Bardzo byłem ciekaw jak ten nastrój powagi w wykonaniu PiS i jego zwolenników wygląda, więc i śledziłem organizowane przez te partię i jej aliantów rocznicowe uroczystości. Było m.in. tak: Przed ambasadą rosyjska spalono kukłę premiera Putina. Tłum krzyczał "morderca!" Przed Belwederem skandowano "Komorowski won do Moskwy!" i "Zdrajca Polski Komorowski!" Przed Kancelarią Premiera wołano "tu mieszka zdrajca!" i "Targowica!". Rano w niedzielę, gdy składano wieńce przed Pałacem Prezydenckim posłanki PiS rzucały się na barierki i na policjantów, wymachując poselskimi legitymacjami. Nie przedarły się, więc później opowiadały, jak brutalnie je potraktowano. Żeby skończyć ten wątek - BOR poinformował, że nie wpuszczono je za barierkę, na teren Pałacu, bo nie zgłosiły wcześniej, w biurze przepustek, że chcą kwiaty składać. Ci politycy PiS, którzy po takie przepustki wystąpili - kłopotów żadnych nie mieli. W tym dniu Jarosław Kaczyński zdążył jeszcze założyć w Sali Kongresowej Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego. A potem wrócić na Krakowskie Przedmieście, by wygłosić przemówienie. Z którego dowiedzieliśmy się, że na Krakowskim Przedmieściu zebrali się najlepsi Polacy. I że ci inni boją się prawdy. Mogliśmy to zresztą wyczytać z transparentów, prezentowanych przez demonstrantów. "Tusk odejdź zdrajco", "1940-2010 Ludobójstwo" i tak dalej. Wiadomo - powaga, szacunek itp. W sumie, tego dnia, Kaczyński i jego obóz nie zaskoczyli. Wołanie, że jedynymi dobrymi Polakami są fani Kaczyńskiego, już spowszedniało. Tak samo jak tezy o spisku, zdradzie, o tym że Polska nie jest wolna. Odnoszę wrażenie, że rusza to już tylko tych, którzy te hasła malują, a potem skandują. Może im wtedy lżej? Co innego było warte zauważenia na Krakowskim Przedmieściu - Kaczyńskiemu nawaliła frekwencja. Miało być 60 tys. demonstrantów, a nawet i 100 tys. , a przyszło dziesięć razy mniej. Ale w sukurs przyszli Rosjanie, podmieniając w ostatniej chwili tablice na pamiątkowym kamieniu, postawionym w miejscu katastrofy, pod Smoleńskiem. Jeżeli ktoś by chciał w skrócie dowiedzieć się na czym polegają dziś kłopoty w stosunkach polsko-rosyjskich, i dlaczego Polakom tak trudno dogadać się z Rosjanami, to sprawa tablic by mu bardzo w zrozumieniu tego wszystkiego pomogła. Zacznijmy od tego, że Rosjanie przytaszczyli na miejsce katastrofy olbrzymi głaz, ten obelisk miał być początkiem pomnika upamiętniającego ofiary. Intencje mieli dobre. Ale w listopadzie wdowy ze Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 przywiozły do Smoleńska zamówioną w Polsce tablicę, i zamontowały ją na kamieniu. Katyń 2010 to stowarzyszenie grupujące kilkanaście rodzin ofiar katastrofy, tych wywodzących się z PiS. Prym wiodą w nim pani Gosiewska i pan Melak. Przyzwoitość nakazywałaby, ażeby owo stowarzyszenie ustaliło treść napisu z innymi rodzinami ofiar katastrofy. Rozum - żeby uzgodniono to też z polskimi władzami. A dobry obyczaj - z gospodarzami. Ale chyba za dużo wymagam... Na tablicy, przykręconej do obelisku, bez zgody kogokolwiek, wyryto napis, który jest dla Rosjan nie do zaakceptowania - że w Katyniu w roku 1940 mieliśmy do czynienia z ludobójstwem. Spór czy w Katyniu mieliśmy do czynienia z ludobójstwem czy też ze zbrodnią trwa od lat. Świat opowiada się za wersją, że była to zbrodnia, a nie genocide (czyli ludobójstwo). No, ale świat to jedno, a przekonanie stowarzyszenia Katyń 2010 - to drugie. Rosjanie dość szybko oprotestowali tablicę, ale - jak się dowiedzieliśmy ze słów Henryka Litwina, wiceszefa naszego MSZ - nic więcej w tej sprawie nie robili, bo nasi dyplomaci namawiali ich, żeby jej nie ruszać, bo to delikatna sprawa. I poza tym, być może w przyszłości, uda się postawić coś wspólnego... Rosjanie tę wersję kupili, w złudnym przekonaniu, że sprawę da się jakoś załatwić. Aż do momentu, kiedy zbliżył się termin przylotu do Smoleńska prezydenta Miedwiediewa. I wtedy, na szybko, pewnie ze strachu przed gniewem swojego prezydenta, tablicę podmieniono, przykręcając w miejsce polskiej - dwujęzyczną, o okrojonej treści. Ale ze słowami szacunku dla ofiar. No i wybuchła awantura. "To zbójecka profanacja" - woła teraz pan Melak. A pani Gosiewska mu wtóruje, mówiąc, ze podmian tablic to dowód na to, że katastrofa w Smoleńsku była zaplanowaną zbrodnią. Proszę, jaka żelazna logika... Jestem dziwnie przekonany, że gdyby podobne wydarzenie miało miejsce w USA bądź Wielkiej Brytanii, to przebieg miałoby zupełnie inny. Tablica pani Gosiewskiej zdjęta by została po paru dniach, a jej samej przesłanoby rachunek za demontaż. Plus mandat, z wyszczególnieniem przepisów, które złamała. A my nie pisnęlibyśmy ani słowa. Tak jak nie piskamy Anglikom, gdy ci nie chcą nam wydać dokumentów dotyczących śmierci gen. Sikorskiego. I nie piskamy też Amerykanom, którzy powołując się na swoje przepisy, wciąż nie chcą znieść wiz dla obywateli naszego kraju. Tu jesteśmy potulni. Dla mnie ciekawa była reakcja polskich polityków na incydent z tablicą. Otóż wszyscy jak jeden mąż skupili się na krytykowaniu rosyjskiej niezręczności, pomijając polski udział w tym całym ambarasie. Kierowała nimi prosta kalkulacja - po co narażać się na łatkę sympatyka Moskwy. Bo cała sprawa spowita jest patriotycznym szantażem - jesteś Polakiem czy zdrajcą? A jeżeli Polakiem, to masz zachowywać się tak, żeby pani Gosiewska, pan Kaczyński i paru księży było z ciebie zadowolonych. Otóż, taka postawa do niczego nie prowadzi. Po pierwsze, nie widzę powodu, by Jarosław Kaczyński miał wystawiać komukolwiek świadectwa z patriotyzmu. Tym bardziej, że ten rodzaj patriotyzmu, który prezentuje, bardziej Polsce i Polakom szkodzi niż pomaga. Po drugie, bije po oczach intencja takich działań - by odebrać legitymację do rządzenia wszystkim nie-PiS-owcom (bo zdrajcy, a III RP to państwo zależne), i dać ja Jarosławowi (bo Polska czeka). I to dać, zdaje się, na zawsze. Po trzecie, Polacy powinni ułożyć sobie stosunki z Rosjanami, i nam to jest bardziej potrzebne niż im. Kalkulacja jest prosta - dziś te stosunki sparaliżowane są uprzedzeniami, fobiami. To przeszkadza w racjonalnej analizie, ocenie swoich interesów. Po czwarte wreszcie, i to politycy powinni dostrzec, epatowanie trumnami smoleńskimi i antyrosyjskimi fobiami, powoli staje się domeną coraz mniejszej grupy. Tłumów to nie ściąga. A wręcz odpycha. "Narodzie! Obudź się!" - taki dostrzegłem napis na Krakowskim Przedmieściu. Więc, zdaje się, że "naród się obudził" i widzi, kto jest trzeźwy, a kto pogrążony w sennych marach.