Nikt już mnie nie przekona, że to, co się działo w ciągu ostatnich dni w polskim życiu publicznym, to norma. Być może w USA podczas protestów Black Lives Matter napięcie było nawet większe. Może to w dużym stopniu bańka mediów społecznościowych z nieszczęsnym Twitterem na czele. Może i historia obfituje w podobne emocje. Może i przed wojną Polacy o różnych poglądach zabijali się niekiedy między sobą, media były dużo brutalniejsze, a wezwania do linczów, także między dziennikarzami standardem życia publicznego. Tak czy siak, uważam, że zabrnęliśmy w punkt, w którym wzajemne szczucie przekroczyło granice jakiegokolwiek rozsądku i jakiejkolwiek socjotechnicznej logiki. Trolle i podludzie Tragedię, która stała się przyczyną kolejnej sesji nienawiści, wszyscy znają. Samobójstwo dziecka polityk. Dziecka wcześniej molestowanego. Można domniemywać, że nie bez zaniedbania w tym wszystkim ze strony dorosłych, ale który rodzic wie na pewno, jak i gdzie uniknąć wszelkiego możliwego zaniedbania. Sytuacja ta została wykorzystana przez media. Oczywiście, na pewno dodatkowo przyczyniło się do tego to, że przestępca był związany politycznie z opozycją i był działaczem LGBT. Informowano o tym przesadnie, z jednoznaczną identyfikacją danych nastolatka, który przecież powinien mieć spokój i opiekę. To mogło - częściowo - doprowadzić do tragedii. Podobnie jak częściowo doprowadzić do niej mogło zaniedbanie opiekunów, ale przede wszystkim doprowadziła do niej działalność pedofila, która była praprzyczyną całego zła. Potem zaczął się akt drugi, do którego faktyczny sygnał dał swoim tłitem Donald Tusk. Po nim ruszyła medialna i "socialowa" burza. Politycy i dziennikarze, ci ze znanymi nazwiskami, mówili o rozliczeniach, winie, niepodawaniu ręki, więzieniach dla swoich oponentów. Zupełnie niepomni tego, że "ich media" też w podobny sposób informowały o tej tragedii. Ba, w wielu podobnych sytuacjach w przeszłości, nie miały najmniejszych oporów, jak choćby wtedy, gdy opisywały także historię związaną z rodziną byłego prezesa TVP (a zarazem wicenaczelnego "Gazety Wyborczej"), którego synowi zarzucano także molestowanie, a został oczyszczony przez sądy. Potem ci pierwsi, znowu się odwinęli tym drugim, wyciągając, że to ich polityk pierwszy swoją nieroztropną wypowiedzią pomógł zidentyfikować ofiarę, a "ich" media też "grzały temat". Za politycznymi hipokrytami i dziennikarskimi moralizatorami poszli jednak inni. Imienni i anonimowi internauci, aktywiści, czasem trolle. Na Uniwersytecie Warszawskim grupa studentów zaczęła zbierać podpisy za tym, by swojego kolegę, który także w sprawie się wypowiadał, a kojarzony jest z PiS, wyrzucić z uczelni. Rektor, zamiast towarzystwo pogonić, zapowiedział, że "przyjrzy się sprawie". Tyle że nie odniósł się do faktu, że jeden z inicjatorów akcji życzył wcześniej swoim przeciwnikom politycznym śmierci, a jedna z inicjatorek nazywała ich podludźmi, co już jest czystej wody kalką hitlerowskiego uzasadniania mordowania Słowian. Znak upadku nauki historii, bo przecież mamy niewątpliwie do czynienia z "antyfaszystką". Po prostu dała upust swojemu moralnemu wzmożeniu. Krótko mówiąc, jest coraz mniej ciekawie. Operacja antyterrorystyczna Na razie nikt kolejny nie zginął, nie został pobity, ale życzenia śmierci, także rodzinom, wypełniły przestrzeń publiczną, jakby ktoś rozsypał z powietrza proszek wzbudzający bezsensowną agresję. Bezsensowną, bo nie sądzę, by ktoś kogoś przekonał. By sondaże się zmieniły. Kilku aktywistów i kilku dziennikarzy pozamykało konta w mediach społecznościowych. Lepiej pewnie dla nich, jak nie są w stanie powściągnąć emocji. Mam nadzieję, że niektórzy mają kaca i może choć jakieś pojedynce osoby wyciągną dalej idące wnioski. Inni dalej będą podlewać wzajemną nienawiść moralizatorstwem, które sprawia, że staje się ona dużo bardziej intensywna. Moralizatorstwo, moralne potępienie, sprowadzenie przeciwników do ludzi niemoralnych, których moralny człowiek musi wytępić, jest podstawą każdej prawdziwej nienawiści. Moralizoatorski podkład miało mordowanie chrześcijan w Rzymie, palenie czarownic przez katolików i protestantów, a także mordowanie katolików w Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Zabijanie Żydów przez Niemców, kułaków przez bolszewików oraz islamistyczny terroryzm. Moralizatorskie uzasadnienie dla swoich zbrodni tworzy Władimir Putin. Przecież on też walczy na Ukrainie z hejtem, faszyzmem, nienawiścią. Przeprowadza operację antyterrorystyczną, w ramach której eliminuje ludzi niegodnych. Oczywiście, u nas tak nie będzie. Będzie tylko dalsze szczucie. Może dojdzie do jakiś pojedynczych tragedii. Macherzy od "socialowych" narracji i emocji traktują to zapewne jako koszt wliczony. Koszt moralnych wzmożeń, do których wykorzystuje się niestety prawdziwe tragedie. Cynicznie, choć ze sporą nutką fanatyzmu. Legion Kalich Można by rzec, że mamy dziś legion sienkiewiczowskich Kalich, choć byłaby to potwarz dla tej sympatycznej w końcu postaci. Za każdym razem rozpoczyna się taniec nienawiści, do którego grają moraliści, i który ma bardzo konkretne polityczne cele. I który bazuje na wydarzeniach, które choć na chwilę powinny nakazywać się zatrzymać, pokazać, że za spektaklem, sporem, istnieje jeszcze ludzkość, pewne uniwersalne standardy. Tymczasem te wydarzenia to dziś po prostu dobre preteksty. Takie jak zabójstwo działacza PiS w Łodzi. Jak zasztyletowanie Pawła Adamowicza. Jak samopodpalenie się człowieka pod kancelarią premiera kilka lat temu, w końcu jak ostatnia tragedia nastolatka. A przecież wydawałoby się, że trzeba mieć naprawdę spore kwalifikacje by kogoś skreślić, by ocenić całe jego życie, postawę, relacje, by wykluczyć całe grupy społeczne. Kwalifikacje niemal boskie. Jak się okazuje, legitymuje się nimi całkiem spora grupa moich kolegów i koleżanek po fachu, w tym kilku, aktywnych szczególnie ostatnio, którzy reklamują siebie jako liberałowie katoliccy. Nic mi nie wiadomo o tym, aby klasycy liberalizmu, albo pan Jezus w swoich pismach lub kazaniach, przekonywali do moralnej bufonady i potępiania w czambuł ludzi, których się czasem na oczy nie widziało. A zwykła ludzka przyzwoitość nakazywałaby chwilę zastanowienia nad sytuacją, w której wszyscy się znaleźliśmy, i która sprawia, że w amoku agresji i nienawiści być może nie jesteśmy w stanie ochronić nawet dzieci.