Ona już w niewielkim stopniu dotyczy samej katastrofy, a mówi przede wszystkich o tych, którzy zabierają głos. I Polacy i Rosjanie. Zacznijmy od Polaków. Cóż mówią główni krytycy raportu MAK? Że jest niepełny, że zwala całą winę na Polaków i wybiela Rosjan, że na to godzi się nasz rząd (zdradziecki oczywiście), że Rosjanie tym raportem plują nam w twarz (tak wyszukanych słów używa pani Fotyga, ta która była szefową dyplomacji, brawo, brawo), i że w ogóle musimy zdecydować, którą wersję przyjmujemy - rosyjską czy polską. W ten sposób raport o katastrofie stał się elementem testu z polskości. Ten kto go odrzuca i woła, że jest skandaliczny - jest patriotą. Ten, kto traktuje go poważnie - jest zaprzańcem. Tak argumentuje PiS. I, odnoszę wrażenie, ma jakieś w tym sukcesy. Sukcesy, bo gra na dwóch czułych strunach. Antyrosyjskich fobiach, żywych w Polsce, i naszym kompleksie niższości. "Traktują nas jak Polaczków!" - wołali "prawdziwi Polacy", mobilizując "patriotów". Oho... Więc może zacytuję słownikową definicję "kompleksu niższości": jest to "dotkliwe przekonanie o własnej nieudolności, bezwartościowości, powodujące nieśmiałość, pomyłki itp.; przez kompensatę - prowadzi do nadmiernej agresywności". Ano właśnie. A przecież raport MAK, wyliczając powody katastrofy, podaje rzeczy bezdyskusyjne. Że samolot rozpoczął manewr lądowania, choć w takich warunkach nawet nie powinien próbować, tylko do razu odlecieć na lotnisko zapasowe. Bo takie są normy. Że piloci zlekceważyli systemy ostrzegawcze. Że załoga nie była w wystarczający sposób przeszkolona, by latać na TU-154. Że w kabinie pilotów był głównodowodzący polskim lotnictwem gen. Błasik. I że był pod wpływem alkoholu. To są tzw. oczywiste oczywistości, i każdy kto pisałby podobny raport, czy to byłby Francuz, czy Chińczyk, czy Eskimos, napisałby to samo. Po cóż więc się pieklić? Opowiadać, że Rosjanie nas obrażają, albo grają nie fair, bo ujawnili ślady alkoholu w krwi gen. Błasika. Przepraszam bardzo, gdyby generał nie pił, to by tego nie napisali... Jestem dziwnie przekonany, że 99.99 proc. obrońców generała Błasika krzyczałaby z oburzenia (ja też bym krzyczał), gdyby dowiedzieli się, że kierowca wiozący dzieci na obóz zimowy miał we krwi 0,6 promila alkoholu. Zgoda - generał nie pilotował. Ale zaszedł do kabiny i - tu są wersje do wyboru - albo nadzorował albo obserwował swoich podwładnych. Rozpraszając ich i przeszkadzając (to w wersji delikatnej). Więc wyobraźmy sobie taką sytuację - kierowca wiezie dzieci na obóz zimowy, oblodzoną drogą, we mgle, a obok niego siada jego przełożony, po paru głębszych, wiadomo z jakim nastawieniem. To wszystko razem wzięte - fatalnie świadczy o polskiej organizacji, pokazuje panujący w wojsku bałagan, lekceważenie procedur. Co ciekawe, tego samego zdania jest i PiS, który - z jednej strony krytykuje rosyjski raport i woła "nie będzie Rusek pluł nam w twarz", a z drugiej - zamierza wnioskować o odwołanie ministra Klicha. No, gdyby PiS rzeczywiście wierzył, że powody katastrofy leżały po stronie rosyjskiej, że lot do Smoleńska był źle zorganizowany, i że rząd nie potrafił wyegzekwować w badaniu przyczyn katastrofy naszych praw - to przecież powinien żądać odwołania szefa MSZ ministra Sikorskiego. A nie szefa MON. Który - to też chyba bezdyskusyjne - ponosi odpowiedzialność za opłakany stan polskich sił zbrojnych. Po raporcie MAK wniosek o odwołanie Klicha jest naturalny. Tak jak naturalne powinno być wprowadzenie elementarnego porządku w siłach zbrojnych, w systemie wyszkolenia, oraz w systemie organizowania wizyt naszych przywódców. To jest ważniejsze, niż kolejne pomniki i opowieści, że katastrofa to był znak od Boga. A wina Rosjan? Raport MAK ich wybiela. A przecież i stan lotniska, i emocje rosyjskich kontrolerów miały wpływ na rozwój wydarzeń. Owszem, nie decydujący, bo przecież żaden Rosjanin nie zmuszał polskich pilotów do lądowania, ale jeżeli chce się opisać wszystkie elementy sprawy - to nie można o tym zapominać. Dlaczego więc Rosjanie "zapomnieli"? Myślę, że dwa czynniki mogły na to wpłynąć. Po pierwsze, może tu w grę wchodzić próba ochrony jakiegoś generała, kogoś ważnego z Moskwy, który polecił kontrolerom, by jednak przyjęli polski samolot, żeby nie było międzynarodowej awantury. Po drugie, mogły też zagrać kompleksy - Rosjanie wciąż noszą ze sobą przekonanie, że są wielkim mocarstwem, dlatego też nie chcą się przyznać, że lotnisko w Smoleńsku to rudera, że nie nadawało się do niczego. I do tego, że w gremiach decyzyjnych panuje tam bałagan. Proszę zwrócić uwagę z jaką skwapliwością w Moskwie cytowano zagraniczne opinie, mówiące że raport MAK był "pełny", "obiektywny", że wszystko wyjaśniał. Uznania, że w Rosji jest porządek i dyscyplina, łaknie rosyjska dusza. Tak jak polska, że jesteśmy silnym krajem (choć przez innych krzywdzonym) i wszyscy z nami się liczą. I warto o tym wiedzieć. Bo kompleksy to są nasze słabe punkty. One powodują, że gotowi jesteśmy podejmować nieracjonalne, z punktu widzenia naszych interesów, decyzje. Warto też pamiętać, jakie podejście do polskich kompleksów mieli twórcy niepodległej Rzeczpospolitej. Józef Piłsudski Powstaniu Styczniowemu poświęcił głębokie studia. A Roman Dmowski budował narodową demokrację w absolutnej kontrze do postyczniowego cierpiętnictwa. Dziś jest na odwrót - rozrywa się rany i żywi kompleksami i fobiami. To dlatego w polskim życiu publicznym tak wiele jest szaleństwa, a tak mało - rozwagi i rozumu. Robert Walenciak