Marzenie, które stało się planem
Mało co nie zmieniło się w Polsce w ostatnich trzydziestu latach. Ale jedną z tych nielicznych stałych jest nieustające poczucie zawodu występami piłkarskiej reprezentacji.

Jeśli coś wstrząsnęło Polską w ostatnim czasie, to zdecydowanie nie było to wystąpienie premiera w Sejmie, ale rezygnacja Roberta Lewandowskiego z gry w reprezentacji, a następnie rezygnacja Michała Probierza z prowadzenia jej. Niestety porażka z Finlandią nie wstrząsnęła nikim, jako że do klęsk ze słabszymi rzekomo rywalami jesteśmy przyzwyczajeni.
Kolejne pokolenie kibiców piłkarskich dorasta w poczuciu dojmującego rozczarowania. Po smutnych latach 90, gdy Polska nie potrafiła zakwalifikować się do żadnego turnieju, przyszły lata zerowe, gdy Polska, kwalifikując się raczej ośmieszała się, konsekwentnie odpadając na pierwszym możliwym etapie i wreszcie obiecujące lata dziesiąte i dwudzieste, kiedy to polscy piłkarze zaczęli grać w czołowych ligach, w najlepszych zespołach odgrywając w nich pierwszoplanowe role.
Dziś to pokolenie piłkarzy, z Lewandowskim na czele, powoli kończy już kariery, kolejny trener będzie próbował przeczołgać się z Polską przez eliminacje, po których, o ile Polska awansuje - wbrew wieloletniemu doświadczeniu i wszelkim sportowym powodom - nastąpi kibicowskie wzmożenie nadziei, że może tym razem "nasi" zaskoczą i przynajmniej wyjdą z grupy. Wzmożenie, po którym jak zwykle pukać się będziemy w czoło zaskoczeni, ale wyłącznie własną naiwnością.
Ci, którzy jako młodzi ludzie sycili się legendarnymi tryumfami polskiej piłki z lat 70 i początku lat 80 dobijają wieku emerytalnego. Jeśli nie nastąpi coś zupełnie niespodziewanego, to również ci wszyscy chłopcy w koszulkach Lewandowskiego nie zobaczą swojego idola odnoszącego liczący się sukces w międzypaństwowych zmaganiach z orzełkiem na piersi.
Lot na księżyc
W momencie gdy wciąż nie możemy doczekać się startu drugiego Polaka w kosmos warto przywołać książkę Mariany Mazzucato "Mission economy. A moonshot guide to changing capitalism" - o tym jak projekt Apollo lądowania na Księżycu, motywowany głównie wyścigiem zimnowojennym i przewagą Związku Radzieckiego po wystrzeleniu Sputnika, a potem Gagarina w kosmos zmienił amerykańską i światową gospodarkę, dając jej napęd na innowacje, które zmieniły nasze życie.
Takie zorientowanie na cel pozwala zrealizować cele publiczne, których rynek, pozostawiony sam sobie, nie ma interesu podejmować. Następuje mobilizacja zasobów, instytucji publicznych i prywatnych wokół celu, który łączy obywateli i którego spełnienie, przenosi ich na inny, wyższy poziom.
Takim naszym "lotem na Księżyc" może być - w perspektywie dwudziestu - trzydziestu lat zdobycie mistrzostwa świata przez polską reprezentację.
Wyzłośliwia się, czy po prostu zwariował? Trudno potraktować takie stwierdzenie poważnie. A poza tym, co piłka ma wspólnego z poważnymi cywilizacyjnymi wyzwaniami jak globalne ocieplenie czy pandemia. Dlaczego piłka a nie armia czy AI?
Być może wielu z Was ten cel wyda się nierealny a innym kompletnie zbędny. Jednak mam poczucie, że jego zaspokojenie, czy choćby realne zmierzenie się z nim, byłoby dla Polaków wyzwaniem bardzo potrzebnym.
Dzięki rozwojowi gospodarki i ciężkiej pracy dwóch pokoleń pod względem poziomu życia nie odstajemy od większości państw Europy Zachodniej. Jeśli dodać do tego niedoskonałe, ale działające szkolnictwo, opiekę zdrowotną i nową, rozbudowywaną wciąż infrastrukturę, niską przestępczość, to Polska jawi się jako kraj sukcesu i dobrobytu, i to mimo dużych różnic między możliwościami rozwoju w dużych i małych miastach oraz Warszawą i resztą Polski.
To z czym zawsze mieliśmy kłopot, to z przekuwaniem indywidualnych sukcesów w zbiorowe osiągnięcia. W momencie gdy chodzi o wysiłek instytucji publicznych zaczynają się schody: opóźnienia, nierozstrzygnięte przetargi, biurokracja i niewydolność. A pomimo to udało się wiele spraw urzędowych, a nawet recepty scyfryzować, co jeszcze dekadę temu jawiło się jako pozostające poza naszym zasięgiem.
Dla budowy siły społeczeństwa i państwa, szczególnie w zagrożeniu, nie wystarczy tylko materialny awans. Potrzebna jest też duma narodowa, poczucie pewności siebie, to, że nie trzeba się nikomu tłumaczyć czy usprawiedliwiać. To mogą być innowacje, kulturalne osiągnięcia, znane globalne firmy, piękno krajobrazu czy siła państwa ale ważne jest, żeby obywatele umieli czerpać poczucie dumy ze swojej narodowej przynależności.
W przypadku Polski tym źródłem dumy jest historia - zwykle tragiczna, często heroiczna. To ważne, żeby znać i co może ważniejsze - rozumieć swoją historię. Ale nie zawsze skrypty, który dobrze służyły wspólnocie niesuwerennej, będą dobrze działać dla państwa już istniejącego. Język moralnego wzmożenia dobrze wygląda w powstańczych deklaracjach i social mediowych postach, ale nie pomaga w skutecznym realizowaniu postawionych celów. Raczej dzieli i to zwykle niemądrze.
Cel, który zmienia wszystko
Realizacja wielkiego programu budowy potęgi piłkarskiej Polski wymagałoby ogromnych zmian niemal w każdej dziedzinie, nie tylko sportowej. W systemie szkolenia, w podejściu do profesjonalnego sportu, będącego udzielnym księstwem działaczy, ale też do edukacji sportowej w szkołach, traktowanej po macoszemu. W klubach piłkarskich, które zbyt często wciąż są zdominowane przez radykalne grupki kibiców, zamiast stanowić źródło lokalnej dumy wszystkich mieszkańców. Wreszcie kluczowa będzie demografia, czy Polska otworzy się na migrację, czy też będzie się kurczyć, a z nią liczba potencjalnych piłkarzy profesjonalnych.
Ale są też instytucje państwa, które muszą sprawnie funkcjonować, jeśli zakładane cele - sportowe, finansowe, demograficzne - mają być realizowane. Potrzebne jest zaangażowanie obywateli, chęć uczestnictwa, poczucie wspólnego celu. Potrzebne są wielkie polskie firmy, które zainwestują w futbol i szczęśliwe rodziny, które będą chciały przeżywać wspólne uniesienia i dramaty na nowoczesnych stadionach klubów piłkarskich Ekstraklasy - w perspektywie jednej z najlepszych lig Europy.
Potrzebne jest wreszcie przełamanie mentalne najmłodszego pokolenia, które zamiast w telefonach będzie spędzać czas na osiąganiu kolejnych celów - nie tylko sportowych i na samorozwoju, bez barier, które towarzyszyły pięciu się w górę pokolenia rodziców i dziadków. Jest szansa, że ci młodzi ludzie nie będą mieli kompleksów. Ani w życiu ani na boisku.
Potrzebujemy języka i samoświadomości, której siła będzie brała się z narodowej dumy, ale która służyć będzie pójściu naprzód, a nie rozpamiętywaniu i kłóceniu się o przeszłość. Tym co może zjednoczyć podzielonych przez politykę Polaków będzie wysiłek zbudowania państwa i instytucji, które będą w stanie zrealizować bardzo ambitny sportowy, społeczny, narodowy cel.
Zdobycia, w perspektywie ćwierćwiecza, mistrzostwa świata w piłce nożnej przez polską reprezentację.
Z dziećmi, które dopiero stawiają pierwsze kroki, nawet nie na boisku, ale w życiu.