Oczywiście, tajemnicza dymisja Pawła Grasia, choć formalnie doradca premiera to mniej niż wiceminister, ma znacznie większy ciężar gatunkowy od poprzednich, a to z racji problematyki, jaką się on zajmował. Jak sprawę rozumieć - nie mam pojęcia. Miałbym się za frajera, gdybym uwierzył we "względy osobiste", "zdrowotne", czy jak tam się w takich sytuacjach zbywa dziennikarzy. A spekulacje są tylko spekulacjami. Najczęściej we wszystkich sześciu wypadkach dotyczą one coraz bliższej publikacji katalogów IPN, i nie wdając się w konkretne przypadki muszę powiedzieć, iż dostępna mi wiedza o co najmniej kilku "byłych" (bez nazwisk) zdaje się je potwierdzać. Skądinąd ciekawą rzeczą jest intensywność występowania ludzi z lustracyjnym problemem właśnie w PSL. Zwłaszcza jeśli dodać do nich Stanisława Dobrzańskiego (tego, co to "sprawdzał się w biznesie"), o agenturalnej działalności którego pisał niedawno "Wprost". Gdyby takie zagęszczenie wystąpiło w platformerskiej części rządu, intensywności krzyku PiS o "partii agentów" nie dało by się wymierzyć w żadnych decybelach. Wspomniany już "Wprost" poświęcił także bardzo ciekawy, niesłusznie przeoczony artykuł postaci wice-Pawlaka, Jana Burego, i jego, hm, przedziwnym interesom prowadzonym swego czasu z Art-B, Bykowskim i podobnymi podmiotami. Gdyby ktoś taki jak Bury był, nawet nie wiceprezesem, ale ledwie szeregowym posłem PO, to krzyki PiS o "partii agentów" - i tak dalej. A jeśli przypomnieć sobie, co mówił Waldemar Pawlak o stosunkach gospodarczych z Rosją, to każdy przyzna, że za daleko łagodniejsze wypowiedzi zdarzało się Jarosławowi Kaczyńskiemu okrzykiwać tego i owego sowiecką agenturą. A tymczasem na linii PiS - PSL wyraźny i pełen życzliwości rozejm. PiS nie atakuje peeselowskiej części rządu, PSL nie atakuje PiS, a gdy politycy obu partii spotykają się w studio telewizji "Trwam", gawędzą sobie bardzo zgodnie. Czy poza studiem pogawędki ich nie dotyczą aby wsparcia prezydenckiego weta wobec starań PO o "oddanie w ręce fachowców" państwowych mediów, albo ego, że przydałoby się w owych mediach nieco niezależnych fachowców z PSL właśnie, tego oczywiście nie wiem, bo niby skąd. Ktoś powie, że to polityczny cynizm, może nawet użyje słowa obłuda? Ja powiem tylko, że to ze strony Jarosława Kaczyńskiego bardzo po chrześcijańsku, i bardzo w zgodzie z panującą w kraju pod rządami nowej ekipy atmosferą powszechnej miłości. Być może miłować nieprzyjaciela jest jeszcze ponad siły prezesa PiS, ale tak miłować jego koalicjanta - to przecież też coś. Rafał Ziemkiewicz