To, co dzieli, co bywa najczulszą tkanką społeczną, czym najłatwiej szafować i zbijać na tym kapitał polityczny, jest wynoszone na pchli targ, rozszarpywane przez tłum, poddawane popkulturowej obróbce i bez skrupułów używane w walce o władzę. "Ptasi móżdżek rządzi światem!", krzyczał przed laty poeta Allen Ginsberg, guru bitników. Nie przypuszczał, jak bardzo uniwersalną wygłosił frazę. Trywializacja Holocaustu Wojny kulturowe i wojny plemienne nie dotykają przyziemnych spraw, którymi ludzie żyją na co dzień, bo mają one (wojny) karmić instynkty i wzniecać afekty. Rozpętał się więc stary spór, na ile Polacy w czasie wojny byli szmalcownikami i denuncjatorami, na ile zastraszonymi przez hitlerowców ofiarami wojny, a na ile bohaterami i Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata. Temat Holocaustu, wielkiej traumy czasów współczesnych, znów został strywializowany przez poszukiwaczy czarno-białych klisz, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że każda odpowiedź jest po części prawdziwa. Obecna władza jednak nie lubi, gdy przeszłość jest zbyt skomplikowana, więc zachowuje się jak bohaterowie drugiej części kultowego filmu Andrzeja Munka "Eroica" - za wszelką cenę podtrzymuje piękny mit, by idealizować fantazje o nieskazitelnym bohaterstwie, śnione przez suwerena. Co powiedziała Barbara Engelking Poszło o wywiad w TVN24 z prof. Barbarą Engelking w 80. rocznicę powstania w getcie warszawskim. Uczona, kierująca Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, powiedziała między innymi, że "Żydzi nieprawdopodobnie rozczarowali się co do Polaków w czasie wojny". Zareagował premier, instytucja nadzorująca media wszczęła postępowanie wyjaśniające, a politycy podzielili się w reakcjach. Jedni popadli w histeryczny ton o antypolskim skandalu, inni rozpoczęli ćwiczenia z kunktatorstwa i światopoglądowych wygibasów, nieliczni zachowali dystans i chłodną głowę, żeby na wszelki wypadek nikomu się nie narazić. Trwa nieformalna kampania wyborcza, więc wszyscy aktorzy sceny politycznej walczą przede wszystkim o głosy, a nie o to, by dyskusje naukowe miały nieskrępowaną przestrzeń poza polityką, bo takie są reguły cywilizowanego państwa. Polska historia nie jest pasmem chwalebnych czynów, tak jak nie jest nieskończonym ciągiem hańb i klęsk. Mieliśmy szmalcowników i Jedwabne, ale mieliśmy też Irenę Sendlerową i Jana Karskiego. Marek Edelman, ostatni przywódca powstania w warszawskim getcie, opowiadał mi kiedyś w wywiadzie, że byli ludzie, którzy przychodzili oglądać płonące getto, a potem szli do kawiarni na ciasteczka - przypomina się sławny wiersz Czesława Miłosza "Campo di Fiori" - ale wskazywał też, że natura ludzka jest z gruntu zła, a żeby wyzwolić zło, wystarczy dać przyzwolenie. Z drugiej strony bierność i uległość w obliczu brutalnej wojny i nieuchronności kary śmierci ze strony okupanta miały inny ciężar moralny, niż w warunkach funkcjonującego społeczeństwa i sprawiedliwego prawa. Ci, którzy narażali życie, niosąc pomoc Żydom - nie tylko za sprawą "Żegoty" - nie mogą być wymazani tylko dlatego, że inni brali udział w pogromach. A ci, którzy brali udział w pogromach, nie mogą być zapomniani, bo inni zachowywali się bohatersko. Miara dojrzałości narodów Kilkanaście lat temu, gdy niemal przez cały dzień obcowałem z zatrzymaną w kadrze traumą w Muzeum Auschwitz, byłem zdumiony, że zagraniczni turyści robią sobie wesołe zdjęcia pod ścianą straceń, a w kiosku można kupić zdjęcie pieca krematoryjnego. I przerażony, że ktoś nabazgrał pod tablicą dokumentującą zbrodnicze rozkazy Hansa Franka przeciwko Żydom napis "I dobrze". Obserwowanie takich scen nie uprawnia do uogólnień, ale zarazem nie może osłabiać wrażliwości na kiełkujące zło w każdych czasach, przed czym przestrzega historyk i były więzień Auschwitz Marian Turski. "Musimy się przeciwstawić antysemityzmowi, łamaniu praw człowieka, agresji na ziemi sąsiada, zakłamywaniu historii, nieposzanowaniu interesów i woli mniejszości" - apelował pod pomnikiem Bohaterów Getta. To symptomatyczne, że reakcja polityków na słowa badaczki z PAN była szerzej komentowana, niż powyższa wypowiedź doświadczonego historyka i naocznego świadka Holocaustu. Oraz że więcej uwagi poświęcono politycznemu gestowi ministra kultury, który wręczył Frankowi-Walterowi Steinmeierowi raport na temat polskich strat wojennych, niż ważnym słowom niemieckiego prezydenta. - Straszne zbrodnie, które Niemcy tutaj popełnili, napawają mnie głębokim wstydem. Stoję dzisiaj przed państwem i proszę o przebaczenie - mówił. Miarą dojrzałości narodów jest nie tylko umiejętność uwznioślania wielkich chwil i męczeńskich traum, ale także gotowość do mierzenia się z własną niedoskonałością, a nawet podłością. Tej lekcji wciąż nie odrobiliśmy do końca. Przemysław Szubartowicz