Wtedy odpowiedzi na tak odważne pytania odważne być nie mogły. Dziś możemy spróbować się do nich przymierzyć. I cóż... O żadnych naukach Jana Pawła II tkwiących głęboko w Polakach nie ma mowy. Nic takiego w Polakach nie ma. Uczestniczyłem niedawno w dyskusji, w której mój rozmówca z zapałem przekonywał jak ważne były nauki Karola Wojtyły. Niestety, nie potrafił podać tytułu choć jednej z papieskich encyklik. Nie dziwię mu się, bo zdecydowana większość Polaków także na takie pytanie by nie odpowiedziała. Jan Paweł II istnieje w naszej świadomości w anegdocie, wiemy, że był aktorem, że kochał góry i wadowickie kremówki, i że nie bał się komuny. I że powiedział "niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi!" I to był początek końca PRL. No, obalenie komunizmu (mam nadzieję, że Lech Wałęsa się nie obrazi, że odbieram mu wyłączność na ten czyn) to rzecz niewątpliwie wielka, ale - powiedzmy szczerze - mało religijna. Co do pokolenia JP2 - w większym stopniu okazało się to fajną wizytówką, niż realnym bytem. Badania religijności młodzieży nie wskazują na jakąś gwałtowną zmianę. Przeciwnie, systematycznie, choć powoli, spada liczba uczestników niedzielnych mszy świętych, rośnie za to liczba dzieci zrodzonych w związkach pozamałżeńskich. Dziś w Polsce jest to co czwarte przychodzące na świat dziecko. Nie nastąpiła też jakaś moralna zmiana w społeczeństwie - nie staliśmy się bardziej uczciwi, punktualni, życzliwi, odpowiedzialni, szanujący bliźniego. Wprawdzie z roku na rok rośnie w Polsce wydajność pracy, ale ekonomiści tłumaczą to raczej względami ekonomii a nie wiary. Do tej przysłowiowej Bawarii wiele nam brakuje. Widziałem to na własne oczy. Innymi słowy, wszystko wskazuje na to, że te opowieści o przemianie duchowej Polaków, o pokoleniu JP2 , były raczej dyktowane emocją chwili, niż wynikały z głębszych analiz. To było płytkie. Oczywiście, nie odmawiam milionom Polaków, którzy uczestniczyli w koncelebrowanych przez niego mszach prawa do przeżyć religijnych. Zakładam, że były to przeżycia głębokie. Lecz, mam podejrzenia, że poza pamiątkowym obrazkiem, niewiele z nich zostało. Nie będę też się spierał o to, że mogą istnieć mniejsze lub większe grupy młodzieży czytające encykliki, śpiewające "Barkę" i praktykujące płciową czystość przed zawarciem sakramentu małżeństwa. Ale to wysepki na morzu cywilizacji konsumpcji. Co więcej, uważam, że są obszary, w których Polska JP2 nie tylko nie odniosła sukcesu, ale zanotowała regres. Tym obszarem jest na pewno życie publiczne. Zalane jadem, insynuacjami, wymawianymi na poważnie bzdurami. Ma w tym udział kler, niektórzy biskupi, no i pewna stacja katolicka, która miała być ukojeniem dla zapomnianych, schorowanych, a wyszło inaczej... To jest zresztą temat na głębszą analizę, dlaczego polski Kościół wykonał w ostatnich latach tak mocny zwrot w prawą stronę. Bo na pewno nie taka była intencja Jana Pawła II. Warto pamiętać, że póki żył, żadne teczkowe rozliczania w Kościele nie miały miejsca. A ledwo go pochowano, i już się zaczęło... Więc jeżeli tak mało zostało, to dlaczego zostało tak dużo? Skąd te miliony, autentycznie wzruszonych ludzi? Jeden z komentatorów, pewnie chcąc o Janie Pawle II powiedzieć jak najlepiej, zaczął mówić, że był to normalny człowiek, taki jak każdy z nas. Lekka to pomyłka - wynoszony na ołtarze nie może być taki jak każdy z nas. Nimb świętości zobowiązuje. Ale ten lapsus oddaje istotę - Jan Paweł II nie funkcjonuje w naszej świadomości jako kaznodzieja, teolog czy filozof, ale jako ikona popkultury. Stąd zatrzęsienie papa-gadżetów, małych Karolków, dostojnych Karolów, przaśnych pomników itd. Kremówki wygrały z encyklikami. Z encyklikami wygrało jeszcze coś - narodowe marzenie. O Polaku, który zabłysnął na cały świat, z którego przeciętny Kowalski może być dumny. O Polaku, wielkim tego świata, który już od czasu pierwszej pielgrzymki zaczął odgrywać rolę polskiego króla, władcy serc. I polskiego losu. Symbolizował kres narodowej tułaczki - przez zabory, II wojnę światową, pojałtańską niesprawiedliwość. Trzeba wielkiej politycznej zręczności, i jeszcze większej politycznej wizji, by zbudować taką pozycję. Nie ma nic przypadkowego w tym, że Jan Paweł II odprawiał mszę na Zaspie, przyjmował Lecha Wałęsę, a jednocześnie prowadził długie rozmowy z Wojciechem Jaruzelskim. Jednoczył wszystkich. Nie odpychał nikogo. Ta pamięć została. Jan Paweł II jest jednym z kluczowych filarów polskiej tożsamości. Robert Kubica malujący na swoim kasku litery JP2 jest tego objawem. My z niego, tak jak Irlandczycy ze świętego Patryka. I każdy może z niego brać - i ksiądz Rydzyk, i Samoobrona, i PiS, i Aleksander Kwaśniewski, którego zaprosił do swego papamobile. Papież-Polak! - wołają z emfazą dziennikarze, bo myślą, że wtedy nazwą go najpiękniej. Instynktownie trafiają w dziesiątkę. Robert Walenciak