Zamiar wydaje się być jasny - wzmocnić morale we własnych szeregach (my też potrafimy boleśnie uderzyć), wprowadzić chaos na terytorium wroga, skonfliktować grupy etniczne (może w odwecie jakaś organizacja podpali meczet i wybuchną zamieszki?). Sądzę, że te rachuby spalą na panewce, że Europa, że Zachód ogólnie mówiąc, da sobie z tym radę. Gorzej z Polską, bo to, co czytam na temat zamachu i zamachowców, jest jak z kosmosu. Wyległy na forum gromady analfabetów i prezentują swoje mądrości. Oto Paweł Kukiz o zamachach w Paryżu pisze tak: "Zastanawiam się, kto jest większym zbrodniarzem - ta dzicz czy polityczne liberalne lewactwo, które dzicz sprowadziło". Wcześniej mówił o ''oszalałym lewactwie'' przyszły szef MSZ Witold Waszczykowski. A Jarosław Gowin (nazywany w Krakowie pół-Głowinem; coś w tym jest...), namaszczonym tonem oznajmił: "Wydarzyło się to, co od początku było oczywiste. Otwarcie granic europejskich dla nieograniczonych rzesz imigrantów i fałszywa ideologia multikulturalizmu radykalnie zwiększyła wzrost zagrożenia atakami terrorystycznymi". Ech! Tak jak w Polsce Ludowej pewnym panom wszystko kojarzyło się z imperializmem amerykańskim, tak dziś mamy innych mędrców, którym wszystko kojarzy się z "lewactwem" i groźnymi uchodźcami. Zacznijmy od samych terrorystów. Oni, strzelając, nie wołali "niech żyje rewolucja proletariacka!", tylko "Allah akbar!", czyli "Bóg jest wielki!". Nie byli "lewakami", tylko fanatycznymi islamistami. Żołnierzami ISIS, państwa religijnego. Ale, rozumiem, i Gowinowi, i Kukizowi, i Waszczykowskiemu chodziło nie o napastników, tylko o tych, którzy "wpuścili" do Europy uchodźców. Hm... Osobiście najbardziej odpowiedzialna jest za to kanclerz Niemiec Angela Merkel, bo to jej decyzja zachęciła setki tysięcyludzi, by ruszyli na drugą stronę Morza Śródziemnego. Ale trudno ją nazwać lewaczką - jest ona szefową CDU, partii chadeckiej. Jej decyzja była podyktowana nie "lewacką ideologią", czy jakąkolwiek inną, tylko zwykłym poczuciem przyzwoitości. Takiej, jaką m.in. prezentował papież Franciszek: pomóżmy ludziom w potrzebie. Ludziom, którzy uciekają przed tymi właśnie mordercami, którzy zaatakowali Paryż. Zresztą, minionego lata, gdy łodzie uchodźców uderzały o brzegi Europy, wybór był jeden - albo tych ludzi przyjąć, albo do nich strzelać. Czyli tak naprawdę, wyboru nie było... A marazm Europy - niechęć do obrony własnych granic zewnętrznych, nieumiejętność zorganizowania obozów dla uchodźców, żeby ich tam rejestrowano i sprawdzono... No cóż, ten problem Europę przerósł. Ona okazała się za leniwa, za powolna, za rozlazła. Dlaczego? Dobrobyt ją zepsuł? Czy przywiązanie do wolności? Do praw człowieka? Możemy o tym dyskutować, choć z barwami politycznymi nie ma to nic wspólnego. Ale i tak ważniejsza jest odpowiedź na pytanie, cóż takiego w ostatnich latach się stało, że na Europę ruszyła tak wielka fala uchodźców? Odpowiedź jest dość prosta - świat zachodni zdestabilizował Bliski Wschód. I to nie żadne lewactwo, tylko Stany Zjednoczone rządzone przez republikanów i George’a Busha jr. najpierw rozbiły Afganistan, a potem Irak. Następnie, razem z Europą, a zwłaszcza Francją Nicolasa Sarkozy’ego, maczały palce w obaleniu Kadafiego i próbie obalenia Asada w Syrii. Sorry, ale Bush czy Sarkozy to nie "lewacy", to sztandarowi "prawacy". Tak jak i Paul Wolfowitz, w tamtym czasie zastępca sekretarza obrony USA, który wylansował doktrynę, mówiącą, że po obaleniu dyktatorów w ich krajach zapanuje demokracja i spokój. Więc ten syf, który musimy przeżywać, sprezentowało nam, szanowny panie pośle Kukiz, tępe "prawactwo", przekonane o tym, że butem, pałką i spluwą da się załatwić wszystko, rozwiązać problemy świata. W efekcie, na miejscu Iraku (460 tys. ofiar) i części Syrii (230 tys. ofiar) powstało Państwo Islamskie, którym dowodzą oficerowie Saddama Husajna. Libia rozpadła się w ogóle, to kraj wojny domowej i miliona chętnych, by przeskoczyć na drugą stronę Morza Śródziemnego. Liban trzeszczy w szwach. Stabilnie jest tam, gdzie władza trzyma za twarz - w Egipcie na przykład. I to jest wielki dylemat Europy - czy postawić na marzenia o prawach człowieka, czy też na dyktatorów, gwarantujących porządek? Brutalny dylemat, który ani z "lewactwem" ani z "prawactwem" ma niewiele wspólnego. Europa stoi więc przed jednym z trudniejszych wyzwań w swej historii. Da radę? "Prawactwo" ma odpowiedź na to pytanie. Woła: zlikwidujmy Europę, odbudujmy granice narodowe, będzie lepiej! Czyżby? Po roku 1989 nastąpiła w Europie wielka zmiana, dziewięć państw regionu, wcześniej uzależnionych od Moskwy, przeskoczyło na Zachód. Rosja została wypchnięta na obrzeża kontynentu i jeśli popatrzymy na jej walkę o to, by w Europie rozdawać karty, na efekty tych wszystkich działań, to widać, że przegrywa, że gdy Unia mówi jednym głosem, to Putin ma niewiele do powiedzenia. Ale gdyby Unia się podzieliła, rozpadła? Ooo! Wtedy powrót do dawnej strefy wpływów byłby możliwy. Nie dziwmy się więc, że Moskwa popiera skrajną prawicę w Europie, tę antyunijną, że finansuje ją i w jej sukcesie widzi swoje szanse. Nie będzie nad Wisłą Europy, to będzie Moskwa. Miejmy tego świadomość. I jeszcze jedno. Europa - nad Wisłą tego nie widać, ale tak się stało - jest dziś regionem wielokulturowym. Multi-kulti jest faktem. "Prawaki" mogą tupać buciorami, ale tego nie zmienią, to już się stało i się nie odwróci. Chyba że chcemy burzyć meczety, a imamów wsadzać do więzień. Pompą ssącą imigrantów nie były obietnice praw człowieka, tylko obietnice lepszego życia. Wielki biznes potrzebował tanich pracowników, więc ich masowo ściągał. Czy to był błąd? Z biznesowego punktu widzenia - nie. Niemcy, mimo kilku milionów Turków, Kurdów, Arabów, obywateli byłej Jugosławii i... Polaków, są jedną z najpotężniejszych gospodarek świata, rozwijają się stale. To im przynosi korzyści. Podobnie jest we Francji, w Wielkiej Brytanii, w krajach Beneluxu... Emigranci, także ci z Polski, pracują na emerytury miejscowych. Więc po cóż się Gowin złości, kiedy Europie ta sytuacja, że najgorsze, najmniej płatne roboty biorą przyjezdni, całkiem się podoba? Co ma to wspólnego z "lewactwem"? Co ma do rzeczy wołanie, że ci ludzie się nie zasymilowali? A przepraszam, ktoś chce ich asymilować? Zapraszać do domu, na święta, spędzać z nimi wakacje? Bądźmy trzeźwi. Europa po zamachach w Paryżu wkroczyła w nowy etap swej historii, na pewno niełatwy, ale nie tak dramatyczny, jak to opisują Gowin czy Kukiz. Tamtejsze elity to ogarną. Nasze wciąż nie będą wiedziały, o co chodzi.