Oczywiście, Koalicja Europejska wybory przegrała, i - nie tylko w moim przekonaniu - wyczerpała swoją formułę. Ale przecież nie oznacza to, że już wszystko jest rozstrzygnięte, i PiS ma drugą kadencję w kieszeni. O! Do tego daleko. To są jeszcze cztery miesiące z hakiem, a to w polskich warunkach szmat czasu. Zwłaszcza że Polacy do specjalnie wiernych wyborców się nie zaliczają. Raz są homo sovieticus, w kolejnych wyborach zupełnie inni, to jest panna kapryśna. Dlatego tak istotne będzie, jak wyglądać będą te oddziały, które ruszą do jesiennej batalii. Bo na pewno będzie ona inna, niż ta majowa, i te oddziały też będą inne. Na pierwszy rzut oka najwięcej zmian czeka Platformę. Jest oczywiste, że PO, w ramach tej nieudanej Koalicji Europejskiej źle to wszystko rozgrywała. Pisałem o tym tydzień temu, więc tylko gwoli przypomnienia - Platforma zamiast walczyć o wyborcę centrowego, o konserwatywnych poglądach, ścigała się z Robertem Biedroniem, kto bardziej progresywny. To był jej główny wróg. Więc pewnie odebrała mu te 3 proc., za to sama tracąc (oddając PiS-owi za darmo) wyborców centrowych. Warto więc zapytać, dlaczego prowadziła taką niemądrą politykę? Odpowiedź jest chyba jedna, ona kryje się pod numerem kapelusza Grzegorza Schetyny. Dla niego walka o to, kto rozdaje karty po stronie opozycji była ważniejsza od walki z PiS-em. Takie prezentował horyzonty. No i teraz warto zadać pytanie zasadnicze - czy PO wyciągnęła wnioski z eurowyborów? Czy przesunie się ku centrum, by walczyć o wyborcę konserwatywnego, którego zresztą miała, a którego tak chętnie odpuściła? Czy będzie miała jakiś spójny i wiarygodny przekaz? Bo na razie to są jęki, typu - PiS jest zły, rujnuje Polskę, więc my musimy wrócić do władzy. Jak skonstruowana będzie nowa koalicja? Z PSL-em? Z SLD? Czy pokaże w nowej kampanii nowe twarze? Ma je przecież, inteligentnych ludzi tam nie brakuje, ale co z tego, jak są gdzieś upychani, i wyskakują wciąż rozmaite aparatczykowskie typy w stylu Sławomira Neumanna... No i jak jesteśmy przy nowych twarzach - to warto też zapytać o rolę Donalda Tuska. Bo trzeba mu postawić wreszcie pytanie, to samo które swego czasu on sam stawiał Januszowi Palikotowi - chłopie, stoisz w otwartych drzwiach, więc się zdecyduj, albo wchodzisz, albo wychodzisz, bo robisz przeciąg... Innymi słowy - Platformę czeka pranie brudów, i im szybciej to nastąpi, tym dla niej lepiej. A PiS? Jak zwolennicy PO pogrążyli się w lamencie, to fani PiS chodzą dumni, jakby już podbili pół świata. Ach, jak się pięknie odgrażają! Że lud pokazał tej warszawce, że nie da się obrażać... Słucham tych oświadczeń i uśmiecham się pod nosem. Były w historii najnowszej Polski takie momenty, że lud pracujący miast i wsi, a raczej jego przedstawiciele, członkowie awangardy klasy robotniczej, czyli Partii, dyscyplinowali środowiska inteligenckie... Ech, nie ma co zagłębiać się w historyczne wspominki - dobrze na tym partia rządząca nie wychodziła. Podobnie jest i dziś - PiS ma dramatycznie krótką ławkę kadrową, owszem, prostych aparatczyków, takich od recytowania przekazów dnia, tam nie brakuje, ale już mózgowców, zdolnych do skutecznego działania - raczej nie widać. Dlatego też z zaciekawieniem będę spoglądał, jak Jarosław Kaczyński poradzi sobie z tzw. rekonstrukcją rządu. Kogo powoła na szefa MSW? Na okres wyborczy to kluczowe stanowisko. Bo kontroluje policję, CBŚ, no i nadzoruje komisje wyborcze... Do tej pory Kaczyński powierzał ten fotel ludziom najwierniejszym, najbardziej pewnym. Błaszczakowi, Brudzińskiemu... Więc trudno przypuszczać, by teraz oddał to byle komu... Kto będzie ministrem finansów? Teresa Czerwińska odchodzi, bo ewidentnie nie chce być twarzą budżetowego szaleństwa. Kto więc weźmie na siebie robotę znajdowania kolejnych miliardów (wiadomo, że w naszych kieszeniach), żeby kolejnymi 500+ zdobywać kolejnych wyborców? A Ministerstwo Edukacji? Czy jest w PiS Herkules zdolny posprzątać po Zalewskiej? Rozbroić te miny, które po sobie zostawiła? Jarosław Kaczyński ma więc ból głowy, gra o wszystko, marginesu na błędy nie ma. A lewica? Ona, to już jest wyliczone, mimo że dysponuje potencjałem kilkunastu procent głosów, gdzieś to wszystko traci... SLD? O! W SLD wymyślono, że o tym, czy ma iść w wyborach w koalicji z PO zadecydować ma wewnętrzne referendum. Że cała partia się wypowie. No to już teraz można ogłosić, że działacze SLD wybiorą tę koalicję. Oni już od Schetyny nie dadzą się odkleić. Bo przecież wiedzą, że idąc do wyborów sami, będą szorować próg 5 proc. (tylko nie wiadomo z której strony), no i wierzą, że Włodzimierz Czarzasty jakieś mandaty im wytarguje. A lepiej żyć na kolanach, niż umierać stojąc. A Wiosna? Wróble ćwierkają, że Biedroń będzie dogadywał się z Zandbergiem i Unią Pracy, co na pewno trochę go wzmocni. Bo najwyższy czas, by Wiosna przestała być nowalijką, a przekształciła się w ugrupowanie owocujące obficie programami, koncepcjami, nowymi twarzami. To jest warunek przeżycia. To jest szansa rozwoju, przyciągania wyborców porzuconych przez SLD, zniechęconych do Platformy, do Kukiza... Tak wygląda krajobraz polityczny, między jedną bitwą a drugą. Zanim zagrzmią salwy, mamy krzątaninę. To od niej, od tych prac naprawczych, zależeć będą wyniki wyborów w październiku. A na pewno nie od pokrzykiwań egzaltowanych komentatorów.