Jakie trendy kształtują politykę
Wczoraj zostałem zapytany o źródła nadziei w polskiej polityce i o to, jakie trendy będą ją kształtować w najbliższym czasie. Jeśli politykę traktować wąsko, jako grę partii politycznych, to dla przeciwników rządów skrajnie prawicowej koalicji za dwa lata takiej nadziei nie ma. Na szczęście polityka to nie tylko partie.

Jest dysfunkcyjna koalicja rządowa. Jest wrogi prezydent. Jest lider, który do perfekcji opanował grę, która przestała przynosić zwycięstwo. Jest rozbudzanie emocji najbardziej skrajnych i niekonstruktywnych. Emocje - w dobie polityki mediów społecznościowych - są kluczem do zwycięstwa, kiedy się nimi zarządza, a nie kiedy się im ulega. Są lajki, które szkodzą.
Można spodziewać się, że po rekonstrukcji rządu nastąpi twarda i intensywna konfrontacja z nowym prezydentem. Być może pojawią się jakieś ustawy. Prawdopodobnie nastąpi intensyfikacja opowiadania o sukcesach.
Ale jeśli nie ma produktu, nie pomoże nawet najlepsza komunikacja. Jeśli sondaże będą dołować, to za kilka miesięcy może pojawić się wśród posłów emocja pt. "ratuj się kto może" i intensyfikacja tendencji odśrodkowych, gra na siebie, z nadzieją, że elektorat to zobaczy i doceni. Tymczasem na tym etapie elektorat dawno machnie już ręką w poczuciu zawiedzionej nadziei. Bez nowego impulsu tę koalicję czeka powolne gnicie, które skończyć może się tylko wyborczą porażką.
Rządzenie to nie komunikowanie decyzji, ale komunikowanie przez decyzje
To jest scenariusz bazowy.
Są też szersze trendy, które zamanifestowały się przy okazji ostatnich kampanii.
1. Próba wygrywania wyborów w mitycznym centrum przynosi klęski. Wybory wygrywa się autentycznością, spójnością przekazu, wyrazistością, która niesie się przez media społecznościowe i ich algorytmy. Trzeba wiedzieć, które skrypty odpalić, nie można iść za tym, co podsuwają radykalni zwolennicy - PiS nie wygrał w 2015 Smoleńskiem, PO nie wygra w 2027 ukradzionymi wyborami. Kampanie telewizyjne - gdy mówiło się do milionów, szukało wspólnego, niekontrowersyjnego, mianownika, należą do przeszłości. Teraz kampanie to jak pożar lasu, umiejętnie podkłada się ogień, żeby podpalić niezbędny do zwycięstwa wyborczy teren.
2. Wygaszanie emocji własnego elektoratu, mówienie do elektoratu przeciwnika, próby upodabniania się i przejmowania części przekazu, tam gdzie brakuje wiarygodności, tylko wzmacnia drugą stronę. To nie znaczy, że nie można przejmować cudzych projektów, ale trzeba wpisać je we własną mapę społecznych emocji. Inaczej przyznaje się rację przeciwnikowi i samemu nie zdobywa się żadnych punktów. Tak jest choćby z CPK, KO niby coś tam robi, ale i tak im nikt nie wierzy.
3. Rządzenie to nie komunikowanie decyzji, ale komunikowanie przez decyzje. Nie opowiadanie o projektach, które zostały wytworzone, ale tworzenie i zarządzanie projektami pod konkretną społeczną emocję, którą się chce zaadresować. To narracyjna kontrola. Narzucanie tematów. Sprawczość i możliwość realizacji jest ogromną przewagą rządu nad opozycją. To nie znaczy, że cała materia państwa ma "chodzić" w rytm konferencji prasowych i algorytmów. Ale na tym musi koncentrować się uwaga centrum politycznego dowodzenia. Dla państwa byłoby dobrze, żeby był też mózg strategiczny, zajmujący się projektami, które przynoszą długofalowe korzyści, nawet jeśli nie ma z nich doraźnych politycznych zysków. Ale w obecnym układzie politycznym jest to sfera marzeń.
4. Wybory wygrywa się atakiem na elity. Nawrocki wygrał, bo był skrojony pod antyestablishmentowy resentyment dużej części elektoratu, który nie lubi PiS-u. Ale Tuska i "warszawki" nie lubi jeszcze bardziej. "Medialny salon wali w Nawrockiego, a na jego czele stoi Tusk, Giertych et consortes, to znaczy, że facet nie może być do końca taki zły, skoro naraził się takim typom". Pokaż mi, kto cię atakuje, a powiem ci kim jesteś. Czy jesteś nasz, czy obcy.
5. Polaryzacja wciąż pozwala dwóm największym partiom dystansować konkurencję, ale nie zapewnia już całkowitego sukcesu. W pierwszej turze ujawniła się największa w historii grupa wyborców, która preferowała kandydata spoza jednej z dwóch partii (a jeszcze jest ta część, która została w domu i zagłosowała dopiero w turze drugiej). Coraz trudniej, mimo systemowych przewag, będzie utrzymywać dominację dwóm największym partiom, które budzą rosnącą niechęć młodszego elektoratu, który będzie stanowił (starzejąc się) rosnącą grupę wyborców.
6. Postawa wyższościowa, pouczająca, zawstydzająca nie działa. Media nowego typu mają odbiorcy pozwolić sobie wyrobić sobie opinię samemu. Nie są kazaniami przebranymi w programy telewizyjne. Oczywiście nie oznacza to bezstronności, obiektywizmu itd. To umiejętne ramowanie tematów, dyskutowanie, ale w ramach zarysowanego pola gry. Odbiorca czuje się zaangażowany, może się wypowiedzieć, wziąć udział, przyjemnie spędza czas, jednocześnie czując, że czegoś się dowiedział, mógł wyrobić sobie opinię.
W polityce nic nie jest dane raz na zawsze
Bez użycia lub stworzenia internetowych mediów nowego typu, gdzie rozrywka i sport mieszają się z geopolityką i publicystyką, bez opanowania nowych internetowych reguł komunikacji, anty-PiS (z braku lepszego słowa) będzie konsekwentnie przegrywać.
A źródła nadziei? W Polsce rośnie grupa ludzi, którzy w polskiej demokracji mają coś do stracenia. I coś do zyskania. Którym zależy - czy to ze względu na ich interesy, czy też wartości. Polska się unowocześnia, rosną możliwości i aspiracje. Obecne podziały są dysfunkcyjne, nie będzie żadnej mitycznej "zgody narodowej", ale mogą narodzić się nowe, które sensowniej kanalizować będą spory o przyszłość.
Ci, którzy umiejętnie zaspokoją nowe aspiracje rosnącej grupy Polaków, nie tylko z metropolii, ale też "Polski powiatowej", którzy odwołają się do dumy narodowej, którzy pokażą ścieżkę rozwoju dla kraju, który już nie puka do drzwi i wisi u klamki, ale który może i powinien wyznaczać nowe europejskie ścieżki - ci prędzej czy później, wygrają. Nie za dwa lata i może nawet nie za siedem. Ale w polityce nic nie jest dane raz na zawsze.
To jest wielka zaleta ustroju demokratycznego. Daje możliwość zmiany. A jak pisał Antoni Słonimski: "Polska to taki dziwny kraj, w którym wszystko jest możliwe, nawet zmiany na lepsze".