Ostatnia rzecz, jaka może temu spadkowi przeciwdziałać, to rozdawanie za rodzenie dzieci publicznych pieniędzy. Czy naprawdę wyobraża ktoś sobie, że są ludzie gotowi urodzić dziecko dla tysiąca złotych? Państwa nie proszę o odpowiedź, Państwo, domyślam się, że wiedzą, co o tym myśleć - chciałbym wiedzieć, czy jest w stanie to sobie wyobrazić poseł Giertych albo któryś z jego sejmowych orłów. Czy naprawdę zetknęli się z takim wypadkiem? Dobrze, idźmy dalej. Czy naprawdę sądzą, że jednorazowy zasiłek w dowolnej kwocie może znacząco wpłynąć na los dziecka i rodziny? Nawet jeśli tatuś nie przeznaczy go w całości na "pępkowe", tylko zgodnie z intencją ustawodawcy wszystko pójdzie na pieluchy, oliwkę i pachnące mydełko? Przyrost naturalny spada, niech pan Giertych i jego orły raczą to przyjąć do wiadomości, bo młodzi ludzie nie mają poczucia życiowej stabilizacji. Bo trudno o mieszkanie. Bo młodzi albo nie mają pracy, albo boją się, że wkrótce ją stracą, albo ta praca jest marna i ledwie wystarcza na związanie końca z końcem. Niech tylko to się zmieni, zaręczam, większość młodych Polaków ochoczo rzuci się urządzać i rozmnażać. Ale to można zmienić wyłącznie w jeden jedyny sposób: tnąc podatki i wydatki budżetu oraz likwidując biurokratyczne bariery dla przedsiębiorczości. Rozdawać "becikowe" jest oczywiście dużo łatwiej, tylko że to krok w kierunku dokładnie przeciwnym. Nie wierzę, by szef LPR, który ni stąd ni zowąd wyciągnął ten głupi pomysł i zaczął nim szantażować przywódców PiS (też niewiele od niego w takich sprawach mądrzejszy) był aż tak głupi, by wierzyć w sens całego przedsięwzięcia. Po prostu uważa Polaków za ciemnotę, której taką hucpą można się przypodobać. Oby mu te rachuby wyszły bokiem! Rafał A. Ziemkiewicz