Nie ma żadnego mądrego pomysłu, więc chwyta się takich, jakie ma - a to kogoś nazwie psycholem, a to mu wybaczy, aby dwa dni później podać do sądu. A to zaprosi Kwaśniewskiego na obchody "Solidarności", a to oznajmi, że się z "Solidarności" wypisuje, a to... No, ale jego ostatni wyskok przekroczył granice wygłupu. To już coś więcej, to podłość, to kpina z ludzi, którzy oddali swoje życie za to właśnie, żeby Wałęsa mógł usadzić się w Belwederze i puszyć, jak to on, on sam osobiście obalił mur berliński i pokonał Związek Sowiecki. Oto były prezydent występuje nagle z apelem do byłych zarządców peerelu, aby wyjaśnili sposoby, w jakie zwalczali opozycjonistów. Nie chce się wierzyć. Ten facet był przez pięć lat prezydentem. Został nim, obiecując przyśpieszenie w rozliczaniu peerelu i radykalne z nim zerwanie. Jako prezydent wszedł gładko w rolę ojca chrzestnego ubeków i protektora "lewej nogi". Przez całą kadencję nie kiwnął nawet palcem, aby wyjaśnić los ponad stu ofiar zbrodni "nieznanych sprawców" za rządów Jaruzelskiego. Z wszelkich historycznych rozliczeń interesowało go tylko wyczesanie z archiwów akt agenta "Bolka". I oto nagle, teraz, ni stąd ni zowąd, domaga się od Jaruzelskiego i Kiszczaka wyjaśnień. Teraz, bo nareszcie, po piętnastu latach zmowa milczenia wokół ubeckiego "szwadronu śmierci" utworzonego przez WRONę do mordowania działaczy niepodległościowych i księży, zmowa, w której Wałęsa dla swoich niskich, politycznych interesów, aktywnie uczestniczył - zaczyna pękać! Apel trafił na podatny grunt. Generał Jaruzelski jest za. Proponuje, by powołać komisję. On sam nic przecież nie wie, ale niech komisja sprawdzi. Ciekawe, czy zaproponował, aby na jej czele stanął Kiszczak. W każdym razie musiał się, odpisując na apel Wałęsy, nieźle uśmiać. A mi nie jest do śmiechu. Ja czuję tylko wstręt i obrzydzenie. Rafał A. Ziemkiewicz