocjacje w słynnym wagonie w Compiègne, gdzie stroskany rozlewem krwi humanista Matthias Erzberger próbuje przekonać aroganckiego, francuskiego bufona marszałka Ferdinanda Focha do kompromisowego rozwiązania. Foch to jednak arogant i cham, poniża Niemcy, tracą one jak wiadomo Alzację i Lotaryngię, Nadrenia zostaje zdemilitaryzowana, utworzona Republika Weimarska. Widz sam sobie może dopowiedzieć epilog. To poniżenie zemściło się w przyszłości. Teza znana. Podnoszona niegdyś przez obrońców nazistów w Norymberdze tłumaczących, dlaczego Niemcy rozpętali wojnę, a potem przez rozmaitych historyków i polityków. Bo je poniżono w 1918 roku. Kilka drobiazgów jednak umknęło. To, dlaczego Francuzi tak chcieli zająć wspomniane tereny i demilitaryzować Niemcy (niespełna pół wieku wcześniej sprowokowały one Francję, odebrały jej obie krainy i ją z kolei poniżyły oraz nałożyły potworne kontrybucje). Nie dowiemy się także, że nasz subtelny humanista pokochał pokój szczególnie w momencie, gdy jego kraj przegrywał wojnę, a wcześniej sam zajmował się wojenną propagandą. Erzeberger nie zapisał się źle w historii Europy, pokój rzeczywiście negocjował i zapłacił za to, bo krótko po wojnie został zamordowany za "zdradę narodu niemieckiego". Niemniej faktem jest, że w 1918 roku po prostu walczył o to, by z upadającego mocarstwa niemieckiego zachować ile się da. Tego rodzaju niuansów w filmie jest wiele, ale także we wspomnianej mikroskali, w świecie Paula Baumera jest tego trochę. Oto wygłodzeni niemieccy żołnierze uciekają przed mściwymi francuskimi chłopami, którzy nie chcą dzielić się jajkami czy drobiem. Sceny zupełnie absurdalne i ahistoryczne uwzględniając surowe warunki niemieckiej okupacji części Francji w czasie wielkiej wojny (surowsze niż podczas kolejnej). W sumie w ogóle nie wiadomo skąd się ci Niemcy nad Marną czy tam Sommą wzięli. Chyba się zgubili. Wehrwolf historyczny Oczywiście, można stwierdzić: licentia poetica - twórcom kina fabularnego wolno więcej. To obraz pewnego wycinka, wizja, tylko fragment puzzli. Niestety, kiedy złożymy kilka kawałków to zaczyna wyłaniać się niezbyt ciekawy obrazek. Wystarczy wspomnieć film "Monachium", także nakręcony przez niemieckiego reżysera - w gruncie rzeczy pokazujący Niemcy jako "pierwszą ofiarę Hitlera". Albo już, opuszczając świat fikcji, kilka głośnych niedawnych publikacji, w tym reportaż autorstwa znanego dziennikarza Haralda Jähnera - "Czas wilka" poświęcony okresowi tuż po drugiej wojnie w Niemczech, przedstawiającemu zwalnianych z robót Polaków jako dobrze odżywionych, notorycznych przestępców i antysemitów. Przecież - mógłby się bronić autor - reportaż to też wycinek. Tyle, że w przypadku kultury, szczególnie kultury masowej, te wycinki, autorskie wizje, bardzo często bywają podobne i układają się w zupełnie inne zjawisko. Propagandę. Propagandę tych, którzy mając ambicje, by być "moralnymi przewodnikami" Europy muszą choć trochę wybielić swoją wybitnie niemoralną i agresywną przeszłość. Albo choć obdzielić nią innych, w tym przypadku przynajmniej nie Polaków, a Francuzów.